niedziela, 29 grudnia 2013

INFO!

Mam do was prośbę, moja kuzynka założyła sobie stronkę na Facebooku i strasznie was proszę żebyście ją lajkneły, choćby dla tego że pomagam jej ją prowadzić https://www.facebook.com/pieciuidiotowktorychkocham?ref=hl.
I jeszcze jedna rzecz mojemu koledze przydarzył się wypadek. Ma złamany nos i prawą rękę, rozcięta wargę, obdarcie na szyi i krwiaka na czole.Leży w szpitalu. Martwię się o niego, więc pomóżcie mi i zapalmy razem wirtualne świece.
Filip szybkiego powrotu do zdrowia! [*]

Paula

czwartek, 26 grudnia 2013

Imagin o Liamie #9

Cześć :) Jestem druga adminką tego bloga. Pomagam Paulinie. Nie wiem czy spodoba wam się mój imagin , ponieważ jest on pierwszy. Mam na imię Urszula.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minuty, sekundy - dzielą od rozpoczęcia koncertu. Koncertu , na który czekałaś. Koncertu zespołu , który uratował twoje życie. Już się zaczęło. Weszli na scenę. Pierwszy raz zobaczyłaś ich twarze na żywo. Przez cały koncert brunet o pięknych piwnych oczach , ci się przyglądał. Czasami czułaś jak znienawidzony przez ciebie rumieniec , wkrada się na twoją bladą twarz. Koniec koncertu. Przy wyjściu zadzwonił telefon. On zmienił wszystko.
Pobiegłaś w nieznanym kierunku. To był jakiś korytarz. Słone krople same sączyły się z twoich błękitnych oczu. Z torby wyjęłaś swoją dawną przyjaciółkę - żyletkę. Przycisnęłaś do skóry nadgarstka raz , drugi , piąty , dziewiąty. Byle tylko uśmierzyć ból psychiczny. Nagle poczułaś , że odpływasz. Obraz stał się jeszcze bardziej rozmazany niż był. W końcu zasnęłaś.
Obudziłaś się w znajomym ci miejscu. Tak - szpital. Obok ciebie spał słodki brunet. Ten brunet , który przyglądał się tobie podczas koncertu. Podniosłaś rękę i musnęłaś palami po jego policzku. On po poczuciu twojego dotyku momentalnie obudził się. Dało się zauważyć w jego oczach ulgę i nadzieję.
T: Czemu tu jestem ? - spytałaś zachrypniętym głosem.
Li: Żyletka ehh...jakby to powiedzieć...uszkodziłaś żyłę...i dlatego tu jesteś. A pro po jestem Liam.
T: [T.I] , ale nie musiałeś się przedstawiać. Wiem jak się nazywasz.
Li: Wiem , ale na wszelki wypadek lepiej się przedstawić. - powiedział i posłał ci czarujący uśmiech.
T: Ile tu jestem ?
Li: Tydzień - powiedział bez zamyślenia.
T: Tydzień ?! No to mam przerąbane.
Li: Czemu ?
T: Rodzice mnie zabiją....chociaż mają teraz większy problem niż ja. - przypomniałaś sobie TEN telefon.
***
T: Hej mamo.
[I.T.M.]: Kochanie mam dla ciebie złą wiadomość.
T: Mamo , czy ty płaczesz ?
[I.T.M]: [I.T.S] potrącił samochód. Ona...
T: Nie ! Błagam , powiedz , że to nieprawda !
[I.T.M]: Niestety. Twoja mała siostrzyczka nie żyje. - i przerwało połączenie.
***
Na to wspomnienie znowu zaczęłaś płakać. Liam zauważając to, podszedł do ciebie i przytulił do piersi. Przez cienki materiał koszulki dało się poczuć jego dobrze zbudowane ciało. 
Li: Cichutko , spokojnie. Dziś cię wypisują. Jak chcesz możesz pomieszkać razem ze mną i bandą debili, znaczy moimi przyjaciółmi.- zachichotałaś, ale wiedziałaś, że nie możesz. 
T: Nie chcę wam przeszkadzać.
Li: Zwariowałaś ? Oni się ucieszą z każdej nowo poznanej osoby. A w szczególności takiej pięknej dziewczyny jak ty. - poczułaś, że twoje policzki przybrały kolor purpury.
T: No dobrze , ale rodzice...
Li: O nic się nie martw. Znalazłem w twoim telefonie numer do twoich rodziców i poinformowałem ich, że jesteś bezpieczna i przenocujesz u nas kilka dni.
T: I zgodzili się ?!
Li: Na samym początku nie, ale powiedziałem jak się nazywam i poprosiłem , żeby wpisali moje imię i nazwisko w Google. No i się zgodzili.
T: Hahaha jesteś niezwykły. Dziękuję ci.
Li: Nie ma za co. Dobra idę cię wypisać, a później pomogę ci się spakować. 
T: Ok. Jeszcze raz dziękuję. - Pierwszy raz czułaś się tak przy nowo poznanej osobie. Gdy tylko cię dotykał robiło ci się ciepło i miałaś motylki w brzuchu. - Może się zakochałam ? Nie. [T.I] ogarnij się. - Gdy ty biłaś się z myślami, Liam zdążył spakować twoje rzeczy.
T: Poczekaj. Daj mi to.
Li: Nie. To jest ciężkie, a ty jesteś osłabiona. - Wyszliście ze szpitala. Wiedliście to czarnego BMW i odjechaliście. Całą drogę przemilczaliście. Nareszcie dojechaliście do ich domu. Byłaś w szoku.
T: Liam to jest wasz dom !?
Li: Tak, a co ? Nie podoba ci się ? 
T: Jeszcze się pytasz ? Jest...jest świetny.
Li: Dzięki - zaparkowaliście i weszliście do domu. - Chłopaki! - słychać było śmiechy i tupot stóp. Na dole pojawiło się czterech ,,mężczyzn". Bałaś się , ze oczy wyjdą ci z orbit. 
H: Cześć jestem Harry, ale możesz mówić Bóg Sexu - wypalił , a Liam trzepnął go w tył głowy. -  Ał ! Za co to było ? - a Payne wysłał mu tylko znaczące spojrzenie.
T: Dzięki , ale chyba wolę Harry.
Li: [T.I] to Hazzę już chyba znasz. Przedstawię ci resztę. Od lewej: Louis , Niall...
Z: A ja!? - Dało się usłyszeć krzyk i do salonu wszedł mulat.
Li: O tobie się nie da zapomnieć. No i oczywiście Zayn. 
R: Cześć.
T: Hej - powiedziałaś zmieszana.
N: Fajnie , że przyszłaś , bo nie wiedzieliśmy co robić. Może coś zaproponujesz ? - spytał głodomorek.
T: Nie wiem...maraton filmowy ?
R: Tak !
L: To jaki film ? - powiedział Louis szukając w szafce z filmami.
T: Macie ,,LOL"
Z: Pewnie. Przecież to kultowy film - oznajmił Zayn , jakby to było coś oczywistego.Włączyliście film. Jednak nie dało się oglądać , bo albo Louis kłócił się z Harrym , albo Niall bardzo głośno chrupał popcorn.
H: Nudnawo się robi...gramy w butelkę ? - zaproponował loczek. 
R: Nom - odpowiedzieliśmy
Wszyscy usiedliśmy w kółku. W końcu wypadło na Liasia
Z: Pytanie czy wyzwanie ?
Li: Wyzwanie.
Z: Pocałuj [T.I.] - myślałam , że Liam zaraz zabije go wzrokiem. Po chwili usiadł przede mną. Nagle poczułam jego malinowe usta. Miał to być zwykły całus , ale przerodził się w namiętny pocałunek. Gdy zabrakło na powietrza niechętnie odsunęłam się od niego. 
Li: Przepraszam [T.I.] , ale kiedy tylko cię ujrzałem poczułem, że jesteś kimś wyjątkowym. Wiem, pewnie powiesz, że jest za wcześnie, ale kocham cię i chciałbym...
T: Oj zamknij się Payne - I zamknęłam jego usta pocałunkiem. W tle słychać było gwizdy i wiwaty NASZYCH przyjaciół. 



