------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Holmes Chapel. Miasteczko na drugim końcu świata. Mój nowy dom. Przeprowadziłam się tu z rodzicami z powodu ich pracy. Nie będę ukrywać, że nie podobało mi się tu, delikatnie ujmując. W szkole mam jedną, jedyną przyjaciółkę, a nauczyciele (jak chyba w każdej szkole) są do kitu. Przeprowadzka tutaj była dla mnie początkiem najgorszego horroru, ale nie do końca...
***
Kolejny dzień w szkole. Na korytarzu spotkałam się z [I.T.P.]. Nie rozmawiałyśmy zbyt długo, bo zaraz zadzwonił dzwonek i musiałyśmy iść na lekcje. Pierwsza była matematyka. Ten kto wymyślił ten przedmiot musiał mieć coś z głową. Dziwne, że nie zamknęli go w psychiatryku. Moja definicja matemetyki brzmiała: "przedmiot w którym nawet nie rozumiesz, czego nie rozumiesz". Po 45 minutach udręki zabrzmiał zbawienny dzwonek. Razem z [I.T.P.] podeszłyśmy do swoich szafek. Były obok siebie, więc ułatwiało nam to rozmowę.
- Boże [T.I.] muszę lecieć do humanistki umówić się na poprawę! - krzyknęła.
- Okej. A co? Znowu dostałaś pałę? - zgadłam, bo [I.T.P.] nie zbyt dobrze się uczyła.
- Nie. Tym razem dwóję z minusem, a to postęp! - oświadczyła dumna z siebie - Ale i tak musze iść na poprawę.
- No to leć. - odwróciła się i pobiegła w stronę klasy do polskiego. Zostałam sama. Wzięłam więc wszystkie książki potrzebne na kolejną lekcję, zamknęłam szafkę i ujrzałam uhahaną tważ Stylesa. Wystraszyłam się trochę, ale udało mi się szybko ogarnąć. Harry Styles najniebiezpieczniejsza osoba w szkole. Nęka mnie od jakiegoś czasu. Właściwie od mojego przyjazdu do Holmes Chapel. Wszyscy go znali i opowiadali o nim różne rzeczy. Na przykład, że jeździł kradzionym samochodem, brał udział w nielegalnych walkach, już nie wspominając co robił ze swoimi partnerkami. Był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, jeśli nie w całym miasteczku, dlatego kiedy poprosił jakąś tapeciarę o chodzenie zgadzała się od razu. Oczywiście on nie traktował tego poważnie i zmieniał dziewczyny jak T-shirty. Codziennie inna. Może z wyjątkiem Rozalie, z nią chodził 2 dni, bo była chora i nie miał jak z nią zerwać. Ale poza nią... Żadna z tych silikonów mu jeszcze nie odmółwiła. Z jednym wyjątkiem. Mną. Byłam nowa w szkole i oczywiście Styles chciał mnie zaliczyć. Ale tu trafiła kosa na kamień. Odmuwiłam mu. Żebyście widziały jego twarz, myślałam, że zabije mnie wzrokiem. No i od tego czasu mnie nęka.
- Kogo my tu mamy, pannę [T.N.] we własnej osobie. - zaśmiał się Harry, miałem ochotę mu przypierdolić.
- Odpierdol się, Styles! - palnęłam choć wiedziałam, że nie odpuści. To nie w jego stylu.
- A co jeśli nie chcę? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem.
- To masz problem, bo ja chcę żebyś zostawił mnie w spokoju i zniknął! - prawie krzyczałam, jak on potrafił wkurwić.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się głupio - najbardziej chciałbym zniknąc pomiędzy twoimi udami. - podszedł kilka kroków bliżej i włożył mi ręce pod koszulkę, ale szybko je strzepnęłam.
- Debil! Idź sobie poobmacuj Rebece, a ode mnie się odwal! - byłam wściekła i miałam ku temu powody. Przegiął.
Chłopak nie odpowiedział tylko złapał mnie za nadgarstki i przyparł do rzędu szafek. Był tak blisko, że czułam na szyji jego oddech. Zaczęłam się bać.
