poniedziałek, 31 marca 2014

Imagin z Harrym #15 cz.1

Hejka kochane! Trochę długo mnie nie było, bo miałam problemy z netem. Ale już wszystko działa (w końcu!). I utopiłam jeszcze telefon w wannie, ale to już inna historia :) Napisałam taki imagin z Hazzą mam nadzieję, że się spodoba i proszę po raz kolejny o KOMENTARZE.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Holmes Chapel. Miasteczko na drugim końcu świata. Mój nowy dom. Przeprowadziłam się tu z rodzicami z powodu ich pracy. Nie będę ukrywać, że nie podobało mi się tu, delikatnie ujmując. W szkole mam jedną, jedyną przyjaciółkę, a nauczyciele (jak chyba w każdej szkole) są do kitu. Przeprowadzka tutaj była dla mnie początkiem najgorszego horroru, ale nie do końca...


***

Kolejny dzień w szkole. Na korytarzu spotkałam się z [I.T.P.]. Nie rozmawiałyśmy zbyt długo, bo zaraz zadzwonił dzwonek i musiałyśmy iść na lekcje. Pierwsza była matematyka. Ten kto wymyślił ten przedmiot musiał mieć coś z głową. Dziwne, że nie zamknęli go w psychiatryku. Moja definicja matemetyki brzmiała: "przedmiot w którym nawet nie rozumiesz, czego nie rozumiesz". Po 45 minutach udręki zabrzmiał zbawienny dzwonek. Razem z [I.T.P.] podeszłyśmy do swoich szafek. Były obok siebie, więc ułatwiało nam to rozmowę.
- Boże [T.I.] muszę lecieć do humanistki umówić się na poprawę! - krzyknęła.
- Okej. A co? Znowu dostałaś pałę? - zgadłam, bo [I.T.P.] nie zbyt dobrze się uczyła.
- Nie. Tym razem dwóję z minusem, a to postęp! - oświadczyła dumna z siebie - Ale i tak musze iść na poprawę.
- No to leć. - odwróciła się i pobiegła w stronę klasy do polskiego. Zostałam sama. Wzięłam więc wszystkie książki potrzebne na kolejną lekcję, zamknęłam szafkę i ujrzałam uhahaną tważ Stylesa. Wystraszyłam się trochę, ale udało mi się szybko ogarnąć. Harry Styles najniebiezpieczniejsza osoba w szkole. Nęka mnie od jakiegoś czasu. Właściwie od mojego przyjazdu do Holmes Chapel. Wszyscy go znali i opowiadali o nim różne rzeczy. Na przykład, że jeździł kradzionym samochodem, brał udział w nielegalnych walkach, już nie wspominając co robił ze swoimi partnerkami. Był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, jeśli nie w całym miasteczku, dlatego kiedy poprosił jakąś tapeciarę o chodzenie zgadzała się od razu. Oczywiście on nie traktował tego poważnie i zmieniał dziewczyny jak T-shirty. Codziennie inna. Może z wyjątkiem Rozalie, z nią chodził 2 dni, bo była chora i nie miał jak z nią zerwać. Ale poza nią... Żadna z tych silikonów mu jeszcze nie odmółwiła. Z jednym wyjątkiem. Mną. Byłam nowa w szkole i oczywiście Styles chciał mnie zaliczyć. Ale tu trafiła kosa na kamień. Odmuwiłam mu. Żebyście widziały jego twarz, myślałam, że zabije mnie wzrokiem. No i od tego czasu mnie nęka. 
- Kogo my tu mamy, pannę [T.N.] we własnej osobie. - zaśmiał się Harry, miałem ochotę mu przypierdolić.