wtorek, 24 grudnia 2013

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Życzę wszystkim Directionerką wesołych świąt! 
Żebyście spotkały One Direction!
I żeby wam smakowały ciasta na Wigilii!
Żebyście się objadały smakołykami i nie tyły!
I żebyście się nie zamartwiały!
Żebyście się cały czas uśmiechały!
I żebyście cały czas kochały 1D!
I żebyście cały czas czytały tego bloga :-P

Wesołych Świąt!!!

                     Wasza Kochana 

Adminka Paula









 

Imagin Świąteczny o Louisie #8

Imagin Świąteczny, bo dzisiaj jest Wigilia, a z Louisem dlatego, że wtedy są jego urodziny. Taki pisany na szybkiego, bo wczoraj się skapnęłam i zaczęłam go pisać. Co do trzeciej części imagina z Lou pojawi się jak tylko znajdę chwilkę czasu, obiecuję. Jeszcze raz was proszę KOMENTUJCIE! Wesołych Świąt wam wszystkim i 100 lat dla Louisa!!!






--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jutro Wigilia. Tak jak co roku mam zamiar jechać do chłopaków. A tymi chłopakami, rzecz jasna, są Liam, Harry, Niall, Zayn i mój Lou. Louis był moim chłopakiem. Poznaliśmy się na jednym z wywiadów w którym byłam reporterką. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Po miesiącu znajomości z Louisem zaczęliśmy ze sobą chodzić. Kochaliśmy się, fanki mnie akceptują, więc nie ma się czym martwić. Moje największe zmartwienie na chwilę obecną brzmiało: "Co kupić chłopakom na święta?". Ubrałam się i poszłam do sklepu. Z Hazzą, Zaynem, Liamem i Niallerem poszło szybko, najdłużej zastanawiałam się nad Louisem. W końcu poszłam do jubilera i zamówiłam srebrny zegarek ze złotymi literami na tarczy: "[T.I.] & Louis Forever". Musiałam pójść jutro po jego odbiór. Wskoczyłam jeszcze po papier ozdobny i wstążki. Weszłam jeszcze do supermarketu po parę niezbędnych rzeczy, takich jak nutella w razie nieoczekiwanych odwiedzin Nialla. Kiedy nabyłam wszystkie te niezbędniki już bez zatrzymywania się wróciłam do domu.
Spojrzałam na zegarek. Była 18:00. Nie byłam nigdzie zaproszona, ani z nikim umówiona, więc postanowiłam wziąć prysznic kąpiel. 
Wyszłam z wanny i wytarłam mokre ciało ręcznikiem. Szybko wskoczyłam w piżamkę, poszłam jeszcze do salonu po laptop i pobiegłam do sypialni. Rzuciłam się a łóżko, przykryłam się kołdrą pod sam nos i położyłam laptop na kolanach. Weszłam na TT. Już miałam składać Louisowi życzenia, ale powstrzymałam się. Postanowiłam złożyć mu je jutro.
Zastanawiałam się czy dobrze dobrałam chłopakom prezenty. Harremu kupiłam pluszaka-kotka i czarne bokserki z napisem "Właściciel tych bokserek ma dużego i jest sexy", Zaynowi jak to Zaynowi usterko ze złotą ramką i koszulkę z napisem "Zap!". Niallowi karty rabatowe do Nados, McDonalda i KFC oraz poduszkę w kształcie hamburgera, Liamowi kubek z napisem "Najlepsza niańka na świecie" i płytę DVD ze wszystkimi trzema częściami "Toys Story", a Louisowi jak wcześniej wspominałam zegarek, tuzin marchewek z zieloną kokardą i koszulkę w poziome paski. Jemu kupiłam trochę więcej, bo on dostaje prezent z dwóch okazji, urodziny i święta. Myślę, że chłopcy będę zadowoleni. Ciekawe co ja dostanę. Od Louisa.
Oczy zaczęły mi się schodzić więc wyłączyłam laptopa. Już miałam iść spać kiedy przyszedł mi SMS. Na wyświetlaczu pojawił się Lou. Wcisnęłam kopertkę aby odczytać wiadomość. "Dobranoc Księżniczko, Kocham Cię"  Louis <333. Uśmiechnęłam się mimowolnie. I zmorzył mnie sen.
Obudziłam się dość późno, bo o 13:00. Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie i poszłam się umyć. Potem ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam się za pakowanie prezentów, ale nagle przypomniało mi się o zegarku dla Louisa. Wyskoczyłam szybko z domu i pognałam do jubilera. wbiegłam do pomieszczenia. Ledwie zdążyłam przed zamknięciem. Wzięłam zegarek i zapłaciłam za niego. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy ludzie w środku patrzą się na mnie jak na wariatkę. Nagle dotarło do mnie że wyszłam na dwór w środku zimy w samej bluzce, dobrze, że chociaż buty założyłam. Znowu w biegu wróciłam do domu. I teraz już na serio wzięłam się za pakowanie prezentów. Louis miał papier w marchewki, Niall w czekoladki, Liam w misie, Harry w kotki, a Zayn w lusterka. Zawiązałam wstążki i wszystko było gotowe. Poszłam jeszcze do salonu gdzie miałam schowane kupione wcześniej prezenty dla Perrie i Danielle. Jednej kupiłam kolczyki a drugiej bransoletkę. Były już zapakowane więc wzięłam się za siebie bo była już 15:00, a o 16:00 miałam być u chłopaków. Wzięłam szybki, naprawdę szybki prysznic. Wysuszyłam włosy. Potem makijaż i ubiór. Uhhhh. Wzięłam prezenty i zadzwoniłam po taksówkę. Pod domem chłopaków byłam o 15:50. I tak nie źle. Otworzył mi Liam.
L: Hej [T.I.].
T: Hej
L: Wejdź.
Chłopaki rzucili się na mnie, ale nigdzie nie widziałam Louisa. 
L: Chłopaki zostawcie ją, ona jest moja - usłyszałam ten dźwięczny głos. Chłopaki odsunęli się ode mnie i zobaczyłam go. Stał w pomarańczowym sweterku i czerwonych rurkach. Rzuciłam na ziemie prezenty i podbiegłam go niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i przewróciliśmy się. Nie przeszkadzało nam to całowaliśmy się namiętnie, tocząc po dywanie.Kiedy zabrakło nam tchu wstaliśmy i zobaczyliśmy klaskających chłopaków oraz Dan i Pez, które najwyraźniej przyszły w trakcie. Każda przytulona do swojego chłopaka. Lekko się zarumieniłam, ale Lou stał koło mnie więc nie miałam powodów. 
Chłopaki od razu doskoczyli do prezentów. Nawet nie złożyłam im życzeń sami wyciągnęli swoje paczki.
H: Ten napis nie kłamie, dzięki [T.I.].
L: Najlepsza niańka na świecie!? Wiesz co?
T: No to prawda.
N: Gratuluje [T.I.] połączyłaś moje dwie ulubione rzeczy jedzenie i spanie!
Z: Zajebista koszulka! Kolejne lusterko, chyba salon otworzę.
P: Świetne kolczyki. Dzięki kochana.
D: Ale fajna bransoletka. Jest boska.
Teraz nadeszła chwila prawdy. Spojrzałam na Louisa. Stał osłupiały, a potem zaczął się histerycznie śmiać. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
T: Z czego się śmiejesz?
L: Patrz - podeszłam do niego i zobaczyłam... Zegarek? Był taki jak ten ode mnie dla Louisa z taką różnicą, że jego był męski, a mój damski. Zaczęłam się śmiać. Lou założył mi zegarek na rękę. Był śliczny.
L: Wszystkiego najlepszego! - szepnął mi do ucha.
Wyjął z pudełka marchewki i zaczął je jeść. Cały on. Ja dostałam od Zayna zestaw kosmetyków, od Nialla kolczyki w kształcie truskawek, od Liama srebrny naszyjnik, od Harrego skąpą czerwono - czarną koronkową bieliznę (żebyście widzieli minę Louisa jak ją z pudełka wyjęłam). A od mojego Lou dostałam oprócz zegarka marchewki, śliczną czerwoną sukienkę i... kolejny komplet bielizny, tym razem niebieskiej, ale jeszcze skromniejszy niż ten od Harrego.
L: Kochanie idź się przebrać, proszę.
T: Jasne skarbie.
L: Ale bieliznę też zmień. Tylko załóż tą ode mnie nie od Hazzy, dobrze?
T: Dobrze - cmoknęłam go w policzek i poszłam do jego pokoju i założyłam prezenty. Wyglądałam naprawdę ślicznie w lekkiej czerwonej sukience. Zeszłam na dół i usłyszałam winszowanie Harrego. Uśmiechnęłam się. Myślałam, że Louis zabije Loczka wzrokiem. Podeszłam do niego.
T: Zazdrośnik.
L: Mam o co być zazdrosny.
T: Nieprawda
L: Prawda i obiecuję ci kotku, że jeszcze dzisiaj tak sukienka będzie leżeć na podłodze.
Potem bawiliśmy się z przerwami na jedzenie o które prosił Nialler. Było bardzo fajnie. Ubraliśmy choinkę, ale okazało się, że choinki nie ma więc ubraliśmy Louisa - choinkę. Ogólnie było bardzo fajnie. Potem miałyśmy z dziewczynami już iść, ale chłopaki zaproponowali, żebyśmy spały u nich. Zgodziłyśmy się . Było późno więc wszyscy rozeszliśmy się do pokoi. Louis nie kłamał i dotrzymał obietnicy.




