Ula ;)
piątek, 25 kwietnia 2014
Fanfiction !!!
Założyłam fanfiction z Niallem. Będę go prowadzić z Paulą. Tu macie link . Zachęcam do zaglądania , czytania i komentowania :)
sobota, 19 kwietnia 2014
Wesołych Świąt!!!
Z okazji Wielkanocy
życzymy wam
smacznego jajka,
mokrego dyngusa
I spotkania w przyszłości
chłopaków z 1D!!!!
piątek, 18 kwietnia 2014
One Direction - You & I !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
Jest już teledysk!! Kto jeszcze nie oglądał to macie tu filmik!! Musimy pobić rekord!!!
P.S.: Licznik jest już rozwalony :3
Jest już teledysk!! Kto jeszcze nie oglądał to macie tu filmik!! Musimy pobić rekord!!!
P.S.: Licznik jest już rozwalony :3
~Paula
wtorek, 15 kwietnia 2014
Imagin z Louisem #17
Hej! :D Znalazłam chwilkę czasu i na szybkiego napisałam ten imagin. Ostrzegam będzie smutny.Nawet bardzo smutny. I proszę was komentujcie!!!
Pozostawał obojętny ma moje prośby, ma moje łzy, na mój krzyk. Ze spokojem pakował idealnie poskładane w kostkę ubrania. Zbiegłam do kuchni siadając na parapecie okna. Wybuchłam kolejną falą płaczu. Odchodziłeś i miałeś już nigdy nie wrócić. Straciłam cię już na zawsze. Poczułam twój ciepły oddech na szyi. Odwróciłam się w twoją stronę. Wyraz twojej twarzy pozostawał niewzruszony.
- [T.I.]...
- Idź już! - powiedziałam to wbrew sobie.
Pragnęłam żebyś został. Ale było za późno. Wyszedłeś pospiesznie z naszego domu, który teraz należał tylko do mnie. Zostawiłeś mnie tam płaczącą, ze złamanym sercem.
~Paula
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Louis, błagam cię zostań - powiedziałam stojąc w drzwiach sypialni i bezradnie patrząc jak pakuje swoje ubrania do walizek - Louis, proszę!Pozostawał obojętny ma moje prośby, ma moje łzy, na mój krzyk. Ze spokojem pakował idealnie poskładane w kostkę ubrania. Zbiegłam do kuchni siadając na parapecie okna. Wybuchłam kolejną falą płaczu. Odchodziłeś i miałeś już nigdy nie wrócić. Straciłam cię już na zawsze. Poczułam twój ciepły oddech na szyi. Odwróciłam się w twoją stronę. Wyraz twojej twarzy pozostawał niewzruszony.
- [T.I.]...
- Idź już! - powiedziałam to wbrew sobie.
Pragnęłam żebyś został. Ale było za późno. Wyszedłeś pospiesznie z naszego domu, który teraz należał tylko do mnie. Zostawiłeś mnie tam płaczącą, ze złamanym sercem.
***
Minęły dwa dni odkąd cię nie ma. Nie mogę się pozbierać. Wzięłam urlop w pracy i zastanawiałam się czy się nie zwolnić. Odchodząc zabrałeś ze sobą moje serce bez którego nie mogłam długo żyć. Byłam wrakiem człowieka. Nie jadłam, nie piłam, nie spałam. Praktycznie nie wstawałam z łóżka. Nie miałam po co. Bez ciebie nic nie miało już sensu.
***
Czas spędzony bez ciebie to udręka. Na pewno straciłam wiele kilogramów, ale to się teraz nie liczyło. Nie odczytywałam wiadomości i odrzucałam wszystkie połączenia, nawet te od ciebie. Dlaczego? Bo nie przynosiły mi one szczęścia. Pisałeś je z litości nade mną, a nie z miłości. I to bolało najbardziej. Żyłam ze świadomością, że ty jesteś teraz pewnie szczęśliwy, a ja powoli staję się cieniem, bezowocnie szukającym sensu swojego istnienia.
***
Cieszę się, że mnie teraz nie widzisz. Potargane włosy i rozmyty przez łzy makijaż. Oto do czego doprowadziłeś. Czuję, że umieram. Jezus wytrzymał bez jedzenia 40 dni. Ja po 15 nie mogę dać sobie już rady. Wszystko jest jasne. Nie umieram przez brak pożywienia. Umieram z miłości. Tej głupiej, cholernej miłości do ciebie. Czytam w gazecie o twoim kolejnym romansie. Moje serce rozpryskuje się na miliony kawałeczków, które tylko ty jesteś w stanie połączyć na nowo w jedną całość.
***
Ktoś by pomyślał, że to co robię i sposób w jaki się zachowuję są absurdalne. Ale dla mnie to nie jest wcale absurd. Nie można ułożyć sobie życia, kiedy brakuje osoby dzięki której chcesz nadal robić to co robisz. Która zawsze cię wspiera i podnosi na duchu. A mi, właśnie teraz brakuje tej osoby. Ciebie. Mojego sensu istnienia. Ale wiem, że ty nie wrócisz. Już nigdy.
***
Postanowiłam to skończyć. Wyjęłam z szafki przy łóżku żyletkę. W skupieniu patrzyłam jak z poziomych linii powoli sączy się czerwona ciecz. Usłyszałam trzask drzwi. Wbiegłeś do mojej sypialni. Ze strachem na twarzy podbiegłeś do mnie. Chwyciłeś za telefon i zadzwoniłeś po karetkę.
- [T.I.] wszystko będzie dobrze! Proszę cię nie opuszczaj mnie! - krzyczał. Zaczęłam widzieć mroczki przed oczami. Wiedziałam, że nie zdążą mnie uratować. To był koniec. Zobaczyłam łzy spływające swobodnie po jego policzkach.
- [T.I.] jak ja mogłem cię zostawić?! Jestem pieprzonym idiotą! - przeklinał się. Zaczęłam żałować tego wszystkiego. Nie chciałam teraz umierać. Nie kiedy on wrócił. Ale było już za późno. Zdążyłam jedynie wychrypieć:
- Kocham Cię, Louis. - i straciłam przytomność. Nie obudziłam się już nigdy więcej. Rozdzieliła nas śmierć. Ale już wkrótce znów mieliśmy się zobaczyć. I pozostać razem na wieki...
piątek, 11 kwietnia 2014
Imagin z Zaynem #16
Ten imagin będzie mnie dramatyczny i smutny od pozostałych :P Przepraszam jeśli uraziłam Zerrie Shippers i Mixers. Umówmy się: 5 komentarzy = imagin
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[T.I.]: Louis !! Wiem , że jesteś piękny i musisz o to bardzo dbać , ale już są !
L: Idę , spokojnie - Matko , jak on mnie denerwuje. Czy muszę mieć tak wkurzającego brata ? Właśnie wybieramy się z Louisem , jego przyjaciółmi i ich dziewczynami na plaże. Strasznie mi zależy , żeby dobrze wypaść , ponieważ będzie Zayn. Słyszałam , że Perrie z nim zerwała. Po części jest mi go żal , a z drugiej strony mam nadzieje na większe zainteresowanie Zayna moją osobą. Wreszcie kiedy pan ,,Podziwiajcie moją wypukłą dupę" raczył zejść , zabraliśmy wszystko , zakluczyliśmy drzwi i udaliśmy się do wana , w którym , jak sądzę , wszyscy już byli.
L: Przepraszamy , że tak długo musieliście czekać. [T.I.] w ogóle nie mogła się zebrać. - no to przegiął.
[T.I.]: Hahaha tak to moja wina. A ty nie stałeś przed lustrem z dwoma parami kąpielówek i nie gadałeś do siebie ,, No i , które cię bardziej uwydatnią tyłeczku , co ? " - wszyscy zaczęli się śmiać , a Tommo był czerwony ze wściekłości.
Li: Wyluzuj , Lou. Ciesz się , Eleanor z dziewczynami są na plaży.
N: Co nie oznacza , że im o tym nie powiemy...Ałłć !! Za co ? - złapał się za tył głowy. Sądzę , że Lou mu przyłożył.
[T.I.]: Louis ! Nie bij naszego , kochanego Nialla ! - podeszłam do blondyna i go przytuliłam , a ten schował głowę w zagłębienie mojej szyi. Wszyscy byli czerwoni ze śmiechu.
Z: Może wreszcie odpalimy ? - powiedział z irytacją i grymasem na twarzy.
H: Okej - Hazz włączył silnik i ruszyliśmy z podjazdu. Harry prowadził , na miejscu pasażera siedział Liam , a z tyłu Louis , Zayn , ja i Niall. Czyli podsumowując - siedziałam między Zaynem , a Niallem. Całą drogę śpiewaliśmy piosenki ( znaczy oni śpiewali , bo ja śpiewam jak stary mors ) , opowiadaliśmy kawały i głupie historyjki. Nawet nie zauważyłam jak byliśmy na miejscu. Przywitały nas Eleanor i Sophia - ale w szczególności swoich chłopaków.
H: [T.I.] tylko ty mi zostałaś ! - i mnie przytlił.
N: Spadaj ! [T.I] jest moja , praawda ? - zrobił słodkie oczka , choć wie , że mnie to nie rusza.
[T.I.]: Jestem niczyja - wzięłam El i Soph pod rękę - a teraz sory chłopaki idziemy pogadać o DAMSKICH sprawach. - tak na serio nie chciałam wysłuchiwać kłótni tych dwóch debili i patrzeć na Niego.
Poszłyśmy do koca , który przygotowały dziewczyny tylko dla nas. Sophia i El już w bikini , tylko ja nie chciałam go pokazać.
S: No proszę.
[T.I.]: Nie , wstydzę się.
E: Niby czego ? No weź ! Przecież masz świetną figurę ! Chłopaki to będą szczeny zbierać.
[T.I.]: Dobra ! Ale umęczycie - zdjęłam ciuchy, które miałam na sobie , a pozostawiłam tylko mój strój kąpielowy kupiony specjalnie na tą okazje. Gdy ci idioci wreszcie przyszli ciągle szturchając się doznali szoku.
H: Wow [T.I.] czemu ja nic nie wiedziałem o tym stroju ?
L: Bo gdybyś wiedział to już byś nie żył - uprzedził mnie mój brat.
E: A może przestaniecie się na nią bezczelnie lampić i pójdziemy popływać ? - Ja tylko powiedziałam do niej niesłyszalne ,,Dziękuje" , a ona odpowiedziała mi uśmiechem. Taka fajna i ładna dziewczyna musiała sobie wybrać takiego matoła jak mój brat ? Chyba do końca życia tego nie zrozumiem.
Z: Masz rację. - czemu się tak dziwnie zachowuje ? Jest małomówny i trochę jakby naburmuszony. Martwię się o niego.
Weszłam do wody i popłynęłam na większą głębokość. Od zawsze lubiłam pluskać się za dużej głębokości. Wszyscy pływali oprócz mulata , no bo przecież boi się wody. Nagle złapał mnie skurcz w łydce. Zaczęłam się topić. Nie mogłam złapać powietrza.
[T.I.]: Pomocy ! Pomocy ! - Malik momentalnie podniósł się z piasku i wskoczył do wody. Obraz zaczynał mi się zamazywać. W końcu nic nie widziałam.
Boże , ale boli mnie noga. Zaczynałam powoli otwierać powieki i pierwszy rzucił mi się w oczy Zayn pochylony nade mną.
Z: Nic ci nie jest ? Jak dobrze , że się obudziłaś - z jego twarzy wyczytałam ulgę , nadzieję i miłość...? Nie chyba mi się przewidziało.
L: Żyjesz , Jezu myślałem , że się nie obudzisz. Mama by mnie zabiła.
[T.I.]: Żyje , żyje , ale Zayn ty podobno boisz się wody. To jakim cudem mnie uratowałeś ?
Li: To może zostawimy was samych...
[T.I.]: Dobra zostaliśmy sami. Powiesz mi wreszcie ? - zamiast odpowiedzieć wpił się w moje wargi. Byłam w szoku , ale odwzajemniłam. Całował tak czule jakby bał się , że coś mi zrobi. Po dłuższej chwili niechętnie się ode mnie odsunął.
Z: Bo się w tobie zakochałem odkąd Louis pierwszy raz nam cię przedstawił. Cały czas.
[T.I.]: A Perrie ? - wypaliłam zanim ugryzłam się w język.
Z: Modest wymyślił ten cały związek i rozstanie , żeby Little Mix było bardziej popularne.
[T.I.]: Też muszę ci coś powiedzieć...
Z: Co ?
[T.I.]: Też się w tobie zakochałam. - Nagle usłyszeliśmy głos zza drzew.
L: Zayn zgadzam się na ten związek , ale jeśli skrzywdzisz moją małą , drobną , kochaną siostrzyczkę to nie będziesz mógł w przyszłości dzieci robić !!! - razem z MOIM chłopakiem wybuchliśmy śmiechem , a Boo Bear wychylił się zza drzewa i pogroził palcem.
L: Idę , spokojnie - Matko , jak on mnie denerwuje. Czy muszę mieć tak wkurzającego brata ? Właśnie wybieramy się z Louisem , jego przyjaciółmi i ich dziewczynami na plaże. Strasznie mi zależy , żeby dobrze wypaść , ponieważ będzie Zayn. Słyszałam , że Perrie z nim zerwała. Po części jest mi go żal , a z drugiej strony mam nadzieje na większe zainteresowanie Zayna moją osobą. Wreszcie kiedy pan ,,Podziwiajcie moją wypukłą dupę" raczył zejść , zabraliśmy wszystko , zakluczyliśmy drzwi i udaliśmy się do wana , w którym , jak sądzę , wszyscy już byli.
L: Przepraszamy , że tak długo musieliście czekać. [T.I.] w ogóle nie mogła się zebrać. - no to przegiął.
[T.I.]: Hahaha tak to moja wina. A ty nie stałeś przed lustrem z dwoma parami kąpielówek i nie gadałeś do siebie ,, No i , które cię bardziej uwydatnią tyłeczku , co ? " - wszyscy zaczęli się śmiać , a Tommo był czerwony ze wściekłości.
Li: Wyluzuj , Lou. Ciesz się , Eleanor z dziewczynami są na plaży.
N: Co nie oznacza , że im o tym nie powiemy...Ałłć !! Za co ? - złapał się za tył głowy. Sądzę , że Lou mu przyłożył.
[T.I.]: Louis ! Nie bij naszego , kochanego Nialla ! - podeszłam do blondyna i go przytuliłam , a ten schował głowę w zagłębienie mojej szyi. Wszyscy byli czerwoni ze śmiechu.
Z: Może wreszcie odpalimy ? - powiedział z irytacją i grymasem na twarzy.
H: Okej - Hazz włączył silnik i ruszyliśmy z podjazdu. Harry prowadził , na miejscu pasażera siedział Liam , a z tyłu Louis , Zayn , ja i Niall. Czyli podsumowując - siedziałam między Zaynem , a Niallem. Całą drogę śpiewaliśmy piosenki ( znaczy oni śpiewali , bo ja śpiewam jak stary mors ) , opowiadaliśmy kawały i głupie historyjki. Nawet nie zauważyłam jak byliśmy na miejscu. Przywitały nas Eleanor i Sophia - ale w szczególności swoich chłopaków.
H: [T.I.] tylko ty mi zostałaś ! - i mnie przytlił.
N: Spadaj ! [T.I] jest moja , praawda ? - zrobił słodkie oczka , choć wie , że mnie to nie rusza.
