czwartek, 6 marca 2014

Imagin o Louisie cz.3 #7 (ostatnia)

W końcu ostatnia część tego imaginu. Sorki, że tak mało dodaje, ale ja po prostu nie mam kiedy. Ostatnio przeszłam z takiej jednej olimpiady do drugiego etapu i mam masę roboty. Wiem pomyślicie, że kujon ze mnie :-). Żart.
Sorka, że tak późno.
No to chyba tyle, a teraz przeczytajcie ostatnią część i proszę o komentarze, a jak ktoś może to strasznie proszę, żeby trochę rozpowiedzieć o moim blogu. Z góry thanks!

Paula ;-*

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


 *oczami Harrego*

- Louis przykro mi, ale to prawda.
- Nie, nie wierzę ci.
- Louis ona cię wykorzystała.
- Ona mnie kocha i nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Louis skoro mi nie wierzysz to patrz - wystawiłem przed nim rękę z telefonem i pokazałem urywek rozmowy [T.I.] z jakąś koleżanką. Był to tylko fragment, ale przedstawiał trzy najważniejsze zdania. Mój najlepszy przyjaciel oglądał film z zaciekawieniem, żalem, smutkiem i gniewem w oczach, a ja patrzyłem jak te wszystkie te emocje kolejno ukazują się na jego twarzy. To było straszne. Nienawidziłem patrzeć na Louisa, czy na kogokolwiek gdy byli w takim stanie, bo czułem się odpowiedzialny za ich ból. Pomimo wszystkiego czułem, że postąpiłem słusznie. Jeżeli [T.I.] powiedziała by o tym pierwsza Louisowi, jego cierpienie byłoby jeszcze większe i mógłby sobie zrobić jaką krzywdę. Tak było również w jego poprzednim związku z Eleonor. Kochali się i bardzo lubiłem Eleonor, ale ona musiała wyjechać. Lou bardzo to przeżywał, a ja przyglądałem się z boku jak tracą ze sobą kontakt jak ich miłość zanika. W końcu przestali ze sobą pisać i dzwonić, ale oficjalnie nie zerwali. Stało się to dopiero wtedy kiedy Louis usłyszał, że Eleonor jest mężatką i ma dwójkę dzieci. Ten dzień został przeze mnie i chłopaków uznany za oficjalną datę ich zerwania. Louis w ogóle nie mógł się pozbierać. Przez tydzień nie wychodził z pokoju. Nie mogę pozwolić, żeby teraz też tak było. Dlaczego Louis nie może trafić na taką dziewczynę, która go nie zrani w ten czy inny sposób. Kiedy pojawiła się [T.I.] myślałem, że to ta jedyna i, że Lou w końcu ułoży sobie życie. Pomyliłem się. To była ustawka. 
Zauważyłem, że Louis zaczął wychodzić z mieszkania. Zatrzymałem go.
- Dokąd idziesz?
- Powiedzieć [T.I.] co o niej myślę.
Trzasnął za sobą drzwiami i wyszedł, tak po prostu. Skąd w nim nagle tyle złości. a może to nie złość, może to odwaga, albo strach przed kolejną nieszczęśliwą miłością.


*oczami Louisa*

 Kiedy Harry pokazał mi nagranie, zamarłem. Jak ona mogła. Wyszedłem. z domu zostawiając tam Harrego. Trudno najwyżej kiedy wrócę znajdę tam striptizerki. Biedny mój dom. 
Znalazłem [T.I.] w parku, na ławce. Płakała. Tylko czemu? To ja tu powinienem mieć kompletną załamkę, a nie ona. Podszedłem do niej.
- [T.I.] co ci jest?
- Louis? Nic mi nie jest...- urwała na chwilkę a później wybuchała kolejną falą płaczu - Przepraszam! - krzyknęła i pobiegła w stronę swojego domu. A ja siedziałem dalej na ławce jak głupi. Mogłem za nią pobiec, ale teraz była już za daleko. Nie dogoniłbym jej.