 

środa, 27 listopada 2013

Imagin o Louisie #7 cz.2

Oto druga część tego imaginu i tak jak poprzednia jest ona zadedykowana Magdzie.
Komentujcie.

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 


Dzień spotkania. Zaczęłam przygotowania. Kąpiel strój i makijaż. Czyli wszystkie rzeczy, które są potrzebne przed wyjściem na randkę z chłopakiem. Zwłaszcza jeżeli tym chłopakiem jest Louis Tomlinson z One Direction. Pięć minut później przed ósmą zadzwonił dzwonek. Podbiegłam do drzwi co nie było dobrym pomysłem, bo prze moje ponad 10-centymetrowe szpilki prawie się wywaliłam. Otworzyłam drzwi i tak jak się spodziewałam zobaczyłam tam uśmiechniętego bruneta.
- Cześć - przywitałam go.
- Hej, ślicznie wyglądasz.
- Dzięki, ty też.
- To co gotowa?
- Oczywiście.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu. Jako dżentelmen otworzył mi drzwi po stronie pasażera, a sam usiadł na miejscu kierowcy. Do kina nie było daleko dlatego jechaliśmy tam zaledwie 5 minut. Weszliśmy do budynku. W czasie który nam pozostał kupiliśmy, a raczej Lou kupił, popcorn i pepsi. Po zakupie "potrzebnych" rzeczy poszliśmy na sale kinową. Mieliśmy oglądać jakąś komedię romantyczną. Nie bardzo interesował mnie jej tytuł. Ważny był Louis. Było super cały czas trzymaliśmy się za ręce i piliśmy pepsi przez dwie słomki z jednego kubka i w ogóle było romantycznie. No może poza końcówką podczas której była mała sprzeczka i Louis zaczął mnie obrzucać popcornem, ale to szczegół. Po skończonym seansie odwiózł mnie do domu.
- To do zobaczenia - pożegnał mnie
- Cześć
Wydawało się, że chłopak chce odejść, ale nagle się odwrócił i zaczął mnie całować. Teraz byłam już pewna. Tommo kocha mnie, a ja kocham jego.
- [T.I.] mogę ci zadać pytanie?
- Jakie?
- Zostaniesz moją dziewczyną?
- Taaak!
Znów mnie pocałował, ale tym razem pocałunek był pełen namiętności. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy powiedział:
- To cześć - dał mi jeszcze buziaka w policzek i odszedł
- Paa... - powiedziałam już bardziej do siebie niż do niego.

***

Poszłam się położyć. Zgadnijcie o kim myślałam? Brawo, o nim. O moim królewiczu na białym koniu. O ideale. O bóstwie, aniele. Mniej więcej tak wyglądał w moich wyobrażeniach. On jest najpiękniejszym chłopakiem na świecie.