[T.I.]: Jestem niczyja - wzięłam El i Soph pod rękę - a teraz sory chłopaki idziemy pogadać o DAMSKICH sprawach. - tak na serio nie chciałam wysłuchiwać kłótni tych dwóch debili i patrzeć na Niego.
Poszłyśmy do koca , który przygotowały dziewczyny tylko dla nas. Sophia i El już w bikini , tylko ja nie chciałam go pokazać.
S: No proszę.
[T.I.]: Nie , wstydzę się.
E: Niby czego ? No weź ! Przecież masz świetną figurę ! Chłopaki to będą szczeny zbierać.
[T.I.]: Dobra ! Ale umęczycie - zdjęłam ciuchy, które miałam na sobie , a pozostawiłam tylko mój strój kąpielowy kupiony specjalnie na tą okazje. Gdy ci idioci wreszcie przyszli ciągle szturchając się doznali szoku.
H: Wow [T.I.] czemu ja nic nie wiedziałem o tym stroju ?
L: Bo gdybyś wiedział to już byś nie żył - uprzedził mnie mój brat.
E: A może przestaniecie się na nią bezczelnie lampić i pójdziemy popływać ? - Ja tylko powiedziałam do niej niesłyszalne ,,Dziękuje" , a ona odpowiedziała mi uśmiechem. Taka fajna i ładna dziewczyna musiała sobie wybrać takiego matoła jak mój brat ? Chyba do końca życia tego nie zrozumiem.
Z: Masz rację. - czemu się tak dziwnie zachowuje ? Jest małomówny i trochę jakby naburmuszony. Martwię się o niego.
Weszłam do wody i popłynęłam na większą głębokość. Od zawsze lubiłam pluskać się za dużej głębokości. Wszyscy pływali oprócz mulata , no bo przecież boi się wody. Nagle złapał mnie skurcz w łydce. Zaczęłam się topić. Nie mogłam złapać powietrza.
[T.I.]: Pomocy ! Pomocy ! - Malik momentalnie podniósł się z piasku i wskoczył do wody. Obraz zaczynał mi się zamazywać. W końcu nic nie widziałam.
***
Boże , ale boli mnie noga. Zaczynałam powoli otwierać powieki i pierwszy rzucił mi się w oczy Zayn pochylony nade mną.
Z: Nic ci nie jest ? Jak dobrze , że się obudziłaś - z jego twarzy wyczytałam ulgę , nadzieję i miłość...? Nie chyba mi się przewidziało.
L: Żyjesz , Jezu myślałem , że się nie obudzisz. Mama by mnie zabiła.
[T.I.]: Żyje , żyje , ale Zayn ty podobno boisz się wody. To jakim cudem mnie uratowałeś ?
Li: To może zostawimy was samych...
[T.I.]: Dobra zostaliśmy sami. Powiesz mi wreszcie ? - zamiast odpowiedzieć wpił się w moje wargi. Byłam w szoku , ale odwzajemniłam. Całował tak czule jakby bał się , że coś mi zrobi. Po dłuższej chwili niechętnie się ode mnie odsunął.
Z: Bo się w tobie zakochałem odkąd Louis pierwszy raz nam cię przedstawił. Cały czas.
[T.I.]: A Perrie ? - wypaliłam zanim ugryzłam się w język.
Z: Modest wymyślił ten cały związek i rozstanie , żeby Little Mix było bardziej popularne.
[T.I.]: Też muszę ci coś powiedzieć...
Z: Co ?
[T.I.]: Też się w tobie zakochałam. - Nagle usłyszeliśmy głos zza drzew.
L: Zayn zgadzam się na ten związek , ale jeśli skrzywdzisz moją małą , drobną , kochaną siostrzyczkę to nie będziesz mógł w przyszłości dzieci robić !!! - razem z MOIM chłopakiem wybuchliśmy śmiechem , a Boo Bear wychylił się zza drzewa i pogroził palcem.
poniedziałek, 31 marca 2014
Imagin z Harrym #15 cz.1
Hejka kochane! Trochę długo mnie nie było, bo miałam problemy z netem. Ale już wszystko działa (w końcu!). I utopiłam jeszcze telefon w wannie, ale to już inna historia :) Napisałam taki imagin z Hazzą mam nadzieję, że się spodoba i proszę po raz kolejny o KOMENTARZE.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Holmes Chapel. Miasteczko na drugim końcu świata. Mój nowy dom. Przeprowadziłam się tu z rodzicami z powodu ich pracy. Nie będę ukrywać, że nie podobało mi się tu, delikatnie ujmując. W szkole mam jedną, jedyną przyjaciółkę, a nauczyciele (jak chyba w każdej szkole) są do kitu. Przeprowadzka tutaj była dla mnie początkiem najgorszego horroru, ale nie do końca...
Kolejny dzień w szkole. Na korytarzu spotkałam się z [I.T.P.]. Nie rozmawiałyśmy zbyt długo, bo zaraz zadzwonił dzwonek i musiałyśmy iść na lekcje. Pierwsza była matematyka. Ten kto wymyślił ten przedmiot musiał mieć coś z głową. Dziwne, że nie zamknęli go w psychiatryku. Moja definicja matemetyki brzmiała: "przedmiot w którym nawet nie rozumiesz, czego nie rozumiesz". Po 45 minutach udręki zabrzmiał zbawienny dzwonek. Razem z [I.T.P.] podeszłyśmy do swoich szafek. Były obok siebie, więc ułatwiało nam to rozmowę.
- Boże [T.I.] muszę lecieć do humanistki umówić się na poprawę! - krzyknęła.
- Okej. A co? Znowu dostałaś pałę? - zgadłam, bo [I.T.P.] nie zbyt dobrze się uczyła.
- Nie. Tym razem dwóję z minusem, a to postęp! - oświadczyła dumna z siebie - Ale i tak musze iść na poprawę.
- No to leć. - odwróciła się i pobiegła w stronę klasy do polskiego. Zostałam sama. Wzięłam więc wszystkie książki potrzebne na kolejną lekcję, zamknęłam szafkę i ujrzałam uhahaną tważ Stylesa. Wystraszyłam się trochę, ale udało mi się szybko ogarnąć. Harry Styles najniebiezpieczniejsza osoba w szkole. Nęka mnie od jakiegoś czasu. Właściwie od mojego przyjazdu do Holmes Chapel. Wszyscy go znali i opowiadali o nim różne rzeczy. Na przykład, że jeździł kradzionym samochodem, brał udział w nielegalnych walkach, już nie wspominając co robił ze swoimi partnerkami. Był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, jeśli nie w całym miasteczku, dlatego kiedy poprosił jakąś tapeciarę o chodzenie zgadzała się od razu. Oczywiście on nie traktował tego poważnie i zmieniał dziewczyny jak T-shirty. Codziennie inna. Może z wyjątkiem Rozalie, z nią chodził 2 dni, bo była chora i nie miał jak z nią zerwać. Ale poza nią... Żadna z tych silikonów mu jeszcze nie odmółwiła. Z jednym wyjątkiem. Mną. Byłam nowa w szkole i oczywiście Styles chciał mnie zaliczyć. Ale tu trafiła kosa na kamień. Odmuwiłam mu. Żebyście widziały jego twarz, myślałam, że zabije mnie wzrokiem. No i od tego czasu mnie nęka.
- Kogo my tu mamy, pannę [T.N.] we własnej osobie. - zaśmiał się Harry, miałem ochotę mu przypierdolić.
- Odpierdol się, Styles! - palnęłam choć wiedziałam, że nie odpuści. To nie w jego stylu.
- A co jeśli nie chcę? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem.
- To masz problem, bo ja chcę żebyś zostawił mnie w spokoju i zniknął! - prawie krzyczałam, jak on potrafił wkurwić.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się głupio - najbardziej chciałbym zniknąc pomiędzy twoimi udami. - podszedł kilka kroków bliżej i włożył mi ręce pod koszulkę, ale szybko je strzepnęłam.
- Debil! Idź sobie poobmacuj Rebece, a ode mnie się odwal! - byłam wściekła i miałam ku temu powody. Przegiął.
Chłopak nie odpowiedział tylko złapał mnie za nadgarstki i przyparł do rzędu szafek. Był tak blisko, że czułam na szyji jego oddech. Zaczęłam się bać.
- Mam dla ciebie propozycję, umówisz się ze mną, a ja dam ci spokój. - szepnął mi do ucha delikatnie przygryzając jego płatek. Drgnęłam. Był tak niesamowicie pociągający.
- A co jeśli odmówię? - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko. Szybko tego pożałowałam, bo ręce Harrego zacisnęły się mocniej na moich nadgarstkach wywołując ból w tym miejscu. Pomimo, że próbowałam to ukryć syknęłam z bólu.
- Ał... - usłyszał to i zauważyłam cień uśmieszku na jego twarzy.
- To jak? Zgadzasz się? - zapytał ponownie, przycjskając mnie mocniej do szafki. Wygrał. Wiedział to. Ale w sumie to może nawet nie była taka zła propozycja.
- Jedno spotkanie i nic nie będzie nas łączyć? - zapytałam dla pewności.
- Tylko jedno - szepnął i po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.
- Objecujesz?
- Objecuję.
- W takim razie niech ci będzie, zgadzam się - odpowiedziałam jakby od niechcenia. Poczułam ulgę i zobaczyłam, że zostawiła moje ręce w spokoju. Spojrzałam na nadgarstki, były mocno zaczerwienione. Idiota. I co on chciał tym osiągnąć. Wyższą reputację? I tak wszystkie laski na niego lecą, a chłopaki ubóstwiają.
- Świetnie. Przyjade po ciebie w sobotę o 18:00. - rzucił i już miał odchodzić, ale odwrócił się z powrotem w moją stronę i... pocałował mnie. Rozpłynęłam się kiedy jego miękkie wargi dotknęły moich. Potrzebowałam aż 20 sekund żeby wrócić do rzeczywistości i go odepchnąć. Zmierzyłam Harrego pytającym wzrokiem.
- To do soboty. - pożegnał się i posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Odwrócił się i zniknął w tłumie nastolatków, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Co to kurwa było?
Do końca dnia unikałam Stylesa jak ognia. Kiedy w końcu znalazłam się w domu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć czy dobrze zrobiłam. A jeśli wywiezie mnie gdzieś i zgwałci, albo zrobi ze mną jeszcze coś innego. Przecież może. Jest silniejszy, wyższy, niebezpieczniejszy, przystojniejszy, bardziej pociągający, o wiele bardziej seksowny...STOP! Boże o czym ja myślę?! Muszę sie ogarnąć. "Nie [T.I.] nie możesz się tak zamartwiać" - zganiłam się w myślach. Wszystko będzie dobrze. Wszystko...będzie...dobrze...
Jest godzina 16:30. Zaczęłam przygotowywania do wyjścia. Poszłam do łazienki i wzięłam 45-minutową kąpiel. Potem owinięta w sam ręcznik szybko pobiegłam do swojego pokoju. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i spryskałam się miętowymi perfumami. Uwielbiałam tem zapach. Kiedy zakładałam byty zadzwonił dzwonek. Harry przyjechał. Na chwiejących się nogach podeszłam do drzwi. Dobrze, że nie było rodziców w domu, bo za umawianie się ze Stylesem dostałabym szlaban na wychodzenie z domu do czasu mojej wyprowadzki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uhahaną twarz Harrego.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie. Trochę odwlekłam odpowiedź, ponieważ na chwilę zatonęłam w zieleni jego tęczówek.
- Jasne - mam nadzieję, że nie usłyszał tej nutki słabości w moim głosie. Uśmiechnął się uwodzicielsko, tak, że zaczęłam mieć wątpliwości czy nadal stoje na ziemi. Ale...STOP! [T.I.] pamiętaj, że on tylko chcę cię uwieść, nie daj się zauroczyć tak jak wsztstkie przed tobą. Zobaczyłam, że Hary zmierza w stronę samochodu. Zamknęłam więc drzwi i podąrzyłam za nim. Kulturalnie otworzył mi drzwi o dstrony pasażera. Przez całą drogę próbował rozpocząć rozmowę, ale skutecznie go zbywałam.
- Wyglądasz na spiętą? Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku, z wyjątkiem tego, że jadę na randkę kradzionym samochodem z chłopakiem, którego prawie nie znam! Nie wcale nie jestem spięta... - wybuchłam, powiedziałam mu w twarz wszystko co o nim myślę. Zauważyłam coś jakby smutek na jego twarzy.
- Naprawdę wierzysz w te plotki? Jak mogłaś pomyśleć, że ukradłem samochód?! Dostałem go od ojca...- zrobiło mi się głupio. Miał rację. Byłam idiotką wierząc w to wszystko. Przecież to niemożliwe, żeby dzięwiętnastolatek ukradł auto. Był na mnie zły, widziałam to na jego twarzy.
- Przepraszam, nie wiem jak mogłam w to uwierzyć. - spuściłam smętnie głowę.
- Właściwie to nie masz za co przepraszać - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Nie drążyliśmy dłużej tej kwestji, bo Harry zatrzymał się pod restauracją. Już miałam wysiadać, ale Styles mnie ubiegł i kulturalnie otworzył mi drzwi.
- Sądzisz, że nie umiem sobie otworzyć drzwi?! - powiedziałam i zrobiłam minę obrażonego dziciaka. Harry uśmiechnął się, a ja znów na moment odpłynęłam. "[T.I.] ogarnij się, on nie traktuje tego spotkania poważnie i ty też tak tego nie traktuj!" - przywoływałam się do porządku. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zamówiliśmy potrawy i zajęliśmy sie rozmową, albo raczej Harry się nią zajął, bo ja udawałam, że w ogóle go nie słucham. Z każdym jego pytaniem, na które oczywiście nie usłyszał oczekiwanej odpowiedzi, był coraz bardziej zirytowany i wkurzony. W końcu nie wytrzymał.
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął w końcu. Był wściekły, ale zachowałam spokój, nie mogłam teraz okazać słabości.
- Ze mną? Nic. Raczej, co z tobą jest nie tak?! - rzuciłam ciętą ripostę. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy i próbowałam nie uledz jego przeszywającemu spojrzeniu.
- Przez całe to spotkanie nie odezwałaś się słowem! Z tego co mi wiadomo to miała być randka! - nadal krzyczał, widziałam złość w jego oczach. Musiałam go nieźle wkurwić. Na innych "randkach" dziewczyny pewnie cały czas gadały, a kiedy on mówił słuchały jak zaklęte. Ale nie ja.
- To miało być tylko głupie spotkanie! Nic nie znaczące ani dla mnie, ani tymbardziej dla ciebie! - nie wytrzymałam, wybiegłam z restauracji. Kiedy myślałam, że jestem w bezpiecznej odległości i zwolniłam trochę, Harry mnie dogonił i dosłownie przyparł do muru, a raczej ściany. Zaczęłam odczuwać strach. Jego krocze niebezpiecznie ocierało się o moją kobiecość. "No to po mnie - pomyślałam - zaraz mnie zgwałci albo coś w tym stylu". Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego zauwarzyłam, że rysy Harrego łagodnieją. W końcu zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej. Znów to zrobił. Pocałował mnie. Tym razem nie dałam się omamić. Odrwóciłam głowę chwilę po tym jak nasze usta się złączyły. Poczułam jak ręce Stylesa rozluźniają się dając moim nadgarstkom większą swobodę. Wykorzystalam to . Wyszarpałam się w jego uścisku i pobiegłam w stronę domu. Tym razem nie pobiegł za mną. Chociaż pewna część mnie chciała żeby to zrobił, żeby się odwrócił i spojrzał na mnie, jeszcze raz połączył nasze usta w jedność. Ta część przekonywała mnie, że powinnam wrócić. Do niego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Holmes Chapel. Miasteczko na drugim końcu świata. Mój nowy dom. Przeprowadziłam się tu z rodzicami z powodu ich pracy. Nie będę ukrywać, że nie podobało mi się tu, delikatnie ujmując. W szkole mam jedną, jedyną przyjaciółkę, a nauczyciele (jak chyba w każdej szkole) są do kitu. Przeprowadzka tutaj była dla mnie początkiem najgorszego horroru, ale nie do końca...