- Odpierdol się, Styles! - palnęłam choć wiedziałam, że nie odpuści. To nie w jego stylu.
- A co jeśli nie chcę? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem.
- To masz problem, bo ja chcę żebyś zostawił mnie w spokoju i zniknął! - prawie krzyczałam, jak on potrafił wkurwić.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się głupio - najbardziej chciałbym zniknąc pomiędzy twoimi udami. - podszedł kilka kroków bliżej i włożył mi ręce pod koszulkę, ale szybko je strzepnęłam.
- Debil! Idź sobie poobmacuj Rebece, a ode mnie się odwal! - byłam wściekła i miałam ku temu powody. Przegiął. 
Chłopak nie odpowiedział tylko złapał mnie za nadgarstki i przyparł do rzędu szafek. Był tak blisko, że czułam na szyji jego oddech. Zaczęłam się bać.
- Mam dla ciebie propozycję, umówisz się ze mną, a ja dam ci spokój. - szepnął mi do ucha delikatnie przygryzając jego płatek. Drgnęłam. Był tak niesamowicie pociągający.
- A co jeśli odmówię? - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko. Szybko tego pożałowałam, bo ręce Harrego zacisnęły się mocniej na moich nadgarstkach wywołując ból w tym miejscu. Pomimo, że próbowałam to ukryć syknęłam z bólu.
- Ał... - usłyszał to i zauważyłam cień uśmieszku na jego twarzy.
- To jak? Zgadzasz się? - zapytał ponownie, przycjskając mnie mocniej do szafki. Wygrał. Wiedział to. Ale w sumie to może nawet nie była taka zła propozycja.
- Jedno spotkanie i nic nie będzie nas łączyć? - zapytałam dla pewności.
- Tylko jedno - szepnął i po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.
- Objecujesz?
- Objecuję.
- W takim razie niech ci będzie, zgadzam się - odpowiedziałam jakby od niechcenia. Poczułam ulgę i zobaczyłam, że zostawiła moje ręce w spokoju. Spojrzałam na nadgarstki, były mocno zaczerwienione. Idiota. I co on chciał tym osiągnąć. Wyższą reputację? I tak wszystkie laski na niego lecą, a chłopaki ubóstwiają.
- Świetnie. Przyjade po ciebie w sobotę o 18:00. - rzucił i już miał odchodzić, ale odwrócił się z powrotem w moją stronę i... pocałował mnie. Rozpłynęłam się kiedy jego miękkie wargi dotknęły moich. Potrzebowałam aż 20 sekund żeby wrócić do rzeczywistości i go odepchnąć. Zmierzyłam Harrego pytającym wzrokiem.
- To do soboty. - pożegnał się i posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Odwrócił się i zniknął w tłumie nastolatków, pozostawiając mnie w osłupieniu. 
Co to kurwa było?
Do końca dnia unikałam Stylesa jak ognia. Kiedy w końcu znalazłam się w domu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć czy dobrze zrobiłam. A jeśli wywiezie mnie gdzieś i zgwałci, albo zrobi ze mną jeszcze coś innego. Przecież może. Jest silniejszy, wyższy, niebezpieczniejszy, przystojniejszy, bardziej pociągający, o wiele bardziej seksowny...STOP! Boże o czym ja myślę?! Muszę sie ogarnąć. "Nie [T.I.] nie możesz się tak zamartwiać" - zganiłam się w myślach. Wszystko będzie dobrze. Wszystko...będzie...dobrze...


