wtorek, 15 października 2013

Imagin o Zaynie #6

Umówmy się na taką zasadę: CZYTAM = KOMENTUJE. Bo ten jeden komentarz to jest taka ogromna motywacja i jednocześnie potwierdzenie, że to co robię, robię dobrze lub źle. Więc bardzo proszę komentujcie. 
Ten imagin jest z dedykacją dla mojej psiapsiółki Majki, która jest zarąbiście fajna :-) Majka oceń sama, jak wyszedł???


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Alarm. Adrenalina. Przyśpieszony oddech. Uciekałam właśnie z banku, który wcześniej okradłam z grupą koleżanek. Na tym polegała moje praca. Jeżeli kradzież można nazwać pracą. Należałam do najbardziej bezwzględnej grupy przestępczej w mieście. Wybiegałam właśnie z pomieszczenia w kominiarce naciągniętej na twarz, z czterema workami pieniędzy w rękach. Usłyszałam odgłosy syreny policyjnej. Gliny. Cholera! Biegłam, co sił w nogach. Syrenę było słychać coraz wyraźniej. Strach. Było to uczucie, które tak uwielbiałam, ale teraz to nie było przyjemne. Policja dotarła na miejsce. Już są! Po raz pierwszy od 2 lat pomyślałam, że ta akcja może mi się nie udać. Mi i moim koleżanką. Gdzie ten idiota Max. Już dawno powinien na nas czekać na zewnątrz. Dało się słyszeć odgłosy kroków. Odwróciłam się. Byli tam. Ubrani w te swoje niebieskie mundurki. Deptali nam po piętach.
- Stać!
Zmotywowało mnie to do szybszego biegu. Wyjęłam pistolet z paska który miałam przypięty do spodni. Strzał. Chybienie. Ponowna próba. Strzał. Trafienie. Postrzeliłam wysokiego bruneta. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Znów odwróciłam głowę. Zobaczyłam jak chłopak zwija się z bólu na zimnym chodniku. Nagle uderzyłam o coś nogą. Potknęłam się. W kostce brukowej była dziura. Jebane chodniki. Złapali mnie. A moje ,,przyjaciółeczki" nie raczyły nawet mi pomóc. Każda była zajęta pilnowaniem własnego dupska. Położyli mi ręce na plecach i założyli mi na nie żelazne kajdanki. Wsadzili mnie do radiowozu i zawieźli na komendę. Nie widziałam nigdzie policjanta, którego trafiłam. W sumie powinnam być z siebie zadowolona. Mój strzał mógł być śmiertelny. Pomimo tego, że byłam terrorystką nie lubiłam używać broni, ani co gorsza zabijać. W swoim fachu, według mojego szefa, byłam najlepsza. Tylko dlatego, że miałam kocią zwinność, zręczność i spryt. Wydawałam się bezwzględnie i z zimną krwią strzelać do ludzi, ale w głębi serca było mi ich żal.
Na komisariacie byłam przesłuchiwana:
- Gdzie jest siedziba waszej organizacji?

- Ja się pana nie pytam gdzie pan mieszka.
- Z kim współpracujesz?
- Z ludźmi.
- Nazwiska.
- Niestety, nie mam pamięci do nazwisk.
- Dlaczego napadliście na bank?
- Ja nic nie zrobiłam.
- Postrzeliłaś komisarza Malika.
- Zrobiłam to w obronie własnej.
- Nie mam już do ciebie siły. Za kratki z nią. Resztę pytań zada ci sędzia.
Dwóch osiłków zaprowadziło mnie do ciemnego pomieszczenia z jednym łóżkiem i małym stolikiem nocnym. Wepchnęli mnie do niego i zamknęli drzwi. Nie byłam za bardzo przejęta tym że siedzę w więzieniu. Cały czas myślałam o tym chłopaku, którego trafiłam. Komisarza Malika. Nie widziałam go nawet za dobrze, ale martwiłam się o niego jak o najbliższego przyjaciela. Przyjaciela którego nigdy nie miałam.


*oczami Zayna*

Huk. Strzał. Ból. To ostatnie co pamiętam. Byłem razem z załogą na komendzie. Dostaliśmy cynk. Napad na bank. Natychmiast ruszyliśmy na miejsce. Kiedy dojechaliśmy z budynku wybiegła grupka dziewczyn w kominiarkach. Zaczęliśmy pościg, i... i oberwałem. Teraz jechałem do szpitala. Pielęgniarka zabrała mnie do sali. Rana nie była głęboka. Lekarze zajęli się usunięciem kuli z mojego ciała.
- Ał... - krzyknąłem.
Bolało jak cholera. Ale udało się. Rana została zszyta. Wyszedłem ze szpitala. Rano miałem wracać na służbę. Zastanawiałem się co z tą dziewczyną, która do mnie strzeliła. Złapali ją? A może nie?


*twoimi oczami*

Szybko ogarnął mnie sen. Rano obudziłam się wcześnie, a wydarzenia z poprzedniego dnia ponownie wbiły mi się do głowy. Wśród glin kręcących się do okoła zauważyłam przystojnego dobrze zbudowanego faceta. Na jego mundurze widniała plakietka z napisem " Kom. Z. Malik". Gdy to zobaczyłam odetchnęłam z ulgą. Nic mu się nie stało. Żył i stał kilka centymetrów ode mnie. Poczułam ulgę. Nigdy nie chciałam zabić człowieka. Skoro żył mogłam w spokoju zaplanować ucieczkę. Wystarczyło poczekać tylko aż się ściemni. 