***
Kolejny dzień w szkole. Na korytarzu spotkałam się z [I.T.P.]. Nie rozmawiałyśmy zbyt długo, bo zaraz zadzwonił dzwonek i musiałyśmy iść na lekcje. Pierwsza była matematyka. Ten kto wymyślił ten przedmiot musiał mieć coś z głową. Dziwne, że nie zamknęli go w psychiatryku. Moja definicja matemetyki brzmiała: "przedmiot w którym nawet nie rozumiesz, czego nie rozumiesz". Po 45 minutach udręki zabrzmiał zbawienny dzwonek. Razem z [I.T.P.] podeszłyśmy do swoich szafek. Były obok siebie, więc ułatwiało nam to rozmowę.
- Boże [T.I.] muszę lecieć do humanistki umówić się na poprawę! - krzyknęła.
- Okej. A co? Znowu dostałaś pałę? - zgadłam, bo [I.T.P.] nie zbyt dobrze się uczyła.
- Nie. Tym razem dwóję z minusem, a to postęp! - oświadczyła dumna z siebie - Ale i tak musze iść na poprawę.
- No to leć. - odwróciła się i pobiegła w stronę klasy do polskiego. Zostałam sama. Wzięłam więc wszystkie książki potrzebne na kolejną lekcję, zamknęłam szafkę i ujrzałam uhahaną tważ Stylesa. Wystraszyłam się trochę, ale udało mi się szybko ogarnąć. Harry Styles najniebiezpieczniejsza osoba w szkole. Nęka mnie od jakiegoś czasu. Właściwie od mojego przyjazdu do Holmes Chapel. Wszyscy go znali i opowiadali o nim różne rzeczy. Na przykład, że jeździł kradzionym samochodem, brał udział w nielegalnych walkach, już nie wspominając co robił ze swoimi partnerkami. Był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, jeśli nie w całym miasteczku, dlatego kiedy poprosił jakąś tapeciarę o chodzenie zgadzała się od razu. Oczywiście on nie traktował tego poważnie i zmieniał dziewczyny jak T-shirty. Codziennie inna. Może z wyjątkiem Rozalie, z nią chodził 2 dni, bo była chora i nie miał jak z nią zerwać. Ale poza nią... Żadna z tych silikonów mu jeszcze nie odmółwiła. Z jednym wyjątkiem. Mną. Byłam nowa w szkole i oczywiście Styles chciał mnie zaliczyć. Ale tu trafiła kosa na kamień. Odmuwiłam mu. Żebyście widziały jego twarz, myślałam, że zabije mnie wzrokiem. No i od tego czasu mnie nęka.
- Kogo my tu mamy, pannę [T.N.] we własnej osobie. - zaśmiał się Harry, miałem ochotę mu przypierdolić.
- Odpierdol się, Styles! - palnęłam choć wiedziałam, że nie odpuści. To nie w jego stylu.
- A co jeśli nie chcę? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem.
- To masz problem, bo ja chcę żebyś zostawił mnie w spokoju i zniknął! - prawie krzyczałam, jak on potrafił wkurwić.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się głupio - najbardziej chciałbym zniknąc pomiędzy twoimi udami. - podszedł kilka kroków bliżej i włożył mi ręce pod koszulkę, ale szybko je strzepnęłam.
- Debil! Idź sobie poobmacuj Rebece, a ode mnie się odwal! - byłam wściekła i miałam ku temu powody. Przegiął.
Chłopak nie odpowiedział tylko złapał mnie za nadgarstki i przyparł do rzędu szafek. Był tak blisko, że czułam na szyji jego oddech. Zaczęłam się bać.
- Mam dla ciebie propozycję, umówisz się ze mną, a ja dam ci spokój. - szepnął mi do ucha delikatnie przygryzając jego płatek. Drgnęłam. Był tak niesamowicie pociągający.
- A co jeśli odmówię? - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko. Szybko tego pożałowałam, bo ręce Harrego zacisnęły się mocniej na moich nadgarstkach wywołując ból w tym miejscu. Pomimo, że próbowałam to ukryć syknęłam z bólu.
- Ał... - usłyszał to i zauważyłam cień uśmieszku na jego twarzy.
- To jak? Zgadzasz się? - zapytał ponownie, przycjskając mnie mocniej do szafki. Wygrał. Wiedział to. Ale w sumie to może nawet nie była taka zła propozycja.
- Jedno spotkanie i nic nie będzie nas łączyć? - zapytałam dla pewności.
- Tylko jedno - szepnął i po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.
- Objecujesz?
- Objecuję.
- W takim razie niech ci będzie, zgadzam się - odpowiedziałam jakby od niechcenia. Poczułam ulgę i zobaczyłam, że zostawiła moje ręce w spokoju. Spojrzałam na nadgarstki, były mocno zaczerwienione. Idiota. I co on chciał tym osiągnąć. Wyższą reputację? I tak wszystkie laski na niego lecą, a chłopaki ubóstwiają.
- Świetnie. Przyjade po ciebie w sobotę o 18:00. - rzucił i już miał odchodzić, ale odwrócił się z powrotem w moją stronę i... pocałował mnie. Rozpłynęłam się kiedy jego miękkie wargi dotknęły moich. Potrzebowałam aż 20 sekund żeby wrócić do rzeczywistości i go odepchnąć. Zmierzyłam Harrego pytającym wzrokiem.
- To do soboty. - pożegnał się i posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Odwrócił się i zniknął w tłumie nastolatków, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Co to kurwa było?
Do końca dnia unikałam Stylesa jak ognia. Kiedy w końcu znalazłam się w domu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć czy dobrze zrobiłam. A jeśli wywiezie mnie gdzieś i zgwałci, albo zrobi ze mną jeszcze coś innego. Przecież może. Jest silniejszy, wyższy, niebezpieczniejszy, przystojniejszy, bardziej pociągający, o wiele bardziej seksowny...STOP! Boże o czym ja myślę?! Muszę sie ogarnąć. "Nie [T.I.] nie możesz się tak zamartwiać" - zganiłam się w myślach. Wszystko będzie dobrze. Wszystko...będzie...dobrze...
*sobota*
Jest godzina 16:30. Zaczęłam przygotowywania do wyjścia. Poszłam do łazienki i wzięłam 45-minutową kąpiel. Potem owinięta w sam ręcznik szybko pobiegłam do swojego pokoju. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i spryskałam się miętowymi perfumami. Uwielbiałam tem zapach. Kiedy zakładałam byty zadzwonił dzwonek. Harry przyjechał. Na chwiejących się nogach podeszłam do drzwi. Dobrze, że nie było rodziców w domu, bo za umawianie się ze Stylesem dostałabym szlaban na wychodzenie z domu do czasu mojej wyprowadzki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uhahaną twarz Harrego.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie. Trochę odwlekłam odpowiedź, ponieważ na chwilę zatonęłam w zieleni jego tęczówek.
- Jasne - mam nadzieję, że nie usłyszał tej nutki słabości w moim głosie. Uśmiechnął się uwodzicielsko, tak, że zaczęłam mieć wątpliwości czy nadal stoje na ziemi. Ale...STOP! [T.I.] pamiętaj, że on tylko chcę cię uwieść, nie daj się zauroczyć tak jak wsztstkie przed tobą. Zobaczyłam, że Hary zmierza w stronę samochodu. Zamknęłam więc drzwi i podąrzyłam za nim. Kulturalnie otworzył mi drzwi o dstrony pasażera. Przez całą drogę próbował rozpocząć rozmowę, ale skutecznie go zbywałam.
- Wyglądasz na spiętą? Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku, z wyjątkiem tego, że jadę na randkę kradzionym samochodem z chłopakiem, którego prawie nie znam! Nie wcale nie jestem spięta... - wybuchłam, powiedziałam mu w twarz wszystko co o nim myślę. Zauważyłam coś jakby smutek na jego twarzy.
- Naprawdę wierzysz w te plotki? Jak mogłaś pomyśleć, że ukradłem samochód?! Dostałem go od ojca...- zrobiło mi się głupio. Miał rację. Byłam idiotką wierząc w to wszystko. Przecież to niemożliwe, żeby dzięwiętnastolatek ukradł auto. Był na mnie zły, widziałam to na jego twarzy.
- Przepraszam, nie wiem jak mogłam w to uwierzyć. - spuściłam smętnie głowę.
- Właściwie to nie masz za co przepraszać - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Nie drążyliśmy dłużej tej kwestji, bo Harry zatrzymał się pod restauracją. Już miałam wysiadać, ale Styles mnie ubiegł i kulturalnie otworzył mi drzwi.
- Sądzisz, że nie umiem sobie otworzyć drzwi?! - powiedziałam i zrobiłam minę obrażonego dziciaka. Harry uśmiechnął się, a ja znów na moment odpłynęłam. "[T.I.] ogarnij się, on nie traktuje tego spotkania poważnie i ty też tak tego nie traktuj!" - przywoływałam się do porządku. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zamówiliśmy potrawy i zajęliśmy sie rozmową, albo raczej Harry się nią zajął, bo ja udawałam, że w ogóle go nie słucham. Z każdym jego pytaniem, na które oczywiście nie usłyszał oczekiwanej odpowiedzi, był coraz bardziej zirytowany i wkurzony. W końcu nie wytrzymał.
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął w końcu. Był wściekły, ale zachowałam spokój, nie mogłam teraz okazać słabości.
- Ze mną? Nic. Raczej, co z tobą jest nie tak?! - rzuciłam ciętą ripostę. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy i próbowałam nie uledz jego przeszywającemu spojrzeniu.
- Przez całe to spotkanie nie odezwałaś się słowem! Z tego co mi wiadomo to miała być randka! - nadal krzyczał, widziałam złość w jego oczach. Musiałam go nieźle wkurwić. Na innych "randkach" dziewczyny pewnie cały czas gadały, a kiedy on mówił słuchały jak zaklęte. Ale nie ja.
- To miało być tylko głupie spotkanie! Nic nie znaczące ani dla mnie, ani tymbardziej dla ciebie! - nie wytrzymałam, wybiegłam z restauracji. Kiedy myślałam, że jestem w bezpiecznej odległości i zwolniłam trochę, Harry mnie dogonił i dosłownie przyparł do muru, a raczej ściany. Zaczęłam odczuwać strach. Jego krocze niebezpiecznie ocierało się o moją kobiecość. "No to po mnie - pomyślałam - zaraz mnie zgwałci albo coś w tym stylu". Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego zauwarzyłam, że rysy Harrego łagodnieją. W końcu zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej. Znów to zrobił. Pocałował mnie. Tym razem nie dałam się omamić. Odrwóciłam głowę chwilę po tym jak nasze usta się złączyły. Poczułam jak ręce Stylesa rozluźniają się dając moim nadgarstkom większą swobodę. Wykorzystalam to . Wyszarpałam się w jego uścisku i pobiegłam w stronę domu. Tym razem nie pobiegł za mną. Chociaż pewna część mnie chciała żeby to zrobił, żeby się odwrócił i spojrzał na mnie, jeszcze raz połączył nasze usta w jedność. Ta część przekonywała mnie, że powinnam wrócić. Do niego.
sobota, 29 marca 2014
Imagin z Niallem #14
Bardzo przepraszam za moje imaginy. Nie mam ostatnio weny. Proszę o komentowanie tylko szczere.
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już od 5 minut męczy mnie piosenka Katy Perry ,,Wide Awake" , którą ustawiłam sobie na budzik. A pro po , która godzina ? Podniosłam swoje zwłoki z łoża boleści , będące dziś wygodniejsze niż zazwyczaj. Dałam odetchnąć Katy i sprawdziłam jak bardzo zaspałam. 7:23 - nie jest źle...jeśli zdążę się wyszykować w ciągu pół godziny to uda mi się złapać autobus i nie spóźnić się do szkoły. Wyszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam ten zestaw i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i przebrałam we wcześniej wybrany strój. Wróciłam do pokoju , wzięłam torbę i szybko pomknęłam do drzwi wyjściowych. Niestety ktoś był szybszy i stanął mi na drodze.
M: O nie młoda damo ! A śniadanie ?
[T.I.]: Kupię sobie po drodze.
M: A skąd masz pieniądze ?
[T.I.]: Hmm nie wiem...z kieszonkowego ?
M: A no tak. To powodzenia - ucałowała mnie na do widzenia i wyszłam z domu. Jest ! Zdążyłam na autobus. Wsiadłam i od razu zachciałam wyjść. Super - Tom i jego przydupasy.
T: O patrzcie kto idzie ! Panna [T.I.] wieczna cnotka ! Weź kujonico nawet się publicznie nie pokazuj , bo tylko śmiech wywołujesz ! - powiedział ,a jego ,,banda" zaczęła rechotać. Gdybym miała inny charakter na pewno bym mu się odgryzła , ale nie mam więc jedynie przyśpieszyłam kroku i usiadłam na moim stałym miejscu. Próbowałam opanować łzy ,ale coś mi nie szło. Wyjęłam telefon , założyłam słuchawki i puściłam mój ulubiony album. W uszach już słyszałam pierwsze dźwięki mojej ulubionej piosenki. Zaczęłam się zastanawiać , czy by może nie uciec z lekcji. Jeśli Tom jeszcze raz mnie upokorzy to chyba nie wytrzymam. Po około 11 minutach byliśmy na miejscu - szkoła. Wychodząc z autobusu jakaś osoba mnie popchnęła i przewróciłam się. W tym momencie mój telefon znalazł się centralnie pod nogami Toma.
T: Ja nie mogę. Nie dość , że kujonica , grubas to jeszcze słucha jakiś pedałów ! Jak oni się zwą...łan gejrekszyn ? Łan erekszyn ? A no tak - łan dajrekszyn !!!
[T.I.]: Przestań ! - krzyknęłam ,a w oczach zbierały mi się łzy.
T: O to jednak umiesz mówić ? A co do tych pedałów to mam prawo tak mówić. BO TO PRAWDA - nie wytrzymałam. Pobiegłam przed siebie. Nic nie widziałam przez potok łez. Nagle na kogoś wbiegłam i skończyło się tym , że ten człowiek leżał na ziemi , a na nim. Ktoś szybko mnie ściągnął i postawił na równe nogi , ale potem usłyszałam ciche ,,nie trzeba". Nie wiedziałam o co chodzi. Nadal słone krople spływały mi po policzkach.
[T.I.]: Przepraszam. Nie chciałam pana przewrócić - powiedziałam po woli się uspokajając.
N: Nic nie szkodzi , ale nie mów do mnie pan , bo czuję się staro. Jestem Niall - w tej chwili myślałam , że szczękę będę musiała zbierać z chodnika.
[T.I.]: Niall Ho..ho...horan ?
N: Tak to ja. Mam pytanie - czemu płaczesz ?
[T.I.]: A to nic takiego.
N: Gdyby to było ,,nic takiego" to prawdopodobnie nie wpadłabyś na mnie. Proszę nie płacz. Nie znoszę jak ktoś płaczę , bo czuję się winny - nagle jego mina zrobiła się smutna.
[T.I.]: Ale to długa historia , a ty jesteś pewnie zajęty...
N: Nie jestem zajęty. Jak chcesz możemy pójść do kawiarni za rogiem i wszystko mi opowiesz.
[T.I.]: Nie chcę cię zanudzać.
N: Nie będziesz. Wierz mi - czasem lepiej się komuś wygadać , a ja nie zawsze mam okazje wysłuchać jakie problemy mają nasi fani.
[T.I.]: No to ok - i poszliśmy. Weszliśmy do kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Ja zamówiłam herbatę , a Niall szarlotkę i cafe late. I opowiedziałam mu wszystko. O Tomie , o problemach w domu , o bulimii spowodowanej ciągłymi docinkami w szkole i wyzywaniu od grubasów oraz o cięciu się , ponieważ nikt o tym nie wiedział oprócz rodziców , którzy nie raz musieli dzwonić po karetkę , gdy za mocno się pocięłam , ale nic sobie z tego nie robili. Kiedy skończyłam opowieść o moich problemach Horan miał nieciekawą minę.
N: nie wiedziałem , że wy tak cierpicie.
[T.I.]: Nie wszystkie mają takie problemy jak ja , ale lekko nie jest.
N: Nie miałem pojęcia... - w tym czasie zadzwonił do Niallera telefon. - Mamy pojechać do studia. Chwila znamy się już od 2 godzin , ja ja nadal nie znam twojego imienia.
[T.I.]: Mam na imię [T.I.]
N: Więc [T.I.] prosiłbym cię , żebyś przyszła na dzisiejszy koncert.
[T.I.]: Ale nie stać mnie na bilety.
N: Nic nie szkodzi - wyjął bilet z kieszeni - bardzo chciałbym , żebyś była na tym koncercie. Musze już iść do zobaczenia.
[T.I.]: Do zobaczenia - i poszedł. Byłam w szoku co się stało. Muszę wracać do domu.
Wieczorem
Jestem przy scenie. Koncert jest niesamowity. Bawię się najlepsze. Nagle chłopaki zaczęli nas uciszać. Niall wziął głos.
N: Kochani ! Dziś miałem niezwykłe spotkanie z jedną z was. Wbiegła na mnie po tym jak znajomi ze szkoły wyśmiewali się z niej. Była zrozpaczona. Gdy tylko się trochę uspokoiła opowiedziała mi o swoim życiu. Po tym co usłyszałem byłem w szoku. Nie wiedziałem , że nasi fanki mogą mieć takie problemy. Zmartwiłem się. Ta dziewczyna jest tu z wami , ale nie wywołam jej , ponieważ chciałbym powiedzieć o jej problemach. Miała bulimię przez jej znajomych , którzy wyzywali ją od świń , grubasów, itp. Cięła się i nie raz z tego powodu trafiła do szpitala , ale jej rodzina zbytnio się nią nie przejmowała. Była także poniżana w szkole. Nie myślcie , że nie obchodzicie nas ! Kochani , gdyby nie wy nie byłoby nas tu i teraz na tej scenie. Dlatego teraz zagramy naszą nową piosenkę. Ma tytuł ,,Diana" , ponieważ wszystkie jesteście naszymi księżniczkami - nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam ze szczęścia. Piosenka była cudowna , a Horan patrzył ciągle na mnie.
Moje życie się ustabilizowało. Wreszcie powiedziałam moim rodzicom co mi leżało na sercu. Opowiedziałam także dyrektorowi o Tomie. Teraz ma sprawę sądową za znęcanie psychiczne. Chodzę na terapię. Po koncercie spotkałam się Niallem , bo miałam bilet ze spotkaniem chłopców. Niall pomaga mi inaczej patrzeć na świat. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Chyba wreszcie mam szansę być szczęśliwa.
M: O nie młoda damo ! A śniadanie ?
[T.I.]: Kupię sobie po drodze.
M: A skąd masz pieniądze ?
[T.I.]: Hmm nie wiem...z kieszonkowego ?
M: A no tak. To powodzenia - ucałowała mnie na do widzenia i wyszłam z domu. Jest ! Zdążyłam na autobus. Wsiadłam i od razu zachciałam wyjść. Super - Tom i jego przydupasy.
T: O patrzcie kto idzie ! Panna [T.I.] wieczna cnotka ! Weź kujonico nawet się publicznie nie pokazuj , bo tylko śmiech wywołujesz ! - powiedział ,a jego ,,banda" zaczęła rechotać. Gdybym miała inny charakter na pewno bym mu się odgryzła , ale nie mam więc jedynie przyśpieszyłam kroku i usiadłam na moim stałym miejscu. Próbowałam opanować łzy ,ale coś mi nie szło. Wyjęłam telefon , założyłam słuchawki i puściłam mój ulubiony album. W uszach już słyszałam pierwsze dźwięki mojej ulubionej piosenki. Zaczęłam się zastanawiać , czy by może nie uciec z lekcji. Jeśli Tom jeszcze raz mnie upokorzy to chyba nie wytrzymam. Po około 11 minutach byliśmy na miejscu - szkoła. Wychodząc z autobusu jakaś osoba mnie popchnęła i przewróciłam się. W tym momencie mój telefon znalazł się centralnie pod nogami Toma.
T: Ja nie mogę. Nie dość , że kujonica , grubas to jeszcze słucha jakiś pedałów ! Jak oni się zwą...łan gejrekszyn ? Łan erekszyn ? A no tak - łan dajrekszyn !!!
[T.I.]: Przestań ! - krzyknęłam ,a w oczach zbierały mi się łzy.
T: O to jednak umiesz mówić ? A co do tych pedałów to mam prawo tak mówić. BO TO PRAWDA - nie wytrzymałam. Pobiegłam przed siebie. Nic nie widziałam przez potok łez. Nagle na kogoś wbiegłam i skończyło się tym , że ten człowiek leżał na ziemi , a na nim. Ktoś szybko mnie ściągnął i postawił na równe nogi , ale potem usłyszałam ciche ,,nie trzeba". Nie wiedziałam o co chodzi. Nadal słone krople spływały mi po policzkach.
[T.I.]: Przepraszam. Nie chciałam pana przewrócić - powiedziałam po woli się uspokajając.
N: Nic nie szkodzi , ale nie mów do mnie pan , bo czuję się staro. Jestem Niall - w tej chwili myślałam , że szczękę będę musiała zbierać z chodnika.
[T.I.]: Niall Ho..ho...horan ?
N: Tak to ja. Mam pytanie - czemu płaczesz ?
[T.I.]: A to nic takiego.
N: Gdyby to było ,,nic takiego" to prawdopodobnie nie wpadłabyś na mnie. Proszę nie płacz. Nie znoszę jak ktoś płaczę , bo czuję się winny - nagle jego mina zrobiła się smutna.
[T.I.]: Ale to długa historia , a ty jesteś pewnie zajęty...
N: Nie jestem zajęty. Jak chcesz możemy pójść do kawiarni za rogiem i wszystko mi opowiesz.
[T.I.]: Nie chcę cię zanudzać.
N: Nie będziesz. Wierz mi - czasem lepiej się komuś wygadać , a ja nie zawsze mam okazje wysłuchać jakie problemy mają nasi fani.
[T.I.]: No to ok - i poszliśmy. Weszliśmy do kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Ja zamówiłam herbatę , a Niall szarlotkę i cafe late. I opowiedziałam mu wszystko. O Tomie , o problemach w domu , o bulimii spowodowanej ciągłymi docinkami w szkole i wyzywaniu od grubasów oraz o cięciu się , ponieważ nikt o tym nie wiedział oprócz rodziców , którzy nie raz musieli dzwonić po karetkę , gdy za mocno się pocięłam , ale nic sobie z tego nie robili. Kiedy skończyłam opowieść o moich problemach Horan miał nieciekawą minę.
N: nie wiedziałem , że wy tak cierpicie.
[T.I.]: Nie wszystkie mają takie problemy jak ja , ale lekko nie jest.
N: Nie miałem pojęcia... - w tym czasie zadzwonił do Niallera telefon. - Mamy pojechać do studia. Chwila znamy się już od 2 godzin , ja ja nadal nie znam twojego imienia.
[T.I.]: Mam na imię [T.I.]
N: Więc [T.I.] prosiłbym cię , żebyś przyszła na dzisiejszy koncert.
[T.I.]: Ale nie stać mnie na bilety.
N: Nic nie szkodzi - wyjął bilet z kieszeni - bardzo chciałbym , żebyś była na tym koncercie. Musze już iść do zobaczenia.
[T.I.]: Do zobaczenia - i poszedł. Byłam w szoku co się stało. Muszę wracać do domu.
Wieczorem
Jestem przy scenie. Koncert jest niesamowity. Bawię się najlepsze. Nagle chłopaki zaczęli nas uciszać. Niall wziął głos.
N: Kochani ! Dziś miałem niezwykłe spotkanie z jedną z was. Wbiegła na mnie po tym jak znajomi ze szkoły wyśmiewali się z niej. Była zrozpaczona. Gdy tylko się trochę uspokoiła opowiedziała mi o swoim życiu. Po tym co usłyszałem byłem w szoku. Nie wiedziałem , że nasi fanki mogą mieć takie problemy. Zmartwiłem się. Ta dziewczyna jest tu z wami , ale nie wywołam jej , ponieważ chciałbym powiedzieć o jej problemach. Miała bulimię przez jej znajomych , którzy wyzywali ją od świń , grubasów, itp. Cięła się i nie raz z tego powodu trafiła do szpitala , ale jej rodzina zbytnio się nią nie przejmowała. Była także poniżana w szkole. Nie myślcie , że nie obchodzicie nas ! Kochani , gdyby nie wy nie byłoby nas tu i teraz na tej scenie. Dlatego teraz zagramy naszą nową piosenkę. Ma tytuł ,,Diana" , ponieważ wszystkie jesteście naszymi księżniczkami - nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam ze szczęścia. Piosenka była cudowna , a Horan patrzył ciągle na mnie.
***
sobota, 22 marca 2014
Imagin z Liamem #13
Przepraszam , że tak długo nic nie zamieszczałam :( Po prostu nie mam weny ostatnio i trudno mi coś napisać. Jeszcze jestem w bardzo ciężkim okresie [ bez skojarzeń ] . Ostrzegam - jest smutny. Pisane przy:
1. :(
2. :((
1. :(
2. :((
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To nie tak miało być. Miało być całkiem inaczej. Mieliśmy pojechać z małym Davidem na wycieczkę w góry gdyby nie ta cholerna ciężarówka. Może opowiem jak to było od początku.
Jestem [T.I] Payne. Z Liamem jesteśmy małżeństwem od 4 lat. Mamy 3-letniego synka Davida . To nasze oczko w głowie. Ale mamy także ośmioro wspaniałych przyjaciół - Zayna , Harrego , Louisa , Nialla oraz ich partnerki - Perrie , Eleonor , Pauline i Kamilę. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Do czasu....
Był to 26 sierpnia , czyli wakacje. Z Liasiem postanowiliśmy zabrać Davida w góry. To znaczy on nas męczył żeby go zabrać , bo jest ciekawy jak wygląda krajobraz górski. Więc zgodziliśmy się. Wszystkie rzeczy były już spakowane , kiedy zadzwonił telefon Daddy'ego .
Li: Kochanie to Hazz. Potrzebuje mnie. Zaraz wracam pojadę do niego , zobaczę o co chodzi i wracam.
[T.I.]: Dobrze , ale uważaj na siebie.
Li: Obiecuje - i pojechał. Nie było go kwadrans , pół godziny , godzinę , 2 godziny. Po 2 godzinach i 13 minutach zaczęłam się martwić , tak samo jak nasz synek.
D: Mamusiu , gdzie tatuś ?
[T.I]: Nie wiem , słońce. Zadzwonię do niego. - powiedziałam jednocześnie wybierając numer. Jeden sygnał , drugi , trzeci , użytkownik nie odpowiada. Zadzwonię do Loczka. W końcu do niego się wybierał. Harry odebrał już po pierwszym sygnale.
H: Halo , kto mówi ?
[T.I.]: Część Hazz , tu [T.I.]. Kiedy Liam wraca ?
H: Ale Liama nie ma u nas. Miał przyjechać. Czekam na niego ze 2,5 godziny.
[T.I.]: O mój Boże gdzie on może być ! Do tego nie odbiera !
H: [T.I.] spokojnie....o kurwa.
[T.I.]: Harry cc co się dz dzieje ?
H: Włącz telewizor , 14 kanał - pobiegłam do salonu , wyrwałam synkowi pilot z rąk i wcisnęłam na nim te dwie cyfry. To co zobaczyłam było przerażające. Widziałam ciężarówkę w rowie oraz szczątki samochodu, który brać pod uwagę leżącą , powyginaną tablicę rejestracyjną należał do mojego męża. Na ekranie widniał napis: Wypadek. Ciężarówka zderzyła się z samochodem osobowym. Kierowca ciężarówki miał 1,24 promila alkoholu we krwi. Jedna osoba trafiła do szpitalu w stanie krytycznym. Wtem z miejsca zdarzenia przenieśli akcję do studia. Nagle do prowadzącego podbiegła jakaś babka i coś szemrała mu na ucho. Zrobił zaskoczoną minę i powiedział słowa , których nigdy nie zapomnę.
PS: Proszę państwa , informacje z ostatniej chwili - Kierowcą samochodu osobowego był Liam Payne , były członek zespołu One Direction.
Muszę pojechać do szpitala , w którym się znajduję mój ukochany. Ale co zrobię z małym ? Wiem ! Zadzwonię do Perrie. Ona zawsze mi pomaga.
P: Halo ?
[T.I]: Perrie pomóż błagam !
P: [T.I.] ? Płaczesz ? Co się stało ? - nie zauważyłam , a łzy sączyły się po moich policzkach od dłuższego czasu.
[T.I.]: Liam jest w szpitalu , miał wypadek. Nie mogę zostawić Davida samego w domu.
P: Co ?! Oczywiście kochana zajmę się nim. Poproszę Zayna , żeby przyjechał do ciebie. Zabierz małego. Później przyjedziecie do nas , zostawisz twojego synka ze mną , ty i Malik pojedziecie do Liama.
[T.I.]: Wielkie dzięki.
P: Nie ma za co. Szykujcie się , bo Zayn już wyjeżdża.
[T.I]: Okej. Jeszcze raz dziękuję.
Było tak jak mówiła Perrie. Mulat przyjechał równie przestraszony co ja. Pojechaliśmy do ich domu , Perrie zaopiekowała się Davidem , a ja i Zayn pojechaliśmy do szpitala gdzie znajdował się Daddy. Jeszcze nie wspomniałam , że w czasie drogi do ich domu obdzwoniłam wszystkie szpitale w Londynie. I teraz jesteśmy tu. Przed salą operacyjną. Liaś stracił dużo krwi. Była potrzebna natychmiastowa operacja. Jest tu reszta dawnego 1D - Zayn: piszący chyba z blondynką , Louis: wpatrujący się z ciekawością w ścianę , Niall: przeglądający w telefonie strony medyczne , w których wpisuje przypadki takich obrażeń co Liam , Harry: chodzący w kółko po korytarzu i mówiący ,,To wszystko moja jebana wina" .
[T.I.]: To nie twoja wina.
H: To moja wina. Gdybym nie prosił go , to by się nie targał do mnie i nie miałby tego pieprzonego wypadku ! - po tych słowach z sali wyszedł jakiś lekarz. Momentalnie wszyscy wstali z miejsc.
L: Panie Doktorze , co z nim ?
D: Robiliśmy wszystko co w naszej mocy , ale pan Payne stracił za dużo krwi. Nie udało się nam go uratować. - W jednym momencie mój świat się zawalił.
Miesiąc później:
Dalej nie mogę się pogodzić z tym , że mój Liam nie żyję. Cała nasza rodzina była wstrząśnięta. David chodzi do psychologa , ponieważ miał załamanie nerwowe. Tak strasznie za NIM tęsknie. Jedynie słowa taty Liasia podnoszą mnie na duchu:
,,Ci , których kochamy , nie umierają nigdy , bo miłość , to nieśmiertelność"
sobota, 15 marca 2014
Urodziny ADMINKI!!!
Powinnam dodać ten post wczoraj, ponieważ nasza kochana druga adminka Ula, miała w wczoraj urodziny!!! A dzisiaj o 16:00 jest impreza u niej w domu na którą się wybieram ;-)
Wszystkiego najlepszego!
Zdrówka!
Szczęścia!
Samych świetnych koleżanek!
Spełnienia marzeń!
Spotkania z naszymi kochanymi debilami z One Direction!
Kochającego chłopaka!
I wszystkiego czego jeszcze sobie wymarzysz!
P.S. Mam nadzieje, że prezent się spodoba!
~Paula~ ;-*
niedziela, 9 marca 2014
Dzień Polish Directioners!!!
Kochane, dzisiaj jest 9 marca, czyli obchodzimy DZIEŃ POLISH DIRECTIONERS! Łał nie sądziłam, że dorobię się własnego święta... Wszystkiego najlepszego, i pamiętajcie, żeby narysować sobie biało-czerwone serduszka na rękach z napisem 1D <333 I jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!
~Paula :*
czwartek, 6 marca 2014
Imagin o Louisie cz.3 #7 (ostatnia)
W końcu ostatnia część tego imaginu. Sorki, że tak mało dodaje, ale ja po prostu nie mam kiedy. Ostatnio przeszłam z takiej jednej olimpiady do drugiego etapu i mam masę roboty. Wiem pomyślicie, że kujon ze mnie :-). Żart.
Sorka, że tak późno.
Sorka, że tak późno.
No to chyba tyle, a teraz przeczytajcie ostatnią część i proszę o komentarze, a jak ktoś może to strasznie proszę, żeby trochę rozpowiedzieć o moim blogu. Z góry thanks!
Paula ;-*
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*oczami Harrego*
- Louis przykro mi, ale to prawda.
- Nie, nie wierzę ci.
- Louis ona cię wykorzystała.
- Ona mnie kocha i nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Louis skoro mi nie wierzysz to patrz - wystawiłem przed nim rękę z telefonem i pokazałem urywek rozmowy [T.I.] z jakąś koleżanką. Był to tylko fragment, ale przedstawiał trzy najważniejsze zdania. Mój najlepszy przyjaciel oglądał film z zaciekawieniem, żalem, smutkiem i gniewem w oczach, a ja patrzyłem jak te wszystkie te emocje kolejno ukazują się na jego twarzy. To było straszne. Nienawidziłem patrzeć na Louisa, czy na kogokolwiek gdy byli w takim stanie, bo czułem się odpowiedzialny za ich ból. Pomimo wszystkiego czułem, że postąpiłem słusznie. Jeżeli [T.I.] powiedziała by o tym pierwsza Louisowi, jego cierpienie byłoby jeszcze większe i mógłby sobie zrobić jaką krzywdę. Tak było również w jego poprzednim związku z Eleonor. Kochali się i bardzo lubiłem Eleonor, ale ona musiała wyjechać. Lou bardzo to przeżywał, a ja przyglądałem się z boku jak tracą ze sobą kontakt jak ich miłość zanika. W końcu przestali ze sobą pisać i dzwonić, ale oficjalnie nie zerwali. Stało się to dopiero wtedy kiedy Louis usłyszał, że Eleonor jest mężatką i ma dwójkę dzieci. Ten dzień został przeze mnie i chłopaków uznany za oficjalną datę ich zerwania. Louis w ogóle nie mógł się pozbierać. Przez tydzień nie wychodził z pokoju. Nie mogę pozwolić, żeby teraz też tak było. Dlaczego Louis nie może trafić na taką dziewczynę, która go nie zrani w ten czy inny sposób. Kiedy pojawiła się [T.I.] myślałem, że to ta jedyna i, że Lou w końcu ułoży sobie życie. Pomyliłem się. To była ustawka.
Zauważyłem, że Louis zaczął wychodzić z mieszkania. Zatrzymałem go.
- Dokąd idziesz?
- Powiedzieć [T.I.] co o niej myślę.
Trzasnął za sobą drzwiami i wyszedł, tak po prostu. Skąd w nim nagle tyle złości. a może to nie złość, może to odwaga, albo strach przed kolejną nieszczęśliwą miłością.
*oczami Louisa*
Kiedy Harry pokazał mi nagranie, zamarłem. Jak ona mogła. Wyszedłem. z domu zostawiając tam Harrego. Trudno najwyżej kiedy wrócę znajdę tam striptizerki. Biedny mój dom.
Znalazłem [T.I.] w parku, na ławce. Płakała. Tylko czemu? To ja tu powinienem mieć kompletną załamkę, a nie ona. Podszedłem do niej.
- [T.I.] co ci jest?
- Louis? Nic mi nie jest...- urwała na chwilkę a później wybuchała kolejną falą płaczu - Przepraszam! - krzyknęła i pobiegła w stronę swojego domu. A ja siedziałem dalej na ławce jak głupi. Mogłem za nią pobiec, ale teraz była już za daleko. Nie dogoniłbym jej.
Znalazłem [T.I.] w parku, na ławce. Płakała. Tylko czemu? To ja tu powinienem mieć kompletną załamkę, a nie ona. Podszedłem do niej.
- [T.I.] co ci jest?
- Louis? Nic mi nie jest...- urwała na chwilkę a później wybuchała kolejną falą płaczu - Przepraszam! - krzyknęła i pobiegła w stronę swojego domu. A ja siedziałem dalej na ławce jak głupi. Mogłem za nią pobiec, ale teraz była już za daleko. Nie dogoniłbym jej.
*oczami [T.I.]*
Wbiegłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Wcześniej, powiedziałam "przyjaciółkom" że nie zostawię Lou. Nawrzeszczały na mnie. Ha. Żeby to tylko tyle. Zaciągnęły mnie do łazienki. Pobiły. Było ich pięć więc miały znaczną przewagę liczebną. Potem kiedy zobaczyłam Louisa w parku... Miałam straszne wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że jeśli mu powiem to nigdy mi nie wybaczy. Pomimo tego postanowiłam mu to powiedzieć.
Poszłam do łazienki, obmyłam twarz, poprawiłam makijaż i fryzurę. Jednak jednego nie dało się zamaskować. Siniaków. Znajdowały się one na większości części mojego ciała i strasznie rzucały w oczy. Szczególnie te na rękach i policzku. Założyłam bluzkę z długimi rękawami i z ciężkim sercem ruszyłam w kierunku domu Louisa. Padał deszcz, a ja szłam bez kurtki i parasola. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która szybko stała się potokiem łez. Starałam się uspokoić, ale nie szło mi to najlepiej. Zobaczyłam dom Lou nieopodal. Zawahałam się. Ale nie, nie mogłam teraz zrezygnować. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył Louis.
Poszłam do łazienki, obmyłam twarz, poprawiłam makijaż i fryzurę. Jednak jednego nie dało się zamaskować. Siniaków. Znajdowały się one na większości części mojego ciała i strasznie rzucały w oczy. Szczególnie te na rękach i policzku. Założyłam bluzkę z długimi rękawami i z ciężkim sercem ruszyłam w kierunku domu Louisa. Padał deszcz, a ja szłam bez kurtki i parasola. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która szybko stała się potokiem łez. Starałam się uspokoić, ale nie szło mi to najlepiej. Zobaczyłam dom Lou nieopodal. Zawahałam się. Ale nie, nie mogłam teraz zrezygnować. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył Louis.
*oczami Louisa*
Otworzyłem drzwi. Stała w nich [T.I.]. Była przemoczona i miała rozmazany przez łzy tusz na policzkach. Płakała.
- Mogę wejść? - zapytała ledwie słyszalnym szeptem. Normalnie to bez zastanowienia wyrzuciłbym ją za drzwi, ale widząc ją w takim stanie czułem ogromny ból w sercu. Wpuściłem ją do środka.
- Louis muszę ci coś powiedzieć - smętnie spuściła głowę. Było mi jej, żal.
- Wiem o wszystkim - wypaliłem.
- Więc nie wiem czy jest sens, ale przepraszam cię. To była straszna głupota, szkoda, że tak późno zadałam sobie z tego sprawę. I szkoda, że tak późno odkryłam, że cię kocham. Ale teraz to już nie istotne, wiem, że mi nie wybaczysz, prawdę mówiąc nie wiem czy sama to sobie wybaczę. Wybacz, że zmarnowałam twój czas. Pójdę już. - zaczęła kierować się w stronę drzwi. Dopiero teraz zauważyłem siniaki na jej ciele.
- [T.I.], czekaj! - podbiegłem do niej. Miała także posiniaczony policzek. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem?
- Kto ci to zrobił? - wskazałem na siwy płat skóry na jej policzku.
- Nikt. To nic. - zakryła ręką policzek. Wziąłem jej drugą rękę i podwinąłem rękaw, wyglądała jeszcze gorzej niż policzek. Dziewczyna szybko cofnęła dłoń i ściągnęła rękaw.
- Co się stało? Nie udawaj, że nic, bo nie uwierzę.
- Pobiły mnie... - odpowiedziała łamiącym się głosem i znów zwiesiła głowę.
- Kto?!
- Te same osoby, które kiedyś nazywałam przyjaciółkami. - poczułem ogarniającą mnie złość. Zobaczyłem w [T.I.] bezbronną osobę, tak bezradną w tej sytuacji. Nie było już pewnej siebie [T.I.], która zawsze umiała wybrnąć ze wszystkich kłopotów, odeszła.
- Czemu to zrobiły? - musiałem spytać, bo nie wierzyłem, że tak po prostu ją pobiły, musiał być jakiś powód.
- Powiedziałam im, że cię nie zostawię, bo nie mogłabym cię tak zranić.
Zamarłem. Dziewczyna, która stała przede mną, cierpiała przez to, że nie chciała mnie skrzywdzić. Podjąłem szybką, ale i najlepszą decyzję w swoim życiu. Wybaczyłem jej.
Przytuliłem ją czule i zacząłem całować. Niepewnie go oddała. Całowałem delikatnie, żeby jej nie zniechęcić. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spytała:
- Czyli wybaczasz mi?
- Jak najbardziej tak.
- Kocham cię.
- Ale ja ciebie bardziej.
- Mogę wejść? - zapytała ledwie słyszalnym szeptem. Normalnie to bez zastanowienia wyrzuciłbym ją za drzwi, ale widząc ją w takim stanie czułem ogromny ból w sercu. Wpuściłem ją do środka.
- Louis muszę ci coś powiedzieć - smętnie spuściła głowę. Było mi jej, żal.
- Wiem o wszystkim - wypaliłem.
- Więc nie wiem czy jest sens, ale przepraszam cię. To była straszna głupota, szkoda, że tak późno zadałam sobie z tego sprawę. I szkoda, że tak późno odkryłam, że cię kocham. Ale teraz to już nie istotne, wiem, że mi nie wybaczysz, prawdę mówiąc nie wiem czy sama to sobie wybaczę. Wybacz, że zmarnowałam twój czas. Pójdę już. - zaczęła kierować się w stronę drzwi. Dopiero teraz zauważyłem siniaki na jej ciele.
- [T.I.], czekaj! - podbiegłem do niej. Miała także posiniaczony policzek. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem?
- Kto ci to zrobił? - wskazałem na siwy płat skóry na jej policzku.
- Nikt. To nic. - zakryła ręką policzek. Wziąłem jej drugą rękę i podwinąłem rękaw, wyglądała jeszcze gorzej niż policzek. Dziewczyna szybko cofnęła dłoń i ściągnęła rękaw.
- Co się stało? Nie udawaj, że nic, bo nie uwierzę.
- Pobiły mnie... - odpowiedziała łamiącym się głosem i znów zwiesiła głowę.
- Kto?!
- Te same osoby, które kiedyś nazywałam przyjaciółkami. - poczułem ogarniającą mnie złość. Zobaczyłem w [T.I.] bezbronną osobę, tak bezradną w tej sytuacji. Nie było już pewnej siebie [T.I.], która zawsze umiała wybrnąć ze wszystkich kłopotów, odeszła.
- Czemu to zrobiły? - musiałem spytać, bo nie wierzyłem, że tak po prostu ją pobiły, musiał być jakiś powód.
- Powiedziałam im, że cię nie zostawię, bo nie mogłabym cię tak zranić.
Zamarłem. Dziewczyna, która stała przede mną, cierpiała przez to, że nie chciała mnie skrzywdzić. Podjąłem szybką, ale i najlepszą decyzję w swoim życiu. Wybaczyłem jej.
Przytuliłem ją czule i zacząłem całować. Niepewnie go oddała. Całowałem delikatnie, żeby jej nie zniechęcić. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spytała:
- Czyli wybaczasz mi?
- Jak najbardziej tak.
- Kocham cię.
- Ale ja ciebie bardziej.