*sobota*

Jest godzina 16:30. Zaczęłam przygotowywania do wyjścia. Poszłam do łazienki i wzięłam 45-minutową kąpiel. Potem owinięta w sam ręcznik szybko pobiegłam do swojego pokoju. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i spryskałam się miętowymi perfumami. Uwielbiałam tem zapach. Kiedy zakładałam byty zadzwonił dzwonek. Harry przyjechał. Na chwiejących się nogach podeszłam do drzwi. Dobrze, że nie było rodziców w domu, bo za umawianie się ze Stylesem dostałabym szlaban na wychodzenie z domu do czasu mojej wyprowadzki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uhahaną twarz Harrego.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie. Trochę odwlekłam odpowiedź, ponieważ na chwilę zatonęłam w zieleni jego tęczówek.
- Jasne - mam nadzieję, że nie usłyszał tej nutki słabości w moim głosie. Uśmiechnął się uwodzicielsko, tak, że zaczęłam mieć wątpliwości czy nadal stoje na ziemi. Ale...STOP! [T.I.] pamiętaj, że on tylko chcę cię uwieść, nie daj się zauroczyć tak jak wsztstkie przed tobą. Zobaczyłam, że Hary zmierza w stronę samochodu. Zamknęłam więc drzwi i podąrzyłam za nim. Kulturalnie otworzył mi drzwi o dstrony pasażera. Przez całą drogę próbował rozpocząć rozmowę, ale skutecznie go zbywałam.
- Wyglądasz na spiętą? Coś nie tak?
- Wszystko jest w porządku, z wyjątkiem tego, że jadę na randkę kradzionym samochodem z chłopakiem, którego prawie nie znam! Nie wcale nie jestem spięta... - wybuchłam, powiedziałam mu w twarz wszystko co o nim myślę. Zauważyłam coś jakby smutek na jego twarzy.
- Naprawdę wierzysz w te plotki? Jak mogłaś pomyśleć, że ukradłem samochód?! Dostałem go od ojca...- zrobiło mi się głupio. Miał rację. Byłam idiotką wierząc w to wszystko. Przecież to niemożliwe, żeby dzięwiętnastolatek ukradł auto. Był na mnie zły, widziałam to na jego twarzy. 
- Przepraszam, nie wiem jak mogłam w to uwierzyć. - spuściłam smętnie głowę.
- Właściwie to nie masz za co przepraszać - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Nie drążyliśmy dłużej tej kwestji, bo Harry zatrzymał się pod restauracją. Już miałam wysiadać, ale Styles mnie ubiegł i kulturalnie otworzył mi drzwi. 
- Sądzisz, że nie umiem sobie otworzyć drzwi?! - powiedziałam i zrobiłam minę obrażonego dziciaka. Harry uśmiechnął się, a ja znów na moment odpłynęłam. "[T.I.] ogarnij się, on nie traktuje tego spotkania poważnie i ty też tak tego nie traktuj!" - przywoływałam się do porządku. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zamówiliśmy potrawy i zajęliśmy sie rozmową, albo raczej Harry się nią zajął, bo ja udawałam, że w ogóle go nie słucham. Z każdym jego pytaniem, na które oczywiście nie usłyszał oczekiwanej odpowiedzi, był coraz bardziej zirytowany i wkurzony. W końcu nie wytrzymał.
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął w końcu. Był wściekły, ale zachowałam spokój, nie mogłam teraz okazać słabości.
- Ze mną? Nic. Raczej, co z tobą jest nie tak?! - rzuciłam ciętą ripostę. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy i próbowałam nie uledz jego przeszywającemu spojrzeniu.
- Przez całe to spotkanie nie odezwałaś się słowem! Z tego co mi wiadomo to miała być randka! - nadal krzyczał, widziałam złość w jego oczach. Musiałam go nieźle wkurwić. Na innych "randkach" dziewczyny pewnie cały czas gadały, a kiedy on mówił słuchały jak zaklęte. Ale nie ja.
- To miało być tylko głupie spotkanie! Nic nie znaczące ani dla mnie, ani tymbardziej dla ciebie! - nie wytrzymałam, wybiegłam z restauracji. Kiedy myślałam, że jestem w bezpiecznej odległości i zwolniłam trochę, Harry mnie dogonił i dosłownie przyparł do muru, a raczej ściany. Zaczęłam odczuwać strach. Jego krocze niebezpiecznie ocierało się o moją kobiecość. "No to po mnie - pomyślałam - zaraz mnie zgwałci albo coś w tym stylu". Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego zauwarzyłam, że rysy Harrego łagodnieją. W końcu zaczął powoli przybliżać swoją twarz do mojej. Znów to zrobił. Pocałował mnie. Tym razem nie dałam się omamić. Odrwóciłam głowę chwilę po tym jak nasze usta się złączyły. Poczułam jak ręce Stylesa rozluźniają się dając moim nadgarstkom większą swobodę. Wykorzystalam to . Wyszarpałam się w jego uścisku i pobiegłam w stronę domu. Tym razem nie pobiegł za mną. Chociaż pewna część mnie chciała żeby to zrobił, żeby się odwrócił i spojrzał na mnie, jeszcze raz połączył nasze usta w jedność. Ta część przekonywała mnie, że powinnam wrócić. Do niego.