***

Obudziłam się rano. Przypominałam sobie kolejno wszystkie rzeczy które się wczoraj wydarzyły. Od razu na moją twarz wkradł się uśmiech. Cała w skowronkach zeszłam do kuchni. 
 Zjadłam śniadanie i załatwiłam wszystkie te pierdoły, które robi się zwykle rano. Leżałam na moim mięciutkim, włochatym dywanie z podłożonymi pod głowę rękami. I myślałam o wczorajszych pocałunkach i o wyznaniu Louisa. Teraz oficjalnie byłam jego dziewczyną. Właśnie! Znowu laptop w ręce i portale plotkarskie. Pierwsza strona i znowu olbrzymi nagłówek.
 "Nowa dziewczyna Louisa Tomlinsona!!!"

"Wczoraj para była na pierwszej randce. 
Louis zabrał dziewczynę do kina na film o miłości.
 Po odprowadzeniu jej do domu Louis zapytał się swojej wybranki czy chce być jego dziewczyną. 
Zrobiła to co każda inna dziewczyna. 
Zgodziła się!
Wiemy, że tą dziewczyną jest [T.I.] [T.N.].
Jej ojciec prowadzi słynną wytwórnie muzyczną, więc Directioners nie mogą powiedzieć, że jest z Louisem tylko dla kasy, bo ona sama biedna nie jest :-). 
Życzymy szczęścia w związku". 

A pod spodem zdjęcie całującego mnie Louisa. Spojrzałam na komentarze pod artykułem. Większość była pozytywna, więc nie zajęłam się za bardzo tymi niepochlebnymi. Liczyłam się tylko ja i on. Mój Louis.
Kolejne dwa dni. Zachowywałam się jak idiotka. Nie myłam policzka w miejscu gdzie mnie pocałował, i nie nakładałam szminek na usta. Dlaczego? Bo wiedziałam, że jego usta w tym miejscu zetknęły się z moim ciałem. Cudowne uczucie.

***
Przez następny tydzień spotkania z Louisem i z przyjaciółkami. Lou coraz mocniej pokazywał mi, że mnie kocha. Natomiast moje przyjaciółki coraz bardziej upierały się, żebym go wreszcie zostawiła. Nie mogłam tego zrobić, za bardzo go kochałam. Uczucia brały górę. Potrzebowałam Louisa, jeżeli jego by nagle zabrakło to nie wiem co bym zrobiła.
Umówiłam się z Louisem u niego w domu. Reszta chłopaków też tam miał być. O umówionej godzinie przyszłam pod dom Tomlinsona ubrana w to. Oczywiście otworzył Lou.
- Hej skarbie - powiedział i czule mnie pocałował.
- Cześć kochanie.
- Wejdź.
Weszłam do przestronnego wnętrza. Byłam tu już parę razy, ale za każdym razem ten dom robił na mnie olbrzymie wrażenie . Piękne dębowe schody, olbrzymia kuchnia (raj dla Nialla) i jeszcze większy salon. W sypialni jeszcze nie byłam, ale Harry zapewnia mnie, że już nie długo.
Na kanapie przed telewizorem siedzieli chłopacy. Na mój widok wstali i rzucili się, żeby mnie przytulić. Lubili mnie. Ja ich z resztą też. Wiedziałam, że jeżeli skrzywdzę Louisa znienawidzą mnie. Nie chciałam tego.
- O mój Boże, chłopaki udusicie mnie! - powoli zaczęli się odsuwać.
- Nie możemy tego zrobić, bo Louis by nas pozabijał - krzyknął Lokaty w stronę kuchni z której właśnie wychodził Lou ze szklankami sokiem jabłkowym, bo Harry nie lubi pomarańczowego. Przy szklankach oczywiście pierwszy był Niall. Cały czas się zastanawiam jak on może być w takiej dobrej formie, skoro on tyle je. Ja go po prostu nie ogarniam.
Usiedliśmy wszyscy na kanapie w salonie. Ja koło mojego chłopaka, a koło nas Harry. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Padło na horror "Naznaczony: rozdział 2". Podobno jest naprawdę straszny oglądałam pierwszą część, więc wiem o co chodzi. Niall wsunął płytę do odtwarzacza. Zaczęliśmy oglądać film. W pewnym momencie naprawdę się przestraszyłam i mocniej w Louisa. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Tommo się uśmiecha.
- Nie bój się to tylko film - szepnął mi na ucho niby przypadkiem zahaczając o jego płatek.
Mocniej otulił mnie ramieniem. Poczułam się bezpieczniej, a strach zniknął. Reszty filmu już się nie bałam, wiedziałam, że on jest koło mnie.
Po skończonym seansie Louis odwiózł mnie do domu. Kiedy wysiadałam on pocałował mnie jeszcze przelotnie i się pożegnaliśmy.

***

Dwa dni po spotkaniu z moim Louisem zadzwonił telefon. Byłam pewna, że to on, ale pomyliłam się. To była Jessie. 
- Halo?
- No hej lalka, widzę, że ci się udało.
- Najwyraźniej
- Spotkajmy się za 15 minut w naszej kawiarence.  To mi o wszystkim opowiesz.
- Ok to paaa.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Przebrałam się i wyszłam do kawiarenki. Jak zwykle Jassie przyszła pierwsza.  Przywitałyśmy się przytulasem.
- No to opowiadaj.
- Nom wiesz
- No właśnie nie wiem 
- Ok więc poszliśmy do kina i potem...
- ...on się ciebie zapytał czy chcesz być jego dziewczyną i ty się zgodziłaś. To akurat wiem, ale jak się poznaliście?
- No po prostu szłam sobie i na niego wpadłam. 
- Tak po prostu?
- Yhymmm...
- Wow nieźle, to kiedy zamierzasz z nim zerwać?
Zerwać. To słowo mnie uderzyło. Ja wcale nie chcę z nim zrywać. Nie chcę tego kończyć. Tego co jest pomiędzy nami. Bo on to...ah...ideał.
- [T.I.] spytałam cię o coś!
- A tak, nie wiem jeszcze poczekam trochę - przez chwile wydawało mi się, że zobaczyłam twarz Harrego, ale to pewnie tylko złudzenie.
- No to ja czekam z utęsknieniem na tę chwilę.

***

*Oczami Harrego*

Że co? Czy ja dobrze widziałem, że to była [T.I.]. Nie to nie mogła być ona, bo przecież prawdziwa [T.I.] kocha Louisa, tak? To czemu w takim razie słyszałem jak mówiła, że z nim zerwie. Co on jej takiego zrobił, że postanowiła zakończyć ich związek. I nagle wszystko zaczęło mi się układać. Ona tak naprawdę nigdy go nie kochała. To była ustawka. Chciała się tylko popisać przed przyjaciółkami, że jej chłopakiem jest sławny Louis Tomlinson. Jak można kogoś tak traktować? Przecież Lou też ma uczucia. Nie mogę pozwolić, żeby ona tak go zraniła. Muszę mu to powiedzieć.
Wsiadłem szybko do samochodu i pojechałem prosto do Louisa. Jechałem z zabójczą prędkością. Zaparkowałem samochód i praktycznie wbiegłem do domu przyjaciela. Zastałem go siedzącego w kuchni i robiącego kanapki z nutellą.
- Louis!
- Harry?
- Słuchaj muszę ci coś powiedzieć
- Spokojnie, usiądź i powiedz o co chodzi.
- Louis, bo chodzi o to, że... [T.I.] cie nie kocha.
- Co!? 




niedziela, 3 listopada 2013

One Direction - Story Of My Life

One Direction - Story Of My Life już jest!! Piosenka i teledysk są zarąbiste. Takie wzruszające. Nie wiem jak wy ale ja po obejrzeniu ryczałam jak głupia:


Imagin o Louisie #7 cz.1

Sorki, że tak długo nie dodawałam, ale miałam 2 tygodnie zawalone sprawdzianami, noi ja sama prowadzę tego bloga. Teraz taki imagin z naszym Lou. Miał być w jednej części, ale stwierdziłam, że będzie za długi więc rozłożyłam go na 3 części. Dedykuję go mojej przyjaciółce Magdzie (tą i pozostałe części). Powstawał on w bardzo ciekawym miejscu, a mianowicie w mojej wannie :-D.
Mam nadzieję, że wam przypadnie on do gustu.
Jeśli ktoś chciałby dedyka to proszę o napisanie w komentarzu z kim ma on być i czy na być zwykły czy +18 i dla kogo ma być zadedykowany.
Proszę o KOMENTOWANIE. Miłego czytania!!!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Szłam właśnie do najlepszej kawiarenki w mieście. Umówiłam się tam z moimi przyjaciółkami. Byłam bogatą. nastolatką. Mój tata miał wytwórnie muzyczną i był bardzo wpływowym człowiekiem. Znał się z największymi sławami świata. Dzięki czemu ja zawsze miałam to co chciałam. Nosiłam ciuchy z najnowszych kolekcji od najlepszych projektantów i chodziłam do najlepszych (i najdroższych) galerii i drogerii. Miałam całą masę równie popularnych znajomych. Moje życie jest -naj. Czyli to po prostu bajka. 
Ale wracając do rzeczywistości. Weszłam do lokalu. Wszystkie moje koleżanki już tam były.
- Hej [T.I.]! - krzyknęły wszystkie równocześnie.
- Cześć - odpowiedziałam.
Rozpoczęłyśmy rozmowę. Gadałyśmy o wszystkim, aż w końcu doszłyśmy do tematu chłopców.
- Ally jak ci się układa z Mattem? - zapytałam - Nieźle.
- Patrzcie tam! - krzyknęła Jessie w stronę ulicy. Po chodniku szedł wysoki, przystojny brunet ze ślicznymi oczami. 
- To Louis Tomlinson z One Direction - oznajmiła.
Ale ciacho, aż chce się schrupać - zachwycała się Carly.
- Cóż kolejna gwiazdka - zaśmiałam się.
- Mówisz jakby zdobycie takiego chłopaka było takie banalne.
- Bo jest dajcie mi 3 tygodnie.
- Wow dziewczyno, szybka jesteś, spoko 3 tygodnie. 
- Ja  muszę już lecieć, powodzenia [T.I.]! - krzyknęła Ally i juz jej nie było.
- My też będziemy się zbierać
- To cześć! - odpowiedziałam im i udałam się w drogę powrotną to domu.
Ale się wkopałam. Musze rozkochać w sobie największą gwiazdę popu, z najbardziej popularnego boysbandu jaki chodził po ziemi. A przecież każdy wie, ze to jest praktycznie nie wykonalne. Teraz już za późno. Zrobię to . Nie wiem jak, ale uda mi się. Na pewno. Weszłam do domu. Było już późno, więc zmieniłam bieliznę, wskoczyłam w piżamę i poszłam się położyć na łóżko. Zakłopotanie związane z tym jak poderwać Louisa zaczęło powoli ustępować spokojowi i błogości snu. 


***

Rano obudził mnie... BUDZIK??? Cholera znowu zapomniałam go wyłączyć. Zapomniałam, że są wakacje. Zwlokłam się z łóżka jak co rano poszłam do łazienki, zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju. Chwyciłam laptopa i weszłam na pierwszy, lepszy serwis plotkarski. Powitał mnie nagłówek "One Direction wrócili do Londynu". No to, to ja już wiem. Potrzebowałam jakichś nowinek o nich, a konkretnie o nim. Wiedziałam, że aktualnie nie ma dziewczyny, co znacznie ułatwiało sprawę. Niestety nie znalazłam nic innego o nich oprócz tego, że Zayn żeni się z Perrie. Ale co mi to da? Otóż właśnie nic. Z trzaskiem zamknęłam urządzenie. Zastanawiałam się nad tym co musiałam zrobić. problemem nie było spowodowanie wielkiej miłości pomiędzy mną a Louisem. Problemem było znalezienie się w sytuacji w której mogłabym poznać Louisa. A tłum fanek stojących wokół niego na każdym kroku z pewnością mi tego nie ułatwi. Musiałam coś wymyślić.


***

Minęły dwa dni. I co? I Nic. Nie spotkałam go. A przecież nie pójdę do jego domu i nie powiem "Hej Louis, zostaniesz moim chłopakiem, bo założyłam się z koleżankami i nie chce przegrać". To będzie trudniejsze niż sie spodziewałam.
Póki co postanowiłam się trochę przewietrzyć. Założyłam buty, kurtkę i wyszłam do parku. Szłam powoli uliczką i rozgarniałam butami spadające z drzew liście. Nagle ktoś na mnie wpadł i wleciałam w kałużę. Był to niebieskooki brunet. Louis.
- Przepraszam, ta mi przykro, to moja wina.
- Nie szkodzi.
- Jestem Louis.
- A ja [T.I.].
- Co robisz sama w parku w taki dzień?
- Szukałam... Właściwie to tylko tak wyszłam.
- Słuchaj... dasz mi swój numer?
- Jasne - podyktowałam mu szereg liczb.
- A wiesz, dałabyś się zaprosić do kina, bo tak się składa, że mam dwa bilety i...
- Z przyjemnością.
- To super. Przyjadę po ciebie jutro o ósmej.
- Dobrze to cześć.
Umówiłam się na randkę z Louisem Tomlinsonem! Ja się głowiłam jak mam to niby zrobić, a wystarczyło wyjść do parku. No to pierwszy etap mam za sobą. Tylko w co ja się ubiorę. Boże [T.I.] co się z tobą dzieje. O-g-a-r-n-i-j s-i-ę. To tylko chłopak. A ty trzymasz chłopaków na dystans. On miał być tylko eksponatem w mojej mojej kolekcji złamanych chłopięcych serduszek. Właśnie nikim więcej...
Wróciłam do domu. Odłożyłam ubranie na wieszak i powróciłam do zajecia sprzed wyjścia. A mianowicie do czytania ploteczek. Poraził mnie olbrzymi nagłówek na stronie głównej. 