- Mam dla ciebie propozycję, umówisz się ze mną, a ja dam ci spokój. - szepnął mi do ucha delikatnie przygryzając jego płatek. Drgnęłam. Był tak niesamowicie pociągający.
- A co jeśli odmówię? - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko. Szybko tego pożałowałam, bo ręce Harrego zacisnęły się mocniej na moich nadgarstkach wywołując ból w tym miejscu. Pomimo, że próbowałam to ukryć syknęłam z bólu.
- Ał... - usłyszał to i zauważyłam cień uśmieszku na jego twarzy.
- To jak? Zgadzasz się? - zapytał ponownie, przycjskając mnie mocniej do szafki. Wygrał. Wiedział to. Ale w sumie to może nawet nie była taka zła propozycja.
- Jedno spotkanie i nic nie będzie nas łączyć? - zapytałam dla pewności.
- Tylko jedno - szepnął i po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.
- Objecujesz?
- Objecuję.
- W takim razie niech ci będzie, zgadzam się - odpowiedziałam jakby od niechcenia. Poczułam ulgę i zobaczyłam, że zostawiła moje ręce w spokoju. Spojrzałam na nadgarstki, były mocno zaczerwienione. Idiota. I co on chciał tym osiągnąć. Wyższą reputację? I tak wszystkie laski na niego lecą, a chłopaki ubóstwiają.
- Świetnie. Przyjade po ciebie w sobotę o 18:00. - rzucił i już miał odchodzić, ale odwrócił się z powrotem w moją stronę i... pocałował mnie. Rozpłynęłam się kiedy jego miękkie wargi dotknęły moich. Potrzebowałam aż 20 sekund żeby wrócić do rzeczywistości i go odepchnąć. Zmierzyłam Harrego pytającym wzrokiem.
- To do soboty. - pożegnał się i posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Odwrócił się i zniknął w tłumie nastolatków, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Co to kurwa było?
Do końca dnia unikałam Stylesa jak ognia. Kiedy w końcu znalazłam się w domu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć czy dobrze zrobiłam. A jeśli wywiezie mnie gdzieś i zgwałci, albo zrobi ze mną jeszcze coś innego. Przecież może. Jest silniejszy, wyższy, niebezpieczniejszy, przystojniejszy, bardziej pociągający, o wiele bardziej seksowny...STOP! Boże o czym ja myślę?! Muszę sie ogarnąć. "Nie [T.I.] nie możesz się tak zamartwiać" - zganiłam się w myślach. Wszystko będzie dobrze. Wszystko...będzie...dobrze...
*sobota*
Jest godzina 16:30. Zaczęłam przygotowywania do wyjścia. Poszłam do łazienki i wzięłam 45-minutową kąpiel. Potem owinięta w sam ręcznik szybko pobiegłam do swojego pokoju. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i spryskałam się miętowymi perfumami. Uwielbiałam tem zapach. Kiedy zakładałam byty zadzwonił dzwonek. Harry przyjechał. Na chwiejących się nogach podeszłam do drzwi. Dobrze, że nie było rodziców w domu, bo za umawianie się ze Stylesem dostałabym szlaban na wychodzenie z domu do czasu mojej wyprowadzki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uhahaną twarz Harrego.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie. Trochę odwlekłam odpowiedź, ponieważ na chwilę zatonęłam w zieleni jego tęczówek.
- Jasne - mam nadzieję, że nie usłyszał tej nutki słabości w moim głosie. Uśmiechnął się uwodzicielsko, tak, że zaczęłam mieć wątpliwości czy nadal stoje na ziemi. Ale...STOP! [T.I.] pamiętaj, że on tylko chcę cię uwieść, nie daj się zauroczyć tak jak wsztstkie przed tobą. Zobaczyłam, że Hary zmierza w stronę samochodu. Zamknęłam więc drzwi i podąrzyłam za nim. Kulturalnie otworzył mi drzwi o dstrony pasażera. Przez całą drogę próbował rozpocząć rozmowę, ale skutecznie go zbywałam.