sobota, 29 marca 2014

Imagin z Niallem #14

Bardzo przepraszam za moje imaginy. Nie mam ostatnio weny. Proszę o komentowanie tylko szczere.
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już od 5 minut męczy mnie piosenka Katy Perry ,,Wide Awake" , którą ustawiłam sobie na budzik. A pro po , która godzina ? Podniosłam swoje zwłoki z łoża boleści , będące dziś wygodniejsze niż zazwyczaj. Dałam odetchnąć Katy i sprawdziłam jak bardzo zaspałam. 7:23 - nie jest źle...jeśli zdążę się wyszykować w ciągu pół godziny to uda mi się złapać autobus i nie spóźnić się do szkoły. Wyszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam ten zestaw  i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i przebrałam we wcześniej wybrany strój. Wróciłam do pokoju , wzięłam torbę i szybko pomknęłam do drzwi wyjściowych. Niestety ktoś był szybszy i stanął mi na drodze.
M: O nie młoda damo ! A śniadanie ?
[T.I.]: Kupię sobie po drodze.
M: A skąd masz pieniądze ?
[T.I.]: Hmm nie wiem...z kieszonkowego ?
M: A no tak. To powodzenia - ucałowała mnie na do widzenia i wyszłam z domu. Jest ! Zdążyłam na autobus. Wsiadłam i od razu zachciałam wyjść. Super - Tom i jego przydupasy.
T: O patrzcie kto idzie ! Panna [T.I.] wieczna cnotka ! Weź kujonico nawet się publicznie nie pokazuj , bo tylko śmiech wywołujesz ! - powiedział ,a jego ,,banda" zaczęła rechotać. Gdybym miała inny charakter na pewno bym mu się odgryzła , ale nie mam więc jedynie przyśpieszyłam kroku i usiadłam na moim stałym miejscu. Próbowałam opanować łzy ,ale coś mi nie szło. Wyjęłam telefon , założyłam słuchawki i puściłam mój ulubiony album. W uszach już słyszałam pierwsze dźwięki mojej ulubionej piosenki. Zaczęłam się zastanawiać , czy by może nie uciec z lekcji. Jeśli Tom jeszcze raz mnie upokorzy to chyba nie wytrzymam. Po około 11 minutach byliśmy na miejscu - szkoła. Wychodząc z autobusu jakaś osoba mnie popchnęła i przewróciłam się. W tym momencie mój telefon znalazł się centralnie pod nogami Toma.
T: Ja nie mogę. Nie dość , że kujonica , grubas to jeszcze słucha jakiś pedałów ! Jak oni się zwą...łan gejrekszyn ? Łan erekszyn ? A no tak - łan dajrekszyn !!!
[T.I.]: Przestań ! - krzyknęłam ,a w oczach zbierały mi się łzy.
T: O to jednak umiesz mówić ? A co do tych pedałów to mam prawo tak mówić. BO TO PRAWDA - nie wytrzymałam. Pobiegłam przed siebie. Nic nie widziałam przez potok łez. Nagle na kogoś wbiegłam i skończyło się tym , że ten człowiek leżał na ziemi , a na nim. Ktoś szybko mnie ściągnął i postawił  na równe nogi , ale potem usłyszałam ciche ,,nie trzeba". Nie wiedziałam o co chodzi. Nadal słone krople spływały mi po policzkach.
[T.I.]: Przepraszam. Nie chciałam pana przewrócić - powiedziałam po woli się uspokajając.
N: Nic nie szkodzi , ale nie mów do mnie pan , bo czuję się staro. Jestem Niall - w tej chwili myślałam , że szczękę będę musiała zbierać z chodnika.
[T.I.]: Niall Ho..ho...horan ?
N: Tak to ja. Mam pytanie - czemu płaczesz ?
[T.I.]: A to nic takiego.
N: Gdyby to było ,,nic takiego" to prawdopodobnie nie wpadłabyś na mnie. Proszę nie płacz. Nie znoszę jak ktoś płaczę , bo czuję się winny - nagle jego mina zrobiła się smutna.
[T.I.]: Ale to długa historia , a ty jesteś pewnie zajęty...
N: Nie jestem zajęty. Jak chcesz możemy pójść do kawiarni za rogiem i wszystko mi opowiesz.
[T.I.]: Nie chcę cię zanudzać.
N: Nie będziesz. Wierz mi - czasem lepiej się komuś wygadać , a ja nie zawsze mam okazje wysłuchać jakie problemy mają nasi fani.
[T.I.]: No to ok - i poszliśmy. Weszliśmy do kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Ja zamówiłam herbatę , a Niall szarlotkę i cafe late. I opowiedziałam mu wszystko. O Tomie , o problemach w domu , o bulimii spowodowanej ciągłymi docinkami w szkole i wyzywaniu od grubasów oraz o cięciu się , ponieważ nikt o tym nie wiedział oprócz rodziców , którzy nie raz musieli dzwonić po karetkę , gdy za mocno się pocięłam , ale nic sobie z tego nie robili. Kiedy skończyłam opowieść o moich problemach Horan miał nieciekawą minę.
N: nie wiedziałem , że wy tak cierpicie.
[T.I.]: Nie wszystkie mają takie problemy jak ja , ale lekko nie jest.
N: Nie miałem pojęcia... - w tym czasie zadzwonił do Niallera telefon. - Mamy pojechać do studia. Chwila znamy się już od 2 godzin , ja ja nadal nie znam twojego imienia.
[T.I.]: Mam na imię [T.I.]
N: Więc [T.I.] prosiłbym cię , żebyś przyszła na dzisiejszy koncert.
[T.I.]: Ale nie stać mnie na bilety.
N: Nic nie szkodzi - wyjął bilet z kieszeni - bardzo chciałbym , żebyś była na tym koncercie. Musze już iść do zobaczenia.
[T.I.]: Do zobaczenia - i poszedł. Byłam w szoku co się stało. Muszę wracać do domu.