"Louis Tomlinson ma nową dziewczynę?"

"Piosenkarza widziano dzisiaj w parku późnym popołudniem. 
Lou spotkał się tam z pewną dziewczyną.
Obydwoje wydawali się być zadowoleni ze swojego towarzystwa.
Para umówiła się na randkę.
Kim jest tajemnicza piekność? Jak udało jej się podbić serce sławnego przystojniaka?
Będziemy was informować na bieżąco".

Wow, ci reporterzy są dosłownie wszędzie. Śledzą każdą gwiazdę na całym świecie (może nawet w kosmosie). Jak w ogóle można żyć z przekonaniem, że za tobą czai się co najmniej 5 dziennikarzy? Koszmar. Zamknęłam laptopa. I nagle uderzyła mnie taka myśl. Co będzie jeżeli będę chodzić z Louisem, będziemy szczęśliwi, ale fani mnie nie zaakceptują. Jeśli mkażde wejście np. na "Pudelka" będzie się konczyć czytaniem komentarzy typu "Co za s**a z niej!", "Ona na niego nie zasługuje!", albo "Jest z nim tylko dla kasy!"
Żaden z tych komentarzy nie byłby prawdą, ponieważ z Louisem nie będę dla kasy. Ale nie będę też z miłości. A potem zerwę z nim i złamię mu serce jak wszystkim chłopakom przed nim. Czy to ma w ogóle jakiś sens. Skoro mi się nie podoba  i nie kocham go to po co w ogóle się z nim umawiać? Po co go okłamywać? Ale czy on naprawdę mi się nie podoba? Czy ja naprawdę nic do niego nie czuję? 



 



wtorek, 15 października 2013

Imagin o Zaynie #6

Umówmy się na taką zasadę: CZYTAM = KOMENTUJE. Bo ten jeden komentarz to jest taka ogromna motywacja i jednocześnie potwierdzenie, że to co robię, robię dobrze lub źle. Więc bardzo proszę komentujcie. 
Ten imagin jest z dedykacją dla mojej psiapsiółki Majki, która jest zarąbiście fajna :-) Majka oceń sama, jak wyszedł???


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Alarm. Adrenalina. Przyśpieszony oddech. Uciekałam właśnie z banku, który wcześniej okradłam z grupą koleżanek. Na tym polegała moje praca. Jeżeli kradzież można nazwać pracą. Należałam do najbardziej bezwzględnej grupy przestępczej w mieście. Wybiegałam właśnie z pomieszczenia w kominiarce naciągniętej na twarz, z czterema workami pieniędzy w rękach. Usłyszałam odgłosy syreny policyjnej. Gliny. Cholera! Biegłam, co sił w nogach. Syrenę było słychać coraz wyraźniej. Strach. Było to uczucie, które tak uwielbiałam, ale teraz to nie było przyjemne. Policja dotarła na miejsce. Już są! Po raz pierwszy od 2 lat pomyślałam, że ta akcja może mi się nie udać. Mi i moim koleżanką. Gdzie ten idiota Max. Już dawno powinien na nas czekać na zewnątrz. Dało się słyszeć odgłosy kroków. Odwróciłam się. Byli tam. Ubrani w te swoje niebieskie mundurki. Deptali nam po piętach.
- Stać!
Zmotywowało mnie to do szybszego biegu. Wyjęłam pistolet z paska który miałam przypięty do spodni. Strzał. Chybienie. Ponowna próba. Strzał. Trafienie. Postrzeliłam wysokiego bruneta. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Znów odwróciłam głowę. Zobaczyłam jak chłopak zwija się z bólu na zimnym chodniku. Nagle uderzyłam o coś nogą. Potknęłam się. W kostce brukowej była dziura. Jebane chodniki. Złapali mnie. A moje ,,przyjaciółeczki" nie raczyły nawet mi pomóc. Każda była zajęta pilnowaniem własnego dupska. Położyli mi ręce na plecach i założyli mi na nie żelazne kajdanki. Wsadzili mnie do radiowozu i zawieźli na komendę. Nie widziałam nigdzie policjanta, którego trafiłam. W sumie powinnam być z siebie zadowolona. Mój strzał mógł być śmiertelny. Pomimo tego, że byłam terrorystką nie lubiłam używać broni, ani co gorsza zabijać. W swoim fachu, według mojego szefa, byłam najlepsza. Tylko dlatego, że miałam kocią zwinność, zręczność i spryt. Wydawałam się bezwzględnie i z zimną krwią strzelać do ludzi, ale w głębi serca było mi ich żal.
Na komisariacie byłam przesłuchiwana:
- Gdzie jest siedziba waszej organizacji?

- Ja się pana nie pytam gdzie pan mieszka.
- Z kim współpracujesz?
- Z ludźmi.
- Nazwiska.
- Niestety, nie mam pamięci do nazwisk.
- Dlaczego napadliście na bank?
- Ja nic nie zrobiłam.
- Postrzeliłaś komisarza Malika.
- Zrobiłam to w obronie własnej.
- Nie mam już do ciebie siły. Za kratki z nią. Resztę pytań zada ci sędzia.
Dwóch osiłków zaprowadziło mnie do ciemnego pomieszczenia z jednym łóżkiem i małym stolikiem nocnym. Wepchnęli mnie do niego i zamknęli drzwi. Nie byłam za bardzo przejęta tym że siedzę w więzieniu. Cały czas myślałam o tym chłopaku, którego trafiłam. Komisarza Malika. Nie widziałam go nawet za dobrze, ale martwiłam się o niego jak o najbliższego przyjaciela. Przyjaciela którego nigdy nie miałam.


*oczami Zayna*

Huk. Strzał. Ból. To ostatnie co pamiętam. Byłem razem z załogą na komendzie. Dostaliśmy cynk. Napad na bank. Natychmiast ruszyliśmy na miejsce. Kiedy dojechaliśmy z budynku wybiegła grupka dziewczyn w kominiarkach. Zaczęliśmy pościg, i... i oberwałem. Teraz jechałem do szpitala. Pielęgniarka zabrała mnie do sali. Rana nie była głęboka. Lekarze zajęli się usunięciem kuli z mojego ciała.
- Ał... - krzyknąłem.
Bolało jak cholera. Ale udało się. Rana została zszyta. Wyszedłem ze szpitala. Rano miałem wracać na służbę. Zastanawiałem się co z tą dziewczyną, która do mnie strzeliła. Złapali ją? A może nie?