***
Zostaliście z Lou (znowu) parą. Twoje relacje z chłopakami nie uległy zmianie, albo wręcz poprawie. Jesteście razem szczęśliwi i planujecie ślub.
poniedziałek, 10 lutego 2014
Liebster Award #1
Zostałam nominowana przez http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/ yey to mój pierwszy raz ( bez skojarzeń xD )
Pytania:
1. Co sądzisz o plotkach ?
2. Znienawidzony przedmiot szkolny ? Dlaczego ?
3. Co cenisz w ludziach najbardziej ?
4. Najbardziej szalona rzecz zrobiona w życiu ?
5. Ulubiony serial ?
6. Dzień z twojego życia , którego nigdy nie zapomnisz ?
7. Jakie masz zwierzątka ?
8. Jesteś otwarta na nowe znajomości ?
9. Co nosisz w kieszeniach ?
10. Jakie są twoje plany na jutro ?
11. Ostatnio obejrzany film ?
Odpowiedzi:
1. Nienawidzę ich. Jest wiele plotek wobec mnie i często mi je wypominają.
2. WF , ponieważ mam astmę , a moja nauczycielka jest nawiedzona na punkcie biegów -.-
3. Najbardziej cenię charakter. Wygląd to nie wszystko.
4. Nie wiem...jestem nudziarą :(
5. Pretty Little Liars :)
6. Dnia , w którym zginął mój kolega z klasy...
7. Tak. Psa - Zuzę i papugę - Maćka
8. Oczywiście ;)
9. Telefon xd
10. Mam ferie więc będę miała dzień nic nie robienia :P
11. The Perks of Being a Wallflower ♥
Nominuję:
http://zakazanydotyk.blogspot.com/
http://let-them-criticize.blogspot.com/
http://compromise-wonder.blogspot.com/
Pytania:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
2. Ile znasz Directioners ?
3. Skąd pochodzisz ?
4. Za kogo jesteś uważana ?
5. Ulubiony kolor ?
6. Masz chłopaka ?
7. Jak myślisz , jaka cecha w człowieku jest najważniejsza ?
8. Czego najbardziej się boisz ?
9. Kiedy masz urodziny ?
10. Jakiego języka chciałabyś się nauczyć ?
11. Vansy vs. Conversy ?
Pytania:
1. Co sądzisz o plotkach ?
2. Znienawidzony przedmiot szkolny ? Dlaczego ?
3. Co cenisz w ludziach najbardziej ?
4. Najbardziej szalona rzecz zrobiona w życiu ?
5. Ulubiony serial ?
6. Dzień z twojego życia , którego nigdy nie zapomnisz ?
7. Jakie masz zwierzątka ?
8. Jesteś otwarta na nowe znajomości ?
9. Co nosisz w kieszeniach ?
10. Jakie są twoje plany na jutro ?
11. Ostatnio obejrzany film ?
Odpowiedzi:
1. Nienawidzę ich. Jest wiele plotek wobec mnie i często mi je wypominają.
2. WF , ponieważ mam astmę , a moja nauczycielka jest nawiedzona na punkcie biegów -.-
3. Najbardziej cenię charakter. Wygląd to nie wszystko.
4. Nie wiem...jestem nudziarą :(
5. Pretty Little Liars :)
6. Dnia , w którym zginął mój kolega z klasy...
7. Tak. Psa - Zuzę i papugę - Maćka
8. Oczywiście ;)
9. Telefon xd
10. Mam ferie więc będę miała dzień nic nie robienia :P
11. The Perks of Being a Wallflower ♥
Nominuję:
http://zakazanydotyk.blogspot.com/
http://let-them-criticize.blogspot.com/
http://compromise-wonder.blogspot.com/
Pytania:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
2. Ile znasz Directioners ?
3. Skąd pochodzisz ?
4. Za kogo jesteś uważana ?
5. Ulubiony kolor ?
6. Masz chłopaka ?
7. Jak myślisz , jaka cecha w człowieku jest najważniejsza ?
8. Czego najbardziej się boisz ?
9. Kiedy masz urodziny ?
10. Jakiego języka chciałabyś się nauczyć ?
11. Vansy vs. Conversy ?
niedziela, 9 lutego 2014
Imagin z Harrym #12
Dedykuje go Darii :) Mam nadzieje , że się spodoba. Pisane przy tym .Widzisz , czytasz , podoba ci się - komentujesz. ;)
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Było tak idealnie - Francja, Paryż , wieża Eiffla , restauracja.14 luty - 1 rocznica NASZEGO związku. Harry wiedział gdzie zawsze marzyłam się wybrać. Tak bardzo go kocham. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Prawie nie ruszyliśmy dań , które przyniósł kelner , ponieważ cały czas rozmawialiśmy. Nagle Hazz zrobił się jakiś...inny. Z wyluzowanego w jednej chwili stał się strasznie spięty. Wstał podszedł do mnie...wypowiedział najcudowniejsze słowa jakie słyszałam i z marynarki wyjął czerwone pudełeczko. Otworzył je , a w nim znajdował się pierścionek. Jedyne co wtedy byłam wstanie wydusić to ,,Tak" i pocałowaliśmy się. Miałam dziwne wrażenie , że Harry mnie bardziej liże niż całuje. Gdy zrobiło się już naprawdę dziwnie otworzyłam oczy i co ujrzałam ? Mojego małego pieska , który mnie liże po twarzy.
[T.I]: Kami przestań ! Hahaha przestań mnie lizać. - byłam bardzo zawiedziona. No tak za piękne , żeby było prawdziwe. Wyszłam z łóżka i podążyłam do łazienki. Byłam w okropnym stanie - każdy włos był skołtuniony. Zdjęłam piżamę i wyszorowałam każdy centymetr mojego ciała. Wyszłam spod prysznica i wysuszyłam się ręcznikiem. Następnie ubrałam się i poszłam nakarmić Kamiego. Po drodze wzięłam telefon , by sprawdzić datę i godzinę. Tak - 14 luty 10:43. Nieźle sobie pospałam. Dałam pieskowi jeść i sama poszłam wrzucić coś na ząb. Gdy maszerowałam do kuchni zadzwonił telefon.
[T.I.]: Halo ?
H: Cześć słońce.
[T.I.]: O Harry ! Co tam ?
H: Spakuj swoje ciuchy i najpotrzebniejsze rzeczy , bo dziś zabiorę cię gdzieś. Przyjadę o 13 .
[T.I.]: Ale...- niestety nie dano mi dokończyć. O co mu chodzi ? Jaka wycieczka ? Może to taka podróż z okazji rocznicy ? Muszę się zacząć pakować.
Już zasuwałam ostatni bagaż , gdy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Loczek przywitał mnie czułym całusem.
H: To co , gotowa ?
[T.I.]: Czekaj , przebiorę się tylko. - i poszłam na górę zmienić swój strój domowy na taki w stylu ,,nie mam zielonego pojęcia , gdzie zamierza zabrać mnie mój chłopak" . Kiedy już byłam gotowa zeszłam , wyszłam z domu i zakluczyłam drzwi.
Byliśmy już na lotnisku , a ja nadal nie wiedziałam , gdzie się wybieramy. Przeszliśmy przez wszystkie bramki i w końcu dotarliśmy do samolotu. W czasie lotu Harry ani razu nie odpowiedział na żadne moje pytanie. Myślałam , że się poddam , ale z okna samolotu dało się zauważyć wieżę Eiffla...jesteśmy w Paryżu ! Wylądowaliśmy ? Hazz odezwał się do mnie po raz pierwszy od 3 godzin.
H: Co tam skarbie ?
[T.I]: Czemu mi nie powiedziałeś gdzie lecieliśmy ?
H: To miała być taka mała niespodzianka. Choć odebrać bagaże - jak powiedział , tak zrobiliśmy. Później zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Zakwaterowaliśmy się i poszliśmy do naszego apartamentu. To co zobaczyłam o mało nie zbiło mnie z troku.
[T.I]: Wow !
H: Podoba się ?
[T.I]: Jeszcze się pytasz ?
H: Mam jeszcze jedna niespodziankę , a mianowicie - kolację. Ile potrzebujesz czasu ?
[T.I.]: Znasz mnie. 20 minut to max.
H: Serio ? Poczekaj - I zaprowadził mnie do łazienki .
[T.I.] Pomyliłam się potrzebuje godziny...lub dwie.
H: Dobrze , a ubrania masz w sypialni.
[T.I]: Ale nie...
H: Nie ! Nie martw się , to nie będzie jedynie bielizna z Victoria's Secret.
[T.I.]: Aż mi się lżej zrobiło.
H: Wiem haha. - Loczek wyszedł , a ja rozebrałam się i rozluźniałam każdy swój mięsień wchodząc powoli do gorącej wody. Po leżeniu godziny w wannie , wyszłam owinęłam się ręcznikiem i poszłam zobaczyć ciuchy , które wybrał mi mój chłopak. Matko...jak on dobrze zna mój styl . przebrałam się i zeszłam na dół. On był nie mało zaskoczony.
H: Ja cię...wyglądasz tak...seksownie.
[T.I.]: A ty tylko o jednym - zaśmiałam się . Dopiero teraz zwróciłam uwagę w co był ubrany. Zwykłe jeansy i koszulę z rozpiętymi trzema górnymi guzikami zamienił na elegancki garnitur i krawat. Wyglądał tak nieziemsko.
H: To co idziemy ? - wyrwał mnie z fantazji .
[T.I.]: Idziemy. - opuściliśmy budynek i trzymający się za ręce podążaliśmy w w stronę wieży. Ciągle rozmawialiśmy. Nawet Harry wpadł na jakąś starszą kobietę , a ta się przewróciła . W tym momencie cieszyłam się , że nie znam francuskiego. Całą drogę do naszego celu się z tego śmiałam.
Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na piętro z restauracją. Złożyliśmy zamówienie i dalej ciągnęliśmy ciekawą konwersację. Nie zauważyliśmy kelnera , który położył potrawy na stoliku i po raz piąty mówił ,,Smacznego" . Ta sytuacja wyglądała jak w moim dzisiejszym śnie. Zauważyłam , że Harremu zaczynają się pocić ręce. Zaczęło mnie to niepokoić.
[T.I]: Harry , wszystko w porządku ?
H: Tak , tylko - przesunął swoje krzesło i uklęknął na jedno kolano - jesteś dla mnie najważniejszą osoba na świecie. Odkąd cię poznałem moje życie nabrało kolorów. To ty zawsze umiesz mnie podnieść na duchu , gdy mam problemy z powodu tego , że jestem w zespole. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Jesteś dla mnie tak ważna jak woda dla ryby. Więc [T.I] [T.N.] czy zgodzisz się zostać panią Styles ? - i z pudełka wyjawił się złoty pierścionek .
[T.I.]: Tak - i rzuciłam mu się na szyję. Potem przypieczętowaliśmy naszą miłość pocałunkiem. I kto powiedział , że marzenia się nie spełniają ?
[T.I.]: Halo ?
H: Cześć słońce.
[T.I.]: O Harry ! Co tam ?
H: Spakuj swoje ciuchy i najpotrzebniejsze rzeczy , bo dziś zabiorę cię gdzieś. Przyjadę o 13 .
[T.I.]: Ale...- niestety nie dano mi dokończyć. O co mu chodzi ? Jaka wycieczka ? Może to taka podróż z okazji rocznicy ? Muszę się zacząć pakować.
Już zasuwałam ostatni bagaż , gdy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Loczek przywitał mnie czułym całusem.
H: To co , gotowa ?
[T.I.]: Czekaj , przebiorę się tylko. - i poszłam na górę zmienić swój strój domowy na taki w stylu ,,nie mam zielonego pojęcia , gdzie zamierza zabrać mnie mój chłopak" . Kiedy już byłam gotowa zeszłam , wyszłam z domu i zakluczyłam drzwi.
Byliśmy już na lotnisku , a ja nadal nie wiedziałam , gdzie się wybieramy. Przeszliśmy przez wszystkie bramki i w końcu dotarliśmy do samolotu. W czasie lotu Harry ani razu nie odpowiedział na żadne moje pytanie. Myślałam , że się poddam , ale z okna samolotu dało się zauważyć wieżę Eiffla...jesteśmy w Paryżu ! Wylądowaliśmy ? Hazz odezwał się do mnie po raz pierwszy od 3 godzin.
H: Co tam skarbie ?
[T.I]: Czemu mi nie powiedziałeś gdzie lecieliśmy ?
H: To miała być taka mała niespodzianka. Choć odebrać bagaże - jak powiedział , tak zrobiliśmy. Później zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Zakwaterowaliśmy się i poszliśmy do naszego apartamentu. To co zobaczyłam o mało nie zbiło mnie z troku.
[T.I]: Wow !
H: Podoba się ?
[T.I]: Jeszcze się pytasz ?
H: Mam jeszcze jedna niespodziankę , a mianowicie - kolację. Ile potrzebujesz czasu ?
[T.I.]: Znasz mnie. 20 minut to max.
H: Serio ? Poczekaj - I zaprowadził mnie do łazienki .
[T.I.] Pomyliłam się potrzebuje godziny...lub dwie.
H: Dobrze , a ubrania masz w sypialni.
[T.I]: Ale nie...
H: Nie ! Nie martw się , to nie będzie jedynie bielizna z Victoria's Secret.
[T.I.]: Aż mi się lżej zrobiło.
H: Wiem haha. - Loczek wyszedł , a ja rozebrałam się i rozluźniałam każdy swój mięsień wchodząc powoli do gorącej wody. Po leżeniu godziny w wannie , wyszłam owinęłam się ręcznikiem i poszłam zobaczyć ciuchy , które wybrał mi mój chłopak. Matko...jak on dobrze zna mój styl . przebrałam się i zeszłam na dół. On był nie mało zaskoczony.
H: Ja cię...wyglądasz tak...seksownie.
[T.I.]: A ty tylko o jednym - zaśmiałam się . Dopiero teraz zwróciłam uwagę w co był ubrany. Zwykłe jeansy i koszulę z rozpiętymi trzema górnymi guzikami zamienił na elegancki garnitur i krawat. Wyglądał tak nieziemsko.
H: To co idziemy ? - wyrwał mnie z fantazji .
[T.I.]: Idziemy. - opuściliśmy budynek i trzymający się za ręce podążaliśmy w w stronę wieży. Ciągle rozmawialiśmy. Nawet Harry wpadł na jakąś starszą kobietę , a ta się przewróciła . W tym momencie cieszyłam się , że nie znam francuskiego. Całą drogę do naszego celu się z tego śmiałam.
Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na piętro z restauracją. Złożyliśmy zamówienie i dalej ciągnęliśmy ciekawą konwersację. Nie zauważyliśmy kelnera , który położył potrawy na stoliku i po raz piąty mówił ,,Smacznego" . Ta sytuacja wyglądała jak w moim dzisiejszym śnie. Zauważyłam , że Harremu zaczynają się pocić ręce. Zaczęło mnie to niepokoić.
[T.I]: Harry , wszystko w porządku ?
H: Tak , tylko - przesunął swoje krzesło i uklęknął na jedno kolano - jesteś dla mnie najważniejszą osoba na świecie. Odkąd cię poznałem moje życie nabrało kolorów. To ty zawsze umiesz mnie podnieść na duchu , gdy mam problemy z powodu tego , że jestem w zespole. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Jesteś dla mnie tak ważna jak woda dla ryby. Więc [T.I] [T.N.] czy zgodzisz się zostać panią Styles ? - i z pudełka wyjawił się złoty pierścionek .
[T.I.]: Tak - i rzuciłam mu się na szyję. Potem przypieczętowaliśmy naszą miłość pocałunkiem. I kto powiedział , że marzenia się nie spełniają ?
sobota, 1 lutego 2014
Urodziny Harrego
Tak prawda...ten debil , zboczuch , niedorozwój skończył dziś 20 lat :( Niestety sisters nie mamy ani jednego nastolatka. Dziwne uczucie , nie ?
A pro po następny imagin powinien się pojawić nie długo ( z racji , że mamy ferie ) , ale zacznę go pisać dopiero po 9 , bo jadę na rekolekcję ( jestem bardzo religijna :) )
A pro po następny imagin powinien się pojawić nie długo ( z racji , że mamy ferie ) , ale zacznę go pisać dopiero po 9 , bo jadę na rekolekcję ( jestem bardzo religijna :) )
środa, 29 stycznia 2014
Imagin z Zaynem +18
Hejka miśki! W końcu mi się
udało i napisałam swój pierwszy imagin +18.
A dedykuje go Majce. Nie oczekujcie nie wiadomo jakich cudów, bo ja dopiero zaczynam pisać imaginy, a ten w ogóle jest ciężki do napisania, więc bądźcie wyrozumiałe. I po raz kolejny strasznie was proszę KOMENTUJCIE!!!
A dedykuje go Majce. Nie oczekujcie nie wiadomo jakich cudów, bo ja dopiero zaczynam pisać imaginy, a ten w ogóle jest ciężki do napisania, więc bądźcie wyrozumiałe. I po raz kolejny strasznie was proszę KOMENTUJCIE!!!