- Wyglądasz na spiętą? Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku, z wyjątkiem tego, że jadę na randkę kradzionym samochodem z chłopakiem, którego prawie nie znam! Nie wcale nie jestem spięta... - wybuchłam, powiedziałam mu w twarz wszystko co o nim myślę. Zauważyłam coś jakby smutek na jego twarzy.
- Naprawdę wierzysz w te plotki? Jak mogłaś pomyśleć, że ukradłem samochód?! Dostałem go od ojca...- zrobiło mi się głupio. Miał rację. Byłam idiotką wierząc w to wszystko. Przecież to niemożliwe, żeby dzięwiętnastolatek ukradł auto. Był na mnie zły, widziałam to na jego twarzy.
- Przepraszam, nie wiem jak mogłam w to uwierzyć. - spuściłam smętnie głowę.
- Właściwie to nie masz za co przepraszać - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Nie drążyliśmy dłużej tej kwestji, bo Harry zatrzymał się pod restauracją. Już miałam wysiadać, ale Styles mnie ubiegł i kulturalnie otworzył mi drzwi.
- Sądzisz, że nie umiem sobie otworzyć drzwi?! - powiedziałam i zrobiłam minę obrażonego dziciaka. Harry uśmiechnął się, a ja znów na moment odpłynęłam. "[T.I.] ogarnij się, on nie traktuje tego spotkania poważnie i ty też tak tego nie traktuj!" - przywoływałam się do porządku. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zamówiliśmy potrawy i zajęliśmy sie rozmową, albo raczej Harry się nią zajął, bo ja udawałam, że w ogóle go nie słucham. Z każdym jego pytaniem, na które oczywiście nie usłyszał oczekiwanej odpowiedzi, był coraz bardziej zirytowany i wkurzony. W końcu nie wytrzymał.
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął w końcu. Był wściekły, ale zachowałam spokój, nie mogłam teraz okazać słabości.
- Ze mną? Nic. Raczej, co z tobą jest nie tak?! - rzuciłam ciętą ripostę. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy i próbowałam nie uledz jego przeszywającemu spojrzeniu.
- Przez całe to spotkanie nie odezwałaś się słowem! Z tego co mi wiadomo to miała być randka! - nadal krzyczał, widziałam złość w jego oczach. Musiałam go nieźle wkurwić. Na innych "randkach" dziewczyny pewnie cały czas gadały, a kiedy on mówił słuchały jak zaklęte. Ale nie ja.
- To miało być tylko głupie spotkanie! Nic nie znaczące ani dla mnie, ani tymbardziej dla ciebie! - nie wytrzymałam, wybiegłam z restauracji. Kiedy myślałam, że jestem w bezpiecznej odległości i zwolniłam trochę, Harry mnie dogonił i dosłownie przyparł do muru, a raczej ściany. Zaczęłam odczuwać strach. Jego krocze niebezpiecznie ocierało się o moją kobiecość. "No to po mnie - pomyślałam - zaraz mnie zgwałci albo coś w tym stylu". Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego zauwarzyłam, że rysy Harrego łagodnieją. W końcu zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej. Znów to zrobił. Pocałował mnie. Tym razem nie dałam się omamić. Odrwóciłam głowę chwilę po tym jak nasze usta się złączyły. Poczułam jak ręce Stylesa rozluźniają się dając moim nadgarstkom większą swobodę. Wykorzystalam to . Wyszarpałam się w jego uścisku i pobiegłam w stronę domu. Tym razem nie pobiegł za mną. Chociaż pewna część mnie chciała żeby to zrobił, żeby się odwrócił i spojrzał na mnie, jeszcze raz połączył nasze usta w jedność. Ta część przekonywała mnie, że powinnam wrócić. Do niego.
*u* Piękny imaginegg <33
OdpowiedzUsuńSzuodki :D
OdpowiedzUsuńZarąbisty, kiedy bedzie kolsejna czesc?
OdpowiedzUsuńpostaram się napisać ją jak najszybciej, ale mam zawalony terminarz i nie mam za bardzo czasu :D
Usuńwow! czekam na nexta!
OdpowiedzUsuń