*twoimi oczami*

Szybko ogarnął mnie sen. Rano obudziłam się wcześnie, a wydarzenia z poprzedniego dnia ponownie wbiły mi się do głowy. Wśród glin kręcących się do okoła zauważyłam przystojnego dobrze zbudowanego faceta. Na jego mundurze widniała plakietka z napisem " Kom. Z. Malik". Gdy to zobaczyłam odetchnęłam z ulgą. Nic mu się nie stało. Żył i stał kilka centymetrów ode mnie. Poczułam ulgę. Nigdy nie chciałam zabić człowieka. Skoro żył mogłam w spokoju zaplanować ucieczkę. Wystarczyło poczekać tylko aż się ściemni. 

***

Dobra to zaczynamy. Tak jak myślałam wartownik, który mnie pilnował, usnął. Wypięłam wsuwkę z włosów. Dokładnie przyjrzałam się zamkowi w drzwiach mojego więzienia. Wygięłam wsuwkę w taki sam kształt jak w zamku. Wsunęłam drucik w zamek, przekręciłam go parę razy i za chwilę do moich uszu doszedł przyjemny dźwięk otwieranych drzwi. Już po chwili byłam na wolności. Przemknęłam po cichu przez główny korytarz. I nagle wpadłam na NIEGO. alik stał przede mną we własnej osobie. To koniec. Teraz mnie zaprowadzi z powrotem do celi. Ale on tylko satał i wpatrywał się we mnie.
- No dalej skuj mnie, zabierz z powrotem do więzienia i miejmy to za sobą - wyciągnęłam ręce w jego stronę.
- Nie zrobię tego.
- Co, ale jak to? - jego odpowiedź trochę mnie zmieszała.
- Widzisz tamte drzwi? - wskazał na małe drzwi - To jedyne miejsce gdzie nie ma policji.
- Czy ty mnie nie wkręcasz???
- Nie, a teraz idź już.
Popchnął mnie w kierunku wyjścia. Pobiegłam tam. Byłam wolna.
Gdy szłam ulicą szybko zdjęłam mój kamuflaż, czyli czarną perukę, odsłaniając blond włosy. Upchnęłam ją do torebki i ostrożnie odeszłam do domu. Tam przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku.
Dlaczego on mi pomógł? Mógł zawalić cały mój plan, gdy stałam przed nim gotowa na najgorsze. Ale on wolał pokazać mi lepszą, bezpieczniejszą drogę ucieczki. A ja wcześniej do niego strzelałam. Teraz gdy o tym myślę, żałuje tego co zrobiłam i to bardzo.
- Skończę z tym - mówiłam do siebie - skończę z tym, raz na zawsze.


***

Jakoś ułożyłam sobie, życie. Odeszłam z organizacji. Znalazłam pracę. I w moim życiu niczego by nie brakowało, gdyby nie ON. Uroczy chłopak, który nie wiadomo czemu pomógł mi uciec.
Pomógł uciec dziewczynie, której nie znał. Dziewczynie, która była terrorystą. Dziewczynie, która niemal go zabiła. Mam u niego dług wdzięczności, chociaż widziałam go raptem dwa razy w życiu i nie miałam pojęcia jak m na imię. I właśnie to nie dawało mi spokoju. W głębi duszy miałam nadzieję, że kiedyś go znajdę.
Wychodziłam właśnie ma areobik. Ubrałam się, szybko splotłam włosy i wyszłam z domu. Szłam ulicą i pisałam z moją przyjaciółką, gdy nagle... Wpadłam na kogoś i upadłam.
- Ał...
- Przepraszam, tak mi przykro.
- Nic się nie stało.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku.
- Jestem Zayn. Zayn Malik. 
- A ja [T.I.].
Malik, Malik, MALIK!!! To on. Zmieniła się od czasu kiedy ostatnio go widziałam. Ale nadal był zabójczo przystojny. 
- Może podasz mi swój numer to wyjdziemy jutro gdzieś, bo chciałbym cię jakoś za to przeprosić.
- Jasne. - podałam mu ciąg cyfr.
- Super, to jutro o 20:00.
- Ok paa.
- Pa.

***

Jest 18:00. Zaczęłam przygotowywania do spotkania. Wzięłam kąpiel. Zrobiłam makijaż, ubrałam się w szary sweterek i dżinsowe spodnie. I byłam gotowa do wyjścia. Punktualnie o godzinie 20:00 zadzwonił dzwonek. To był Zayn.
- To dla ciebie - powiedział i podał ci bukiet pięknych róż.
- Dziękuję, są piękne.
Odłożyłaś kwiaty i wyszliście. Zayn jak przystało na dżentelmena otworzył ci drzwi samochodu, i sam usiadł po stronie kierowcy. Pojechaliście do najlepszej kafejki w mieście. Gdy w końcu dojechaliście na miejsce, weszliście do pięknego lokalu. Kelner wskazał wam wasz stolik usiedliście przy nim i zamówiliście dania. Rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach. Ale z jego pytań wynikało, że mnie nie pamiętał. No bo, fakt. Zmieniłam się. Zewnętrznie i wewnętrznie.
I wtedy on zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Całował czule, delikatnie.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy powiedział dwa słowa na, których dźwięk dostałam dreszczy.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też Zayn.
I wtedy ludzie w restauracji zaczęli nam bić brawo, a my znowu się pocałowaliśmy.

***

To był pamiętny dzień. Ja w końcu powiedziałam Zaynowi o naszej przeszłości, o tym jak pomógł mi uciec. On to zaakceptował i zostaliśmy razem. A niedługo na świat przyjdzie nasza córeczka Natalie.







piątek, 27 września 2013

Imagify

Liam: Niall gadałem dzisiaj z [T.I.].
Niall: Noi...
Liam: Zostaniesz ojcem!!!
Niall:


Niall: Louis mogę poderwać [T.I.]?
Louis:


[T.I.]: Harry nie płacz już i uśmiechnij się do mnie ładnie.
Harry:


Niall: Niall Horan + [T.I.] [T.N.] = MIŁOŚĆ



Liam: Chłopaki patrzcie [T.I.] tam stoi.
1D:

Harry: [T.I.], Louis mówił, że z ciebie niezła dupa i że chciałby się z tobą umówić!



Liam: Lou przybij piątkę.
Niall: O [T.I.].
Louis: Że co?



Zayn: [T.I.] tam stoi.
Louis: Gdzie?



[T.I.]: Niall ja muszę już jechać.
Niall: Papa kochanie.



Chłopaki mają próbę. Idziesz ich odebrać. Wchodzisz do sali.
Zayn:


[T.I.]: Nie Zayn, nie kupię ci kolejnego lusterka!
Zayn:


[T.I.]: Chłopaki ja się uczę!
Harry: Noi co z tego?



[T.I.]: Mamo, tato ja chcę królika!
T: Dobrze, ale białego czy czarnego?
[T.I.]: Nie ja chcę takiego królika:



[T.I.]: Mój bramkarz.