Wieczorem

Jestem przy scenie. Koncert jest niesamowity. Bawię się najlepsze. Nagle chłopaki zaczęli nas uciszać. Niall wziął głos.
N: Kochani ! Dziś miałem niezwykłe spotkanie z jedną z was. Wbiegła na mnie po tym jak znajomi ze szkoły wyśmiewali się z niej. Była zrozpaczona. Gdy tylko się trochę uspokoiła opowiedziała mi o swoim życiu. Po tym co usłyszałem byłem w szoku. Nie wiedziałem , że nasi fanki mogą mieć takie problemy. Zmartwiłem się. Ta dziewczyna jest tu z wami , ale nie wywołam jej , ponieważ chciałbym powiedzieć o jej problemach. Miała bulimię przez jej znajomych , którzy wyzywali ją od świń , grubasów, itp. Cięła się i nie raz z tego powodu trafiła do szpitala , ale jej rodzina zbytnio się nią nie przejmowała. Była także poniżana w szkole. Nie myślcie , że nie obchodzicie nas ! Kochani , gdyby nie wy nie byłoby nas tu i teraz na tej scenie. Dlatego teraz zagramy naszą nową piosenkę. Ma tytuł ,,Diana" , ponieważ wszystkie jesteście naszymi księżniczkami - nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam ze szczęścia. Piosenka była cudowna , a Horan patrzył ciągle na mnie.

***

Moje życie się ustabilizowało. Wreszcie powiedziałam moim rodzicom co mi leżało na sercu. Opowiedziałam także dyrektorowi o Tomie. Teraz ma sprawę sądową za znęcanie psychiczne. Chodzę na terapię. Po koncercie spotkałam się Niallem , bo miałam bilet ze spotkaniem chłopców. Niall pomaga mi inaczej patrzeć na świat. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Chyba wreszcie mam szansę być szczęśliwa.




sobota, 22 marca 2014

Imagin z Liamem #13

Przepraszam , że tak długo nic nie zamieszczałam :( Po prostu nie mam weny ostatnio i trudno mi coś napisać. Jeszcze jestem w bardzo ciężkim okresie [ bez skojarzeń ] . Ostrzegam - jest smutny. Pisane przy:
1. :(
2. :((
Ula
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To nie tak miało być. Miało być całkiem inaczej. Mieliśmy pojechać z małym Davidem na wycieczkę w góry gdyby nie ta cholerna ciężarówka. Może opowiem jak to było od początku.
Jestem [T.I] Payne. Z Liamem jesteśmy małżeństwem od 4 lat. Mamy  3-letniego synka Davida . To nasze oczko w głowie. Ale mamy także ośmioro wspaniałych przyjaciół - Zayna , Harrego , Louisa , Nialla oraz ich partnerki - Perrie , Eleonor , Pauline i Kamilę. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Do czasu....
Był to 26 sierpnia , czyli wakacje. Z Liasiem postanowiliśmy zabrać Davida w góry. To znaczy on nas męczył żeby go zabrać , bo jest ciekawy jak wygląda krajobraz górski. Więc zgodziliśmy się. Wszystkie rzeczy były już spakowane , kiedy zadzwonił telefon Daddy'ego . 
Li: Kochanie to Hazz. Potrzebuje mnie. Zaraz wracam pojadę do niego , zobaczę o co chodzi i wracam. 
[T.I.]: Dobrze , ale uważaj na siebie. 
Li: Obiecuje  - i pojechał. Nie było go kwadrans , pół godziny , godzinę , 2 godziny. Po 2 godzinach i 13 minutach  zaczęłam się martwić , tak samo jak nasz synek. 
D: Mamusiu , gdzie tatuś ?
[T.I]: Nie wiem , słońce. Zadzwonię do niego. - powiedziałam jednocześnie wybierając numer. Jeden sygnał , drugi , trzeci , użytkownik nie odpowiada. Zadzwonię do Loczka. W końcu do niego się wybierał. Harry odebrał już po pierwszym sygnale.
H: Halo , kto mówi ?
[T.I.]: Część Hazz , tu [T.I.]. Kiedy Liam wraca ? 
H: Ale Liama nie ma u nas. Miał przyjechać. Czekam na niego ze 2,5 godziny. 
[T.I.]: O mój Boże gdzie on może być ! Do tego nie odbiera ! 
H: [T.I.] spokojnie....o kurwa.
[T.I.]: Harry cc co się dz dzieje ?
H: Włącz telewizor , 14 kanał - pobiegłam do salonu , wyrwałam synkowi pilot z rąk i wcisnęłam na nim te dwie cyfry. To co zobaczyłam było przerażające. Widziałam ciężarówkę w rowie oraz szczątki samochodu, który brać pod uwagę leżącą , powyginaną tablicę rejestracyjną należał do mojego męża. Na ekranie widniał napis: Wypadek. Ciężarówka zderzyła się z samochodem osobowym. Kierowca ciężarówki miał 1,24 promila alkoholu we krwi. Jedna osoba trafiła do szpitalu w stanie krytycznym. Wtem z miejsca zdarzenia przenieśli akcję do studia. Nagle do prowadzącego podbiegła jakaś babka i coś szemrała mu na ucho. Zrobił zaskoczoną minę i  powiedział słowa , których nigdy nie zapomnę.
PS: Proszę państwa , informacje z ostatniej chwili - Kierowcą samochodu osobowego był Liam Payne , były członek zespołu One Direction. 
Muszę pojechać do szpitala , w którym się znajduję mój ukochany. Ale co zrobię z małym ? Wiem ! Zadzwonię do Perrie. Ona zawsze mi pomaga. 