~Paula~
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*oczami Zayna*
Usłyszałem
weselne dzwony. Każdy pewnie kiedyś chciałby je usłyszeć. Oznaczałoby
to, że znalazł osobę którą kocha i z którą byłby gotów związać się na
wieki obietnicą. W zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i w nieszczęściu, w
biedzie i w dostatku, to byłoby wtedy nieważne, liczyłaby się tylko ona ,
ta z którą chciałoby się zostać na zawsze. Ale to wcale nie jest takie
proste. Szczęściarz ze mnie, pomyślicie. Znalazł swoją miłość, a teraz
połączą się przysięgą małżeńską. Tak macie racje znalazłem tą jedyną, ale nie na nią czekam teraz przed ołtarzem. Tylko na Perrie Edwards. Wbrew wszystkim nie kocham jej. Nawet nie lubię. Żenie się z nią tylko dlatego, bo nasi tak chcą. Bo Perrie pochodzi z tak zwanego "dobrego domu", czyli po prostu ma mnóstwo kasy. To był jedyny powód, dla którego kazali zostawić mi moją [T.I.]. To ją kochałem i nadal kocham.
Boże, jak ja mogłem być takim idiotą! I dlaczego dociera to do mnie dopiero teraz!? Mogłem pojechać za nią kiedy wyjechała. Nie dać moim rodzicom mącić jej w głowie. A teraz, nie ma jej tu. I pewnie już jej nie zobaczę.
Zobaczyłem moją przyszłą żonę idącą w moją stronę. Na jej twarzy gościł wielki uśmiech. Miała ma sobie białą suknię. Nie mogłem tak. Kochałem tylko [T.I.]. Perrie stanęła obok mnie i odwróciła się w moją stronę. Uśmiech który wcześniej uważałem za szczęście wyglądał teraz raczej podle, złowieszczo tak jakby zależało jej tylko na moich pieniądzach, co było prawdą. Czasem zastanawiałem się czy niektórzy ludzie w ogóle mają serce? Na przykład moi rodzice, rodzice Perrie i ona sama.Jeżelibyście widzieli ją w tym dniu, jej usta były wygięte w szyderczy uśmieszek. No w sumie dzięki swoim kochanym rodzicom wychodziła za mąż za największego gwiazdora wszech czasów. Czego ja się niby spodziewałem.
Ksiądz wypowiadał słowa przysięgi. to najlepszy moment. Już! TERAZ!
- Stop! - krzyknąłem i usłyszałem głębokie poruszenie wśród zgromadzonych ludzi.
- Czy coś się stało synku? - zapytała "troskliwie" moja matka.
- Tak! Tak stało się! Małżeństwa powinno się zawierać tylko z miłości, prawda księże? - spytałem, jakby dla pewności.
- Owszem - usłyszałem w odpowiedzi lekko zachrypnięty głos.
- Więc ja nie mogę się z nią ożenić! - wskazałem palcem na Perrie. Zauważyłem lekkie zakłopotanie na jej twarzy i coś jakby radość.
- Że co? Ale dlaczego?! - krzyczał mój ojciec.
- Bo to ustawka i wszyscy o tym dobrze wiemy! Nie kocham jej i nie poślubię jej tylko ze względu na to, że wy - tu wskazałem na moich i Perrie rodziców - tak chcecie! Kocham tylko i wyłącznie [T.I.]! - po ostatnim słowie wybiegłem co sił w nogach z kościoła. Odwróciłem się jeszcze i spojrzałem na moją niedoszłą małżonkę. Była oburzona i zdziwiona.
Jak strzała wparowałem do domu spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, wziąłem swój samochód i odjechałem zostawiając wszystko za sobą. Musiałem ją znaleźć. Moją kochaną i jedyną, [T.I.].
Nie miałem zamiaru wracać, przepraszać, ani nawet spojrzeć za siebie. Wiedziałem czego chce i co jest teraz dla mnie najważniejsze. [T.I.]. Tak to ona jest tą właściwą i tą wyjątkową, tą jedyną. To z nią chce się ożenić i mieć dzieci i dożyć starości.
I nagle mnie olśniło! Zayn ty idioto, nie masz jej aktualnego adresu! Zaraz, zaraz wydaje mi się, że kiedy wyjeżdżała zapisała mi adres w liście pożegnalnym. Zawsze nosiłem go w pudełku z resztkę perfum które zostawiła i lusterkiem. Często go czytałem i za każdym razem kiedy choćby trzymałem list w ręce, czułem wszechogarniającą nienawiść do moich rodziców, bo skoro naprawdę mnie kochali to czemu nie pozwolili mi być z osobą którą ja kocham i na której mi zależy? Czy oni naprawdę nie widzieli jak przez te 4 miesiące rozłąki umierałem z tęsknoty do niej. Do [T.I.]. Brakowało mi jej dotyku, spojrzenia, uśmiechów, pocałunków, a przede wszystkim miłości. Jej miłości i niczyjej innej. Potrzebowałem po prostu jej [T.I.].
List z zapisanym adresem ukochanej położyłem od strony pasażera. Z tego co wiedziałem było to jakieś 2 godziny drogi od miejsca w którym obecnie przebywałem. Przyspieszałem.
I znowu do mojej głowy jak fala wpłynęły myśli o ślubie. Na sali, gdzie mieliśmy się przenieść po uroczystości w kościele, miało być mnóstwo potraw wszelkiego rodzaju, kupionych za moje pieniądze, i jeszcze więcej odmian alkoholu, również za moje pieniądze. W sumie straciłem jakieś 100 tysięcy dolarów i oczywiście dowiedziałem się o tym dopiero po ich straceniu. Gości nie było wielu, bo rodzice chcieli zorganizować potajemny ślub. Nie dali zaprosić mi nawet idiotów, znaczy chłopaków z zespołu. Jakby się dowiedzieli to nie wiem jakbym im to wytłumaczył. Pewnie by mnie zabili.
Tak upłynęła mi większa połowa drogi. Najchętniej bym się nie zatrzymywał, ale mój żołądek dawał o sobie znać. W sumie mnie to nie zdziwiło, w końcu nic nie jadłem od rana. Na szczęście niedaleko była ulubiona knajpa Nialla, Nados. Zaparkowałem auto i wszedłem do środka. I... W życiu mnie uwierzycie kogo tam zastałem. Czterech debili, znaczy czwórkę moich przyjaciół. Odwrócili się w moją stronę i uśmiechnęli przyjaźnie.
- O kogo ja widzę? - przywitał mnie Louis.
- Hej - odpowiedziałem i przysiadłem się do nich.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał Harold.
- [T.I.].
- Ale jak, przecież ty chodzisz z Perrie!
- Tak, ale kocham [T.I.] ten związek z Perrie był ustawiony - wypaliłem.
- Co?! Ale jak... Wyglądaliście na szczęśliwych!
- Chyba ona, ale nie ja - i zacząłem im opowiadać o tym jak moi i Perrie rodzice ukartowali nasze małżeństwo. Oczywiście nie obyło się bez pytania "dlaczego nas nie zaprosiłeś?", ale wytłumaczyłam im, że niestety zabronili mi to zrobić, zrozumieli mnie. Za to ich lubiłem pomagali w każdej możliwej sytuacji i potrafili być wyrozumiali, mimo, że na co dzień zachowywali się jakby uciekli ze szpitala psychiatrycznego z sali gdzie stosuje się kaftany bezpieczeństwa.
- I co masz zamiar teraz zrobić?
- Znaleźć ją, [T.I.].
- I myślisz, że ci wybaczy? - spytał Lou
Nad tym nigdy się nie zastanawiałem. A co jeśli jednak mi nie wybaczy. Będzie zła, że ją zostawiłem. Ma powody, była zmuszona zostawić ukochaną, tak mi się wydaje, osobę, jak to jej wmawiali moi rodzice, dla mojego dobra.
- Nie wiem tego - odpowiedziałem
- Jeżeli cię kocha, co wszyscy dobrze wiemy to zrozumie - wypowiedź Nialla trochę mnie uspokoiła. Spojrzałem na zegarek. O Boże! Siedzę już z nimi pół godziny!
- Chłopaki ja muszę lecieć.
- Leć do niej, życzymy szczęścia - wybiegłem z lokalu i wparowałem do samochodu.
Z piskiem opon wyjechałem z parkingu. Teraz już bez zatrzymywania się pojechałem prosto do domu [T.I.]. Adres znalazłem bez większego problemu. Tak się spieszyłem, że prawie się wyglebałem na schodkach, ale to szczegół. Zadzwoniłem dzwonkiem i otworzyła mi bogini. Jeszcze piękniejsza niż kiedyś...
Szłam właśnie do kuchni, żeby się czegoś napić i nagle usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi i prawie się przewróciłam. Przede mną stał Zayn. Miałam wielką ochotę go uściska i pocałować, ale zaraz, co on tu w ogóle robi? Powinien mieć teraz ślub.
- Zayn? Co ty tu robisz? Powinieneś właśnie składać przysięgę przed ołtarzem.
- Wiem, ale przyjechałem tu, bo nie mogę się ożenić z kobietą której nie kocham - kiedy to mówił po moim policzku spłynęła samotna łza szczęścia.
- Och, Zayn kocham cię!
- Ja ciebie bardziej kochanie - rzuciliśmy się sobie na szyję.
Wszedł do mojego mieszkania zdejmując zbędne dla niego okrycie, bo jak dla mnie to mógł po moim domu nago chodzić. Miał takie boskie ciało. Zawsze patrzenie na niego przyprawiało mnie o delikatny dreszcz. On był idealny, a co to tego, że go kocham nie miałam wątpliwości.
Moje retrospekcje przerwał nagły czuły pocałunek Zayna. Przyparł mnie swoim ciałem do ściany w salonie, a pocałunek szybko stał się namiętny i brutalny. Nawet nie wiem kiedy jego koszula znalazła się na podłodze w kącie pokoju.
- Zayn, co my robimy?
- Nie mam pojęcia, ale jeśli nie chcesz tego powiedz słowo, a przestanę. - zaczął całować mnie po obojczyku. Nie mogłam tego teraz przerwać.
- Kochanie, jedno słowo i to przerwę, jeśli chcesz.
- Nie chcę tego przerywać skarbie, proszę cię kontynuuj. - Zayn zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej do moich piersi. Nagle przestał i zaczął mnie delikatnie unosić w górę. Domyśliłam się, że chcę zmienić miejsce. Korzystając z okazji oplotłam go nogami w pasie. Zaniósł mnie po schodach do sypialni. I tutaj skończyła się delikatność. Brutalnie rzucił mnie na łóżko. Sam wdrapał się na nie seksownie. Uwielbiałam go takiego, niesamowicie mnie wtedy podniecał. Słusznie wszyscy twierdzili, że jest typem badboy'a, bo kiedy przychodziło co do czego zachowywał się jak zwierze. I ta brutalność mnie najbardziej w nim pociągała.
Pochylił się nade mną i zaczął mnie całować i jednocześnie rozpinać guziki mojej koszuli. Jego krocze znajdowało się dokładnie na wysokości mojego. Zayn nigdy nie dawał mi przejmować inicjatywy, ale dzisiaj postanowiłam być niegrzeczna. Podniosłam biodra do góry ocierając się o jego męskość. Zajęczał mi w usta, a pourywane guziki mojej koszuli poleciały na podłogę.
- Nie rób tak więcej - seksownie przygryzłam wargę.
W czasie jak to mówił zdążyłam zdjąć mu spodnie, które leżały teraz razem z moją koszulą na ziemi, niedaleko łóżka.
- Jak mam nie robić, skarbie? Tak? - ponowiłam ruch.
Zajęczał cicho nie przestając mnie całować, i poczułam rosnącą erekcje w jego bokserkach.
- Jeszcze raz, a obiecuje ci, że nie będziesz mogła chodzić przez miesiąc.- po jego minie widziałam, że nie żartuje.Podobało mi się to, więc uśmiechnęłam się uwodzicielsko. Po tylu miesiącach bez niego, pragnęłam go jak nigdy dotąd.
- Zaryzykuję. - i znów otarłam się o jego krocze. Ręce się pod nim ugięły.
- Niegrzeczna dziewczynka - uśmiechnął się seksownie.
Zaczęłam bawić się jego penisem przez czarny materiał bokserek, lecz stwierdziłam, że jest on zbędny i ściągnęłam je. On nie pozostał mi dłużny, zdjął mój stanik i zaczął masować moje piersi. Jęczałam cicho, ale chyba to usłyszał, bo zaczął je całować, specjalnie omijając najczulsze miejsce. Cóż ostrzegał mnie. Bawiła go moja bezsilność. Mi jakoś nie było do śmiechu. W końcu spełnił moje żądanie. Całował mój brzuch, powoli zbliżając się do bioder i w końcu dochodząc do linii moich koronkowych bokserek. Białymi ząbkami zwinnie je ściągnął. Przejechał palcem po mojej kobiecości. Włożył we mnie dwa palce poruszając nimi rytmicznie. Doprowadzało mnie to do szału. Jęczałam głośno. Kiedy zaczęłam powoli dochodzić wyjął je pozostawiając u mnie niedosyt. Jeździł językiem naokoło mojego wejścia i przestawiał do niego swoją męskość. Bawił się mną. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam zmienić pozycję. Teraz to on był na dole. Ujęłam jego penis w dłonie i zaczęłam poruszać nimi w górę i w dół. Najpierw powoli, ale potem przyspieszyłam. Słyszałam jego jęki, ale to mnie tylko motywowało do działania. Już miałam wziąć jego męskość do ust, kiedy Zayn przekręcił nas i znów byłam na dole.
- Oj, nieładnie, nie zapędziła się pani troszeczkę? - powiedział seksownym tenem.
- Nie, wydaje się panu. - oblizałam się.
Wtedy Zayn bez ostrzeżenia mocno we mnie wszedł. Znalazł to czego szukał, mój czuły punkt. Krzyknęłam tak głośno jak się dało. Bolało, ale zaraz ból zastąpiło uczycie przyjemności. Poruszał się wy mnie tak szybko ja się dało. Wpięłam paznokcie w jego plecy. Kiedy już prawie doszłam, zwolnił.
- Krzycz moje imię [T.I.]. - szepnął mi na ucho i znów momentalnie przyspieszył.
- Zayn! Zayn! Zayn! - krzyczałam najgłośniej jak mogłam.
Zayn pchał bardzo mocno i brutalnie. Czułam, że zaraz dojdę. Wykonał jeszcze kilka ostatnich pchnięć i doszliśmy razem, a nasze soki zmieszały się we mnie. Mój ukochany opadł na łóżko obok mnie. W powietrzu było czuć nasze zmęczone oddechy.
- Byłaś wspaniała! - szepnął.
- Ty też - i dałam mu przelotnego całusa w policzek.
Zasnęliśmy w swoich objęciach.
Boże, jak ja mogłem być takim idiotą! I dlaczego dociera to do mnie dopiero teraz!? Mogłem pojechać za nią kiedy wyjechała. Nie dać moim rodzicom mącić jej w głowie. A teraz, nie ma jej tu. I pewnie już jej nie zobaczę.
Zobaczyłem moją przyszłą żonę idącą w moją stronę. Na jej twarzy gościł wielki uśmiech. Miała ma sobie białą suknię. Nie mogłem tak. Kochałem tylko [T.I.]. Perrie stanęła obok mnie i odwróciła się w moją stronę. Uśmiech który wcześniej uważałem za szczęście wyglądał teraz raczej podle, złowieszczo tak jakby zależało jej tylko na moich pieniądzach, co było prawdą. Czasem zastanawiałem się czy niektórzy ludzie w ogóle mają serce? Na przykład moi rodzice, rodzice Perrie i ona sama.Jeżelibyście widzieli ją w tym dniu, jej usta były wygięte w szyderczy uśmieszek. No w sumie dzięki swoim kochanym rodzicom wychodziła za mąż za największego gwiazdora wszech czasów. Czego ja się niby spodziewałem.