JB: Nie pojedziecie do Polski!
1D: A właśnie, że tak!
JB: Nie!
1D: Zobaczymy.
Paul: One Direction... Jedziecie do Polski!
1D:


Jak wam się podobają? Plis o komki. :-)

czwartek, 26 września 2013

Imagin o Liamie #5

Mam 19 lat. Jestem normalną dziewczyną taką jak wy. Mieszkam sama w pięknym domu w centrum Londynu. Pracuję jako kelnerka w całkiem porządniej restauracji. Musi być porządna skoro jada w niej One Direction. Sama nigdy ich nie obsługiwałam, ale moje koleżanki robią to bardzo chętnie. Mało tego, kiedy tylko 1D do niej wejdzie wywołuje falę krzyków i pisków w żeńskiej części obsługi. Ja jakoś za nimi nie przepadam, nie lubię ich muzyki.
Kolejny dzień. Kolejny dzień pełen roboty. Musiałam wstać bo jakbym znowu się spóźniła to szef by mnie ukatrupił. Szybko wstałam z łóżka, zjadłam śniadanie, przebrałam się, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam jeszcze kurtkę i poszłam do pracy. 
Kiedy przekroczyłam próg restauracyjnej kuchni dostałam masę zamówień. Nie ociągając się wskoczyłam u swój strój i zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi z dwoma tacami pełnymi najróżniejszych dań. Zapowiadał się ciężki dzień.
Grubo po południu do restauracji wpadło pięciu chłopaków z blondynem za czele. Już miałam iść i ich upomnieć, kiedy zobaczyłam kto wszedł. One Direction. Szef dla gości z wyższych sfer kazał być zawsze miłym bez względu na to jak bezczelnie się zachowują. Oni z pewnością się do takich zaliczali. Stosując się do nakazań pracodawcy z miłym uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę stolika przy którym usiedli. Podałam im menu i czekałam z notesikiem aż coś zamówią. Moje koleżanki miały racje, że blondynek zawsze zamawia najwięcej. Kiedy wybrali już dania szybkim krokiem poszłam, albo raczej pobiegłam do kuchni, gdzie odetchnęłam z ulgą. O Boże! Dlaczego to akurat ja mam ich obsłużyć. Jest całe milion dziewczyn, które zabiłyby, żeby znaleźć się na moim miejscu. Musiałam wtedy wyjść z tej kuchni! Nie chce zanosić zamówień jakimś rozkapryszonym gwiazdeczką. Jak na złość na tej zmianie byłam sama. Trudno. Kucharz zadzwonił dzwonkiem co oznaczało, że posiłki są już skończone. Z sztucznym uśmiechem na twarzy znów podeszłam do stolika piątki chłopaków. Podałam jedzenie i... To dziwne, ale cały czas czułam wzrok jednego z nich na mojej osobie. Z tego co mówiły dziewczyny on nazywał się Liam. Zignorowałam to i pewnym krokiem ruszyłam w stronę zaplecza. Ufff... Horror. Pocieszała mnie jedynie myśl, że już tam nie wrócę.
Moje szczęście nie trwało długo, bo zapomniałam, że muszę jeszcze posprzątać stolik, który jakieś dziecko ubrudziło czekoladą. Jak tam nie wrócę to po mnie. A jak tam wrócę to będę się głupio czuła, bo założę się, że będą się na mnie cały czas gapić. Koszmar. Wybór był tylko jeden. Z niechęcią wzięłam przybory do czyszczenia i wyszłam przez drzwi do sali. Zaczęłam czyścić stolik. Byłam w błędzie wcale się na mnie nie patrzyli. Właściwie to nie zwracali na mnie uwagi. Uspokoiłam się trochę. Nagle poślizgnęłam się na kałuży wody i wylądowałam na tyłku. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, wszyscy oprócz Liama. O dziwo chłopak podszedł i pomógł mi wstać.
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwym tonem.
- Tak trochę się tylko potłukłam.
- To dobrze.
- Dzięki za pomoc.
- Pomagać takiej dziewczynie to zaszczyt.
Zarumieniłam się. Liam był taki uroczy.
- Jak masz na imię?
- [T.I.].
-[T.I.], ślicznie pasuje do ciebie, Liam, jak chcesz to mogę cię odprowadzić do domu.
- Czemu nie, czekaj na mnie za 5 minut przed lokalem.
- Ok.
I odszedł w stronę swoich kumpli z zespołu. Boże co ja robię? Przecież ja go nie znam. Głupia ja. Trudno teraz nie ma odwrotu. Wróciłam do kuchni i poszłam zmienić ubrania. Zerknęłam jeszcze w lusterku jak wyglądam i wyszłam przed moje miejsce pracy. Liam czekał na mnie. 
- To ci idziemy. - zapytałam na co on pokiwał głową.
Idąc gadaliśmy o różnych sprawach. On o sławie, ja o codziennych sprawach. Szybko zmieniłam zdanie co do tego, że jest rozkapryszony. Zachowywał się naturalnie jak zwykły chłopak. Nie wiadomo kiedy doszliśmy pod mój dom.
- Może wejdziesz?
- Z przyjemnością.
Otworzyłam drzwi mojego mieszkania i razem weszliśmy do przestronnego wnętrza. Rzuciłam kurtkę na wieszak i poszłam do kuchni.
- Chcesz coś do picia?
- Sok pomarańczowy jeśli można. - powiedział siadając na kanapie.
Wlałam ciecz do szklanek i poszłam do salonu. Jedną z nich podałam chłopakowi. I tak jakoś zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się i wygłupiać. Naprawdę go polubiłam. Był miły, uroczy, słodki i... seksowny? Boże o czym ja myślę. Rozmawiam z niem nie całe pół godziny, a czuję się jakbym go znała całe życie. Ja go chyba naprawdę lubię, Lubię? Nie to słowo tu nie pasuje. Ja go kocham. Ale on mnie raczej nie. Boże co ja robię, pragnę rzeczy nie możliwych do zdobycia.
- [T.I.] muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Od dłuższego czasu mi się podobasz. Kiedy z chłopakami przychodziliśmy do restauracji, cały czas miałem nadzieje, że spotkam tam ciebie. Anioła. Kiedy cię zobaczyłem pierwszy raz wiedziałem, że to ty jesteś tą jedyną. Zawsze wyczekiwałem wejścia do tego lokalu, bo wiedziałem, że spotkam tam ciebie, moją miłość. Teraz pytanie brzmi czy chcesz zostać moją dziewczyną?
Nic nie powiedziałam. Zamiast tego zatopiłam się w jego ustach. Chciałam w końcu poczuć ich smak. Objęłam go nogami w pasie nie przestając całować. Liam wszedł po schodach i zaniósł do twojej sypialni.
* * * 

Dzisiaj mijają dokładnie 3 lata mojego związku z Liamem. Liam powiedział, że ma dla nie niespodziankę i wyszedł gdzieś po chwili wrócił klęknął przed tobą, wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko i powiedział:
- [T.I.] [T.N.] jesteś całym moim życiem i kocham cię najbardziej na świecie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Payne?
- Taaaak!!!



Prosimy o komentarze.