P: Halo ?
[T.I]: Perrie pomóż błagam !
P: [T.I.] ? Płaczesz ? Co się stało ? - nie zauważyłam , a łzy sączyły się po moich policzkach od dłuższego czasu.
[T.I.]: Liam jest  w szpitalu , miał wypadek. Nie mogę zostawić Davida samego  w domu.
P: Co ?! Oczywiście kochana zajmę się nim. Poproszę Zayna , żeby przyjechał do ciebie. Zabierz małego. Później przyjedziecie do nas , zostawisz twojego synka ze mną , ty i Malik pojedziecie do Liama.
[T.I.]: Wielkie dzięki.
P: Nie ma za co. Szykujcie się , bo Zayn już wyjeżdża. 
[T.I]: Okej. Jeszcze raz dziękuję. 

Było tak jak mówiła Perrie. Mulat przyjechał równie przestraszony co ja. Pojechaliśmy do ich domu , Perrie zaopiekowała się Davidem , a ja i Zayn pojechaliśmy do szpitala gdzie znajdował się Daddy. Jeszcze nie wspomniałam , że w czasie drogi do ich domu obdzwoniłam wszystkie szpitale w Londynie. I teraz jesteśmy tu. Przed salą operacyjną. Liaś stracił dużo krwi. Była potrzebna natychmiastowa operacja. Jest tu reszta dawnego 1D - Zayn: piszący chyba z blondynką , Louis: wpatrujący się z ciekawością w ścianę , Niall: przeglądający w telefonie strony medyczne , w których wpisuje przypadki takich obrażeń co Liam , Harry: chodzący w kółko po korytarzu i mówiący ,,To wszystko moja jebana wina" .
[T.I.]: To nie twoja wina.
H: To moja wina. Gdybym nie prosił go , to by się nie targał do mnie i nie miałby tego pieprzonego wypadku ! - po tych słowach z sali wyszedł jakiś lekarz. Momentalnie wszyscy wstali  z miejsc.
L: Panie Doktorze , co z nim ?
D: Robiliśmy wszystko  co  w naszej mocy , ale pan Payne stracił za dużo krwi. Nie udało się nam go uratować. - W jednym momencie mój świat się zawalił.

Miesiąc później:

Dalej nie mogę się pogodzić z tym , że mój Liam nie żyję. Cała nasza rodzina była wstrząśnięta. David chodzi do psychologa , ponieważ miał załamanie nerwowe. Tak strasznie za NIM tęsknie. Jedynie słowa taty Liasia podnoszą mnie na duchu:
,,Ci , których kochamy , nie umierają nigdy , bo miłość , to nieśmiertelność"







sobota, 15 marca 2014

Urodziny ADMINKI!!!

Powinnam dodać ten post wczoraj, ponieważ nasza kochana druga adminka Ula, miała w wczoraj urodziny!!! A dzisiaj o 16:00 jest impreza u niej w domu na którą się wybieram ;-)


Wszystkiego najlepszego!
Zdrówka!
Szczęścia!
Samych świetnych koleżanek!
Spełnienia marzeń!
Spotkania z naszymi kochanymi debilami z One Direction!
Kochającego chłopaka!
I wszystkiego czego jeszcze sobie wymarzysz!