***

Dobra to zaczynamy. Tak jak myślałam wartownik, który mnie pilnował, usnął. Wypięłam wsuwkę z włosów. Dokładnie przyjrzałam się zamkowi w drzwiach mojego więzienia. Wygięłam wsuwkę w taki sam kształt jak w zamku. Wsunęłam drucik w zamek, przekręciłam go parę razy i za chwilę do moich uszu doszedł przyjemny dźwięk otwieranych drzwi. Już po chwili byłam na wolności. Przemknęłam po cichu przez główny korytarz. I nagle wpadłam na NIEGO. alik stał przede mną we własnej osobie. To koniec. Teraz mnie zaprowadzi z powrotem do celi. Ale on tylko satał i wpatrywał się we mnie.
- No dalej skuj mnie, zabierz z powrotem do więzienia i miejmy to za sobą - wyciągnęłam ręce w jego stronę.
- Nie zrobię tego.
- Co, ale jak to? - jego odpowiedź trochę mnie zmieszała.
- Widzisz tamte drzwi? - wskazał na małe drzwi - To jedyne miejsce gdzie nie ma policji.
- Czy ty mnie nie wkręcasz???
- Nie, a teraz idź już.
Popchnął mnie w kierunku wyjścia. Pobiegłam tam. Byłam wolna.
Gdy szłam ulicą szybko zdjęłam mój kamuflaż, czyli czarną perukę, odsłaniając blond włosy. Upchnęłam ją do torebki i ostrożnie odeszłam do domu. Tam przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku.
Dlaczego on mi pomógł? Mógł zawalić cały mój plan, gdy stałam przed nim gotowa na najgorsze. Ale on wolał pokazać mi lepszą, bezpieczniejszą drogę ucieczki. A ja wcześniej do niego strzelałam. Teraz gdy o tym myślę, żałuje tego co zrobiłam i to bardzo.
- Skończę z tym - mówiłam do siebie - skończę z tym, raz na zawsze.


***

Jakoś ułożyłam sobie, życie. Odeszłam z organizacji. Znalazłam pracę. I w moim życiu niczego by nie brakowało, gdyby nie ON. Uroczy chłopak, który nie wiadomo czemu pomógł mi uciec.
Pomógł uciec dziewczynie, której nie znał. Dziewczynie, która była terrorystą. Dziewczynie, która niemal go zabiła. Mam u niego dług wdzięczności, chociaż widziałam go raptem dwa razy w życiu i nie miałam pojęcia jak m na imię. I właśnie to nie dawało mi spokoju. W głębi duszy miałam nadzieję, że kiedyś go znajdę.
Wychodziłam właśnie ma areobik. Ubrałam się, szybko splotłam włosy i wyszłam z domu. Szłam ulicą i pisałam z moją przyjaciółką, gdy nagle... Wpadłam na kogoś i upadłam.
- Ał...
- Przepraszam, tak mi przykro.
- Nic się nie stało.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku.
- Jestem Zayn. Zayn Malik. 
- A ja [T.I.].
Malik, Malik, MALIK!!! To on. Zmieniła się od czasu kiedy ostatnio go widziałam. Ale nadal był zabójczo przystojny. 
- Może podasz mi swój numer to wyjdziemy jutro gdzieś, bo chciałbym cię jakoś za to przeprosić.
- Jasne. - podałam mu ciąg cyfr.
- Super, to jutro o 20:00.
- Ok paa.
- Pa.

***

Jest 18:00. Zaczęłam przygotowywania do spotkania. Wzięłam kąpiel. Zrobiłam makijaż, ubrałam się w szary sweterek i dżinsowe spodnie. I byłam gotowa do wyjścia. Punktualnie o godzinie 20:00 zadzwonił dzwonek. To był Zayn.
- To dla ciebie - powiedział i podał ci bukiet pięknych róż.
- Dziękuję, są piękne.
Odłożyłaś kwiaty i wyszliście. Zayn jak przystało na dżentelmena otworzył ci drzwi samochodu, i sam usiadł po stronie kierowcy. Pojechaliście do najlepszej kafejki w mieście. Gdy w końcu dojechaliście na miejsce, weszliście do pięknego lokalu. Kelner wskazał wam wasz stolik usiedliście przy nim i zamówiliście dania. Rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach. Ale z jego pytań wynikało, że mnie nie pamiętał. No bo, fakt. Zmieniłam się. Zewnętrznie i wewnętrznie.
I wtedy on zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Całował czule, delikatnie.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy powiedział dwa słowa na, których dźwięk dostałam dreszczy.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też Zayn.
I wtedy ludzie w restauracji zaczęli nam bić brawo, a my znowu się pocałowaliśmy.

***

To był pamiętny dzień. Ja w końcu powiedziałam Zaynowi o naszej przeszłości, o tym jak pomógł mi uciec. On to zaakceptował i zostaliśmy razem. A niedługo na świat przyjdzie nasza córeczka Natalie.