Ksiądz wypowiadał słowa przysięgi. to najlepszy moment. Już! TERAZ!
- Stop! - krzyknąłem i usłyszałem głębokie poruszenie wśród zgromadzonych ludzi.
- Czy coś się stało synku? - zapytała "troskliwie" moja matka.
- Tak! Tak stało się! Małżeństwa powinno się zawierać tylko z miłości, prawda księże? - spytałem, jakby dla pewności.
- Owszem - usłyszałem w odpowiedzi lekko zachrypnięty głos.
- Więc ja nie mogę się z nią ożenić! - wskazałem palcem na Perrie. Zauważyłem lekkie zakłopotanie na jej twarzy i coś jakby radość.
- Że co? Ale dlaczego?! - krzyczał mój ojciec.
- Bo to ustawka i wszyscy o tym dobrze wiemy! Nie kocham jej i nie poślubię jej tylko ze względu na to, że wy - tu wskazałem na moich i Perrie rodziców - tak chcecie! Kocham tylko i wyłącznie [T.I.]! - po ostatnim słowie wybiegłem co sił w nogach z kościoła. Odwróciłem się jeszcze i spojrzałem na moją niedoszłą małżonkę. Była oburzona i zdziwiona.
Jak strzała wparowałem do domu spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, wziąłem swój samochód i odjechałem zostawiając wszystko za sobą. Musiałem ją znaleźć. Moją kochaną i jedyną, [T.I.].
Nie miałem zamiaru wracać, przepraszać, ani nawet spojrzeć za siebie. Wiedziałem czego chce i co jest teraz dla mnie najważniejsze. [T.I.]. Tak to ona jest tą właściwą i tą wyjątkową, tą jedyną. To z nią chce się ożenić i mieć dzieci i dożyć starości.
I nagle mnie olśniło! Zayn ty idioto, nie masz jej aktualnego adresu! Zaraz, zaraz wydaje mi się, że kiedy wyjeżdżała zapisała mi adres w liście pożegnalnym. Zawsze nosiłem go w pudełku z resztkę perfum które zostawiła i lusterkiem. Często go czytałem i za każdym razem kiedy choćby trzymałem list w ręce, czułem wszechogarniającą nienawiść do moich rodziców, bo skoro naprawdę mnie kochali to czemu nie pozwolili mi być z osobą którą ja kocham i na której mi zależy? Czy oni naprawdę nie widzieli jak przez te 4 miesiące rozłąki umierałem z tęsknoty do niej. Do [T.I.]. Brakowało mi jej dotyku, spojrzenia, uśmiechów, pocałunków, a przede wszystkim miłości. Jej miłości i niczyjej innej. Potrzebowałem po prostu jej [T.I.].
List z zapisanym adresem ukochanej położyłem od strony pasażera. Z tego co wiedziałem było to jakieś 2 godziny drogi od miejsca w którym obecnie przebywałem. Przyspieszałem.
I znowu do mojej głowy jak fala wpłynęły myśli o ślubie. Na sali, gdzie mieliśmy się przenieść po uroczystości w kościele, miało być mnóstwo potraw wszelkiego rodzaju, kupionych za moje pieniądze, i jeszcze więcej odmian alkoholu, również za moje pieniądze. W sumie straciłem jakieś 100 tysięcy dolarów i oczywiście dowiedziałem się o tym dopiero po ich straceniu. Gości nie było wielu, bo rodzice chcieli zorganizować potajemny ślub. Nie dali zaprosić mi nawet idiotów, znaczy chłopaków z zespołu. Jakby się dowiedzieli to nie wiem jakbym im to wytłumaczył. Pewnie by mnie zabili.
Tak upłynęła mi większa połowa drogi. Najchętniej bym się nie zatrzymywał, ale mój żołądek dawał o sobie znać. W sumie mnie to nie zdziwiło, w końcu nic nie jadłem od rana. Na szczęście niedaleko była ulubiona knajpa Nialla, Nados. Zaparkowałem auto i wszedłem do środka. I... W życiu mnie uwierzycie kogo tam zastałem. Czterech debili, znaczy czwórkę moich przyjaciół. Odwrócili się w moją stronę i uśmiechnęli przyjaźnie.
- O kogo ja widzę? - przywitał mnie Louis.
- Hej - odpowiedziałem i przysiadłem się do nich.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał Harold.
- [T.I.].
- Ale jak, przecież ty chodzisz z Perrie!
- Tak, ale kocham [T.I.] ten związek z Perrie był ustawiony - wypaliłem.
- Co?! Ale jak... Wyglądaliście na szczęśliwych!
- Chyba ona, ale nie ja - i zacząłem im opowiadać o tym jak moi i Perrie rodzice ukartowali nasze małżeństwo. Oczywiście nie obyło się bez pytania "dlaczego nas nie zaprosiłeś?", ale wytłumaczyłam im, że niestety zabronili mi to zrobić, zrozumieli mnie. Za to ich lubiłem pomagali w każdej możliwej sytuacji i potrafili być wyrozumiali, mimo, że na co dzień zachowywali się jakby uciekli ze szpitala psychiatrycznego z sali gdzie stosuje się kaftany bezpieczeństwa.
- I co masz zamiar teraz zrobić?
- Znaleźć ją, [T.I.].
- I myślisz, że ci wybaczy? - spytał Lou
Nad tym nigdy się nie zastanawiałem. A co jeśli jednak mi nie wybaczy. Będzie zła, że ją zostawiłem. Ma powody, była zmuszona zostawić ukochaną, tak mi się wydaje, osobę, jak to jej wmawiali moi rodzice, dla mojego dobra.
- Nie wiem tego - odpowiedziałem
- Jeżeli cię kocha, co wszyscy dobrze wiemy to zrozumie - wypowiedź Nialla trochę mnie uspokoiła. Spojrzałem na zegarek. O Boże! Siedzę już z nimi pół godziny!
- Chłopaki ja muszę lecieć.
- Leć do niej, życzymy szczęścia - wybiegłem z lokalu i wparowałem do samochodu.
Z piskiem opon wyjechałem z parkingu. Teraz już bez zatrzymywania się pojechałem prosto do domu [T.I.]. Adres znalazłem bez większego problemu. Tak się spieszyłem, że prawie się wyglebałem na schodkach, ale to szczegół. Zadzwoniłem dzwonkiem i otworzyła mi bogini. Jeszcze piękniejsza niż kiedyś...
*oczami [T.I.]*
Szłam właśnie do kuchni, żeby się czegoś napić i nagle usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi i prawie się przewróciłam. Przede mną stał Zayn. Miałam wielką ochotę go uściska i pocałować, ale zaraz, co on tu w ogóle robi? Powinien mieć teraz ślub.
- Zayn? Co ty tu robisz? Powinieneś właśnie składać przysięgę przed ołtarzem.
- Wiem, ale przyjechałem tu, bo nie mogę się ożenić z kobietą której nie kocham - kiedy to mówił po moim policzku spłynęła samotna łza szczęścia.
- Och, Zayn kocham cię!
- Ja ciebie bardziej kochanie - rzuciliśmy się sobie na szyję.
Wszedł do mojego mieszkania zdejmując zbędne dla niego okrycie, bo jak dla mnie to mógł po moim domu nago chodzić. Miał takie boskie ciało. Zawsze patrzenie na niego przyprawiało mnie o delikatny dreszcz. On był idealny, a co to tego, że go kocham nie miałam wątpliwości.
Moje retrospekcje przerwał nagły czuły pocałunek Zayna. Przyparł mnie swoim ciałem do ściany w salonie, a pocałunek szybko stał się namiętny i brutalny. Nawet nie wiem kiedy jego koszula znalazła się na podłodze w kącie pokoju.
- Zayn, co my robimy?
- Nie mam pojęcia, ale jeśli nie chcesz tego powiedz słowo, a przestanę. - zaczął całować mnie po obojczyku. Nie mogłam tego teraz przerwać.
- Kochanie, jedno słowo i to przerwę, jeśli chcesz.
- Nie chcę tego przerywać skarbie, proszę cię kontynuuj. - Zayn zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej do moich piersi. Nagle przestał i zaczął mnie delikatnie unosić w górę. Domyśliłam się, że chcę zmienić miejsce. Korzystając z okazji oplotłam go nogami w pasie. Zaniósł mnie po schodach do sypialni. I tutaj skończyła się delikatność. Brutalnie rzucił mnie na łóżko. Sam wdrapał się na nie seksownie. Uwielbiałam go takiego, niesamowicie mnie wtedy podniecał. Słusznie wszyscy twierdzili, że jest typem badboy'a, bo kiedy przychodziło co do czego zachowywał się jak zwierze. I ta brutalność mnie najbardziej w nim pociągała.
Pochylił się nade mną i zaczął mnie całować i jednocześnie rozpinać guziki mojej koszuli. Jego krocze znajdowało się dokładnie na wysokości mojego. Zayn nigdy nie dawał mi przejmować inicjatywy, ale dzisiaj postanowiłam być niegrzeczna. Podniosłam biodra do góry ocierając się o jego męskość. Zajęczał mi w usta, a pourywane guziki mojej koszuli poleciały na podłogę.
- Nie rób tak więcej - seksownie przygryzłam wargę.
W czasie jak to mówił zdążyłam zdjąć mu spodnie, które leżały teraz razem z moją koszulą na ziemi, niedaleko łóżka.
- Jak mam nie robić, skarbie? Tak? - ponowiłam ruch.
Zajęczał cicho nie przestając mnie całować, i poczułam rosnącą erekcje w jego bokserkach.
- Jeszcze raz, a obiecuje ci, że nie będziesz mogła chodzić przez miesiąc.- po jego minie widziałam, że nie żartuje.Podobało mi się to, więc uśmiechnęłam się uwodzicielsko. Po tylu miesiącach bez niego, pragnęłam go jak nigdy dotąd.
- Zaryzykuję. - i znów otarłam się o jego krocze. Ręce się pod nim ugięły.
- Niegrzeczna dziewczynka - uśmiechnął się seksownie.
Zaczęłam bawić się jego penisem przez czarny materiał bokserek, lecz stwierdziłam, że jest on zbędny i ściągnęłam je. On nie pozostał mi dłużny, zdjął mój stanik i zaczął masować moje piersi. Jęczałam cicho, ale chyba to usłyszał, bo zaczął je całować, specjalnie omijając najczulsze miejsce. Cóż ostrzegał mnie. Bawiła go moja bezsilność. Mi jakoś nie było do śmiechu. W końcu spełnił moje żądanie. Całował mój brzuch, powoli zbliżając się do bioder i w końcu dochodząc do linii moich koronkowych bokserek. Białymi ząbkami zwinnie je ściągnął. Przejechał palcem po mojej kobiecości. Włożył we mnie dwa palce poruszając nimi rytmicznie. Doprowadzało mnie to do szału. Jęczałam głośno. Kiedy zaczęłam powoli dochodzić wyjął je pozostawiając u mnie niedosyt. Jeździł językiem naokoło mojego wejścia i przestawiał do niego swoją męskość. Bawił się mną. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam zmienić pozycję. Teraz to on był na dole. Ujęłam jego penis w dłonie i zaczęłam poruszać nimi w górę i w dół. Najpierw powoli, ale potem przyspieszyłam. Słyszałam jego jęki, ale to mnie tylko motywowało do działania. Już miałam wziąć jego męskość do ust, kiedy Zayn przekręcił nas i znów byłam na dole.
- Oj, nieładnie, nie zapędziła się pani troszeczkę? - powiedział seksownym tenem.
- Nie, wydaje się panu. - oblizałam się.
Wtedy Zayn bez ostrzeżenia mocno we mnie wszedł. Znalazł to czego szukał, mój czuły punkt. Krzyknęłam tak głośno jak się dało. Bolało, ale zaraz ból zastąpiło uczycie przyjemności. Poruszał się wy mnie tak szybko ja się dało. Wpięłam paznokcie w jego plecy. Kiedy już prawie doszłam, zwolnił.
- Krzycz moje imię [T.I.]. - szepnął mi na ucho i znów momentalnie przyspieszył.
- Zayn! Zayn! Zayn! - krzyczałam najgłośniej jak mogłam.
Zayn pchał bardzo mocno i brutalnie. Czułam, że zaraz dojdę. Wykonał jeszcze kilka ostatnich pchnięć i doszliśmy razem, a nasze soki zmieszały się we mnie. Mój ukochany opadł na łóżko obok mnie. W powietrzu było czuć nasze zmęczone oddechy.
- Byłaś wspaniała! - szepnął.
- Ty też - i dałam mu przelotnego całusa w policzek.
Zasnęliśmy w swoich objęciach.
***
Rano obudziły mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Zayna, on też już nie spał najwyraźniej obudzony tym samym co ja. Szybko ubrałam się w bieliznę, bo nie miałam czasu włożyć czegoś innego. Zwlekliśmy się oboje za schodów. Ja miałam z tym większe trudności niż Zayn, bo czułam ból tam na dole.
- Mówiłem, że nie będziesz mogła chodzić - uśmiechał się do mnie głupio.
- Zamknij się! - dałam mu kusańca w bok.
Podeszliśmy do drzwi i zastaliśmy rodziców Zayna i Perrie! Myślałam, że zemdleje. Ukratkiem na niego spojrzałam. Wyglądał ma zaskoczonego i strasznie złego.
- Zayn! Co ty tu robisz, w samej bieliźnie?! I co tu robi ta dziewczyna?! I dlaczego ona też jest w bieliźnie i to jeszcze takiej skąpej?! - krzyczała matka Zayna, co jej to tego jaką ja noszę bieliznę i gdzie ją noszę, ja jestem u siebie.
- Przepraszam panią, ale to jest mój dom i nie życzę sobie, żeby mnie pani nachodziła! - odpowiedziałam zdenerwowana. Zauważyłam, że Perrie zaczęła iść w moją stronę.
- Ty suko! Nie masz co robić tylko odbierać innym narzeczonych?!- Wrzeszczała na mnie. Zrobiło mi się strasznie przykro, ale uratował mnie Zayn:
- Nie mów tak do niej, jest więcej warta niż wy wszyscy razem! - Wskazał na wszystkich zgromadzonych - A teraz żegnam! - zamknął im drzwi przed nosem.
- [T.I.] przepraszam cię za nich
- Nie martw się to nie twoja wina. - pocieszałam go.
Usłyszeliśmy kolejny dzwonek. Jak to znowu oni to nie wiem czy wytrzymam i czy ich nie zabiję. Zayn poszedł otworzyć. Do domu wbiegło czterech roześmianych idiotów, znaczy chłopaków. Gapili się na mnie jakby zobaczyli ducha.
- Hej, dawno się nie wydzieliśmy - przywitałam się.
- Heeejjj - odpowiedzieli chórem.
- Ej, ej, odwalcie się ona jest moja - zganił ich Zayn i natychmiast się ogarnęli. Pocałowałam delikatnie Zayna w usta i poszłam zrobić im coś do jedzenia. Robiłam im kanapki z nutellą i przypadkiem usłyszałam kawałek rozmowy.
- No to jak było? Opowiadaj! - dociekał Hazza.
- Fajnie.
- no wiem, że fajnie, bo darła się nieźle!
- Skąd wy to w ogóle wiecie?!
- No wiesz my wcale nie staliśmy wczoraj wieczorem pod oknem sypialni [T.I.], wcale!
- Debile, ja was kiedyś zabiję!
Zachichotałam i wróciłam do przyrządzania kanapek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)