P.S. Mam nadzieje, że prezent się spodoba!
~Paula~ ;-*











niedziela, 9 marca 2014

Dzień Polish Directioners!!!

Kochane, dzisiaj jest 9 marca, czyli obchodzimy DZIEŃ POLISH DIRECTIONERS! Łał nie sądziłam, że dorobię się własnego święta... Wszystkiego najlepszego, i pamiętajcie, żeby narysować sobie biało-czerwone serduszka na rękach z napisem 1D <333 I jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!

~Paula :*











czwartek, 6 marca 2014

Imagin o Louisie cz.3 #7 (ostatnia)

W końcu ostatnia część tego imaginu. Sorki, że tak mało dodaje, ale ja po prostu nie mam kiedy. Ostatnio przeszłam z takiej jednej olimpiady do drugiego etapu i mam masę roboty. Wiem pomyślicie, że kujon ze mnie :-). Żart.
Sorka, że tak późno.
No to chyba tyle, a teraz przeczytajcie ostatnią część i proszę o komentarze, a jak ktoś może to strasznie proszę, żeby trochę rozpowiedzieć o moim blogu. Z góry thanks!

Paula ;-*

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


 *oczami Harrego*

- Louis przykro mi, ale to prawda.
- Nie, nie wierzę ci.
- Louis ona cię wykorzystała.
- Ona mnie kocha i nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Louis skoro mi nie wierzysz to patrz - wystawiłem przed nim rękę z telefonem i pokazałem urywek rozmowy [T.I.] z jakąś koleżanką. Był to tylko fragment, ale przedstawiał trzy najważniejsze zdania. Mój najlepszy przyjaciel oglądał film z zaciekawieniem, żalem, smutkiem i gniewem w oczach, a ja patrzyłem jak te wszystkie te emocje kolejno ukazują się na jego twarzy. To było straszne. Nienawidziłem patrzeć na Louisa, czy na kogokolwiek gdy byli w takim stanie, bo czułem się odpowiedzialny za ich ból. Pomimo wszystkiego czułem, że postąpiłem słusznie. Jeżeli [T.I.] powiedziała by o tym pierwsza Louisowi, jego cierpienie byłoby jeszcze większe i mógłby sobie zrobić jaką krzywdę. Tak było również w jego poprzednim związku z Eleonor. Kochali się i bardzo lubiłem Eleonor, ale ona musiała wyjechać. Lou bardzo to przeżywał, a ja przyglądałem się z boku jak tracą ze sobą kontakt jak ich miłość zanika. W końcu przestali ze sobą pisać i dzwonić, ale oficjalnie nie zerwali. Stało się to dopiero wtedy kiedy Louis usłyszał, że Eleonor jest mężatką i ma dwójkę dzieci. Ten dzień został przeze mnie i chłopaków uznany za oficjalną datę ich zerwania. Louis w ogóle nie mógł się pozbierać. Przez tydzień nie wychodził z pokoju. Nie mogę pozwolić, żeby teraz też tak było. Dlaczego Louis nie może trafić na taką dziewczynę, która go nie zrani w ten czy inny sposób. Kiedy pojawiła się [T.I.] myślałem, że to ta jedyna i, że Lou w końcu ułoży sobie życie. Pomyliłem się. To była ustawka. 
Zauważyłem, że Louis zaczął wychodzić z mieszkania. Zatrzymałem go.
- Dokąd idziesz?
- Powiedzieć [T.I.] co o niej myślę.
Trzasnął za sobą drzwiami i wyszedł, tak po prostu. Skąd w nim nagle tyle złości. a może to nie złość, może to odwaga, albo strach przed kolejną nieszczęśliwą miłością.


*oczami Louisa*

 Kiedy Harry pokazał mi nagranie, zamarłem. Jak ona mogła. Wyszedłem. z domu zostawiając tam Harrego. Trudno najwyżej kiedy wrócę znajdę tam striptizerki. Biedny mój dom. 
Znalazłem [T.I.] w parku, na ławce. Płakała. Tylko czemu? To ja tu powinienem mieć kompletną załamkę, a nie ona. Podszedłem do niej.
- [T.I.] co ci jest?
- Louis? Nic mi nie jest...- urwała na chwilkę a później wybuchała kolejną falą płaczu - Przepraszam! - krzyknęła i pobiegła w stronę swojego domu. A ja siedziałem dalej na ławce jak głupi. Mogłem za nią pobiec, ale teraz była już za daleko. Nie dogoniłbym jej.


*oczami [T.I.]*

Wbiegłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Wcześniej, powiedziałam "przyjaciółkom" że nie zostawię Lou. Nawrzeszczały na mnie. Ha. Żeby to tylko tyle. Zaciągnęły mnie do łazienki. Pobiły. Było ich pięć więc miały znaczną przewagę liczebną. Potem kiedy zobaczyłam Louisa w parku... Miałam straszne wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że jeśli mu powiem to nigdy mi nie wybaczy. Pomimo tego postanowiłam mu to powiedzieć. 
Poszłam do łazienki, obmyłam twarz, poprawiłam makijaż i fryzurę. Jednak jednego nie dało się zamaskować. Siniaków. Znajdowały się one na większości części mojego ciała i strasznie rzucały w oczy. Szczególnie te na rękach i policzku. Założyłam bluzkę z długimi rękawami i z ciężkim sercem ruszyłam w kierunku domu Louisa. Padał deszcz, a ja szłam bez kurtki i parasola. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która szybko stała się potokiem łez. Starałam się uspokoić, ale nie szło mi to najlepiej. Zobaczyłam dom Lou nieopodal. Zawahałam się. Ale nie, nie mogłam teraz zrezygnować. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzył Louis.


*oczami Louisa*

Otworzyłem drzwi. Stała w nich [T.I.]. Była przemoczona i miała rozmazany przez łzy tusz na policzkach. Płakała.
- Mogę wejść? - zapytała ledwie słyszalnym szeptem. Normalnie to bez zastanowienia wyrzuciłbym ją za drzwi, ale widząc ją w takim stanie czułem ogromny ból w sercu. Wpuściłem ją do środka.
- Louis muszę ci coś powiedzieć - smętnie spuściła głowę. Było mi jej, żal.
- Wiem o wszystkim - wypaliłem.
- Więc nie wiem czy jest sens, ale przepraszam cię. To była straszna głupota, szkoda, że tak późno zadałam sobie z tego sprawę. I szkoda, że tak późno odkryłam, że cię kocham. Ale teraz to już nie istotne, wiem, że mi nie wybaczysz, prawdę mówiąc nie wiem czy sama to sobie wybaczę. Wybacz, że zmarnowałam twój czas. Pójdę już. - zaczęła kierować się w stronę drzwi. Dopiero teraz zauważyłem siniaki na jej ciele. 
- [T.I.], czekaj! - podbiegłem do niej. Miała także posiniaczony policzek. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem?
- Kto ci to zrobił? - wskazałem na siwy płat skóry na jej policzku.
- Nikt. To nic. - zakryła ręką policzek. Wziąłem jej drugą rękę i podwinąłem rękaw, wyglądała jeszcze gorzej niż policzek. Dziewczyna szybko cofnęła dłoń i ściągnęła rękaw. 
- Co się stało? Nie udawaj, że nic, bo nie uwierzę.
- Pobiły mnie... - odpowiedziała łamiącym się głosem i znów zwiesiła głowę.
- Kto?!
- Te same osoby, które kiedyś nazywałam przyjaciółkami. - poczułem ogarniającą mnie złość. Zobaczyłem w [T.I.] bezbronną osobę, tak bezradną w tej sytuacji. Nie było już pewnej siebie [T.I.], która zawsze umiała wybrnąć ze wszystkich kłopotów, odeszła.
- Czemu to zrobiły? - musiałem spytać, bo nie wierzyłem, że tak po prostu ją pobiły, musiał być jakiś powód.
- Powiedziałam im, że cię nie zostawię, bo nie mogłabym cię tak zranić.
Zamarłem. Dziewczyna, która stała przede mną, cierpiała przez to, że nie chciała mnie skrzywdzić. Podjąłem szybką, ale i najlepszą decyzję w swoim życiu. Wybaczyłem jej.
Przytuliłem ją czule i zacząłem całować. Niepewnie go oddała. Całowałem delikatnie, żeby jej nie zniechęcić. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spytała:
- Czyli wybaczasz mi?
- Jak najbardziej tak.
- Kocham cię.
- Ale ja ciebie bardziej.

***

Zostaliście z Lou (znowu) parą. Twoje relacje z chłopakami nie uległy zmianie, albo wręcz poprawie. Jesteście razem szczęśliwi i planujecie ślub.