*oczami [T.I.]*

Wbiegłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Wcześniej, powiedziałam "przyjaciółkom" że nie zostawię Lou. Nawrzeszczały na mnie. Ha. Żeby to tylko tyle. Zaciągnęły mnie do łazienki. Pobiły. Było ich pięć więc miały znaczną przewagę liczebną. Potem kiedy zobaczyłam Louisa w parku... Miałam straszne wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że jeśli mu powiem to nigdy mi nie wybaczy. Pomimo tego postanowiłam mu to powiedzieć. 
Poszłam do łazienki, obmyłam twarz, poprawiłam makijaż i fryzurę. Jednak jednego nie dało się zamaskować. Siniaków. Znajdowały się one na większości części mojego ciała i strasznie rzucały w oczy. Szczególnie te na rękach i policzku. Założyłam bluzkę z długimi rękawami i z ciężkim sercem ruszyłam w kierunku domu Louisa. Padał deszcz, a ja szłam bez kurtki i parasola. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która szybko stała się potokiem łez. Starałam się uspokoić, ale nie szło mi to najlepiej. Zobaczyłam dom Lou nieopodal. Zawahałam się. Ale nie, nie mogłam teraz zrezygnować. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył Louis.


*oczami Louisa*

Otworzyłem drzwi. Stała w nich [T.I.]. Była przemoczona i miała rozmazany przez łzy tusz na policzkach. Płakała.
- Mogę wejść? - zapytała ledwie słyszalnym szeptem. Normalnie to bez zastanowienia wyrzuciłbym ją za drzwi, ale widząc ją w takim stanie czułem ogromny ból w sercu. Wpuściłem ją do środka.
- Louis muszę ci coś powiedzieć - smętnie spuściła głowę. Było mi jej, żal.
- Wiem o wszystkim - wypaliłem.
- Więc nie wiem czy jest sens, ale przepraszam cię. To była straszna głupota, szkoda, że tak późno zadałam sobie z tego sprawę. I szkoda, że tak późno odkryłam, że cię kocham. Ale teraz to już nie istotne, wiem, że mi nie wybaczysz, prawdę mówiąc nie wiem czy sama to sobie wybaczę. Wybacz, że zmarnowałam twój czas. Pójdę już. - zaczęła kierować się w stronę drzwi. Dopiero teraz zauważyłem siniaki na jej ciele. 
- [T.I.], czekaj! - podbiegłem do niej. Miała także posiniaczony policzek. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem?
- Kto ci to zrobił? - wskazałem na siwy płat skóry na jej policzku.
- Nikt. To nic. - zakryła ręką policzek. Wziąłem jej drugą rękę i podwinąłem rękaw, wyglądała jeszcze gorzej niż policzek. Dziewczyna szybko cofnęła dłoń i ściągnęła rękaw. 
- Co się stało? Nie udawaj, że nic, bo nie uwierzę.
- Pobiły mnie... - odpowiedziała łamiącym się głosem i znów zwiesiła głowę.
- Kto?!
- Te same osoby, które kiedyś nazywałam przyjaciółkami. - poczułem ogarniającą mnie złość. Zobaczyłem w [T.I.] bezbronną osobę, tak bezradną w tej sytuacji. Nie było już pewnej siebie [T.I.], która zawsze umiała wybrnąć ze wszystkich kłopotów, odeszła.
- Czemu to zrobiły? - musiałem spytać, bo nie wierzyłem, że tak po prostu ją pobiły, musiał być jakiś powód.
- Powiedziałam im, że cię nie zostawię, bo nie mogłabym cię tak zranić.
Zamarłem. Dziewczyna, która stała przede mną, cierpiała przez to, że nie chciała mnie skrzywdzić. Podjąłem szybką, ale i najlepszą decyzję w swoim życiu. Wybaczyłem jej.
Przytuliłem ją czule i zacząłem całować. Niepewnie go oddała. Całowałem delikatnie, żeby jej nie zniechęcić. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spytała:
- Czyli wybaczasz mi?
- Jak najbardziej tak.
- Kocham cię.
- Ale ja ciebie bardziej.

***

Zostaliście z Lou (znowu) parą. Twoje relacje z chłopakami nie uległy zmianie, albo wręcz poprawie. Jesteście razem szczęśliwi i planujecie ślub. 

1 